49 dni

321 20 0
                                    

-Nie bój się przecież Clayton nic ci nie zrobi, skarbie on nie jest gangsterem który może zabijać ludzi a policja go nie złapie.-zostałam złapana za dłoń i mocno ścisnęłam dłoń Lauren.

Jechałyśmy na obrzeża Miami gdzie podobno ten "szef" Lauren ma swój dom i mimo słów dziewczyny cała się stresowałam spotkaniem z kimś tak wysoko postawionym.

-Camila mówię ci nie stresuj się, Clay to całkiem spoko facet a to że zaprosił nas do siebie do domu daje nam dobre rokowania w rozmowie z nim, tym bardziej jak jego narzeczona będzie przy nim to już na pewno nas posłucha bo Mia mnie lubi.-podrapała się po karku i znowu złapała mnie za dłoń tym razem to ona ścisnęła ją mocniej.


Po jakiś 20 minutach czarnowłosa zaparkowała samochód przed średniej wielkości domem z cegły i od razu do samochodu podeszło dwóch mężczyzn otworzyło nam drzwi a w wejściu na posesje stała dość niska blondynka która po zobaczeniu nam wyszła po za bramkę i od razu przytuliła się do Lauren.

-Jeny w końcu Jaguarze pojawiasz się w tym domu po 5 miesiącach nie obecności.-trzymała dziewczynę blisko przy sobie a ja stałam z boku jak jakaś ofiara losu i przyglądałam się jak obca mi kobieta ściska mi moją dziewczynę.

-To co kiedy ten wasz ślub nie dostałam zaproszenia i boje się że go przegapię.-kobieta zaśmiała się i jej wzrok przeszedł na mnie, puściła Lo ze swoich ramion. Podeszła do mnie przyjrzała mi się i mnie przytuliła ze słowami.

-Nie wiem kiedy Clay weźmie się za przygotowania do ślubu ale chce cię widzieć na nim z ta dziewczyną.-odsunęła się ode mnie i od razu chwyciła za nadgarstek i zaprowadziła na tyły domu gdzie na wiklinowym fotelu siedział mężczyzna z czarnym dużym psem na kolanach tak że pies zakrywał całą jego posturę.

-Ares złaź ze mnie, zobacz Lauren przyjechała.-pies na imię mojej dziewczyny uruchomił się ominął mnie i wleciał prosto na Jauregui która wraz z nim wylądowała na ziemi i wtedy zobaczyłam całą posturę mężczyzny, dobrze zbudowany ale dość niski brunet z zarostem, ubrany w krótkie spodenki i czarna bokserkę. Podszedł do mnie podał mi dłoń a jak już miał moją w swojej pocałował ją a później się do mnie uśmiechnął a jego uśmiech składał się z kolorowego aparatu do zębów.

-Miło mi cię w końcu poznać Camila, ten Jaguar dużo nam o tobie opowiadał się jakoś nigdy cię nie przyprowadziła a dzisiaj zaskoczenie bo jesteś, w takim razie zapraszam usiądziemy a moja kochana przyniesie nam herbatę prawda skarbie?-blondynka pokiwała głową i poszła do wejścia do domu a ja wraz z dziewczyną usiadłyśmy na przeciw mężczyzny i oczywiście on pierwszy się odezwał.

-To co się dzieje z tym Bradem wczoraj tak szybko nawijałaś przez ten telefon że połowy nie zrozumiałem.-westchnęła złapała mnie za dłoń i odezwała się.

-Brad dzwonił do Cola czy ten go nie będzie bronił w sądzie w razie czego jakby coś odjebał, a zaraz przed tym dowiedziałam się że ten pojeb obserwował Camilę i nawet w szkole zdarzyło mu się ją obserwować i boję się że cos Camili zrobi chory pojeb.-pokiwał głową złożył dłonie i jego prawie czarne oczy spoczęły na mnie chwilę mi się przyglądał i wydawało się że nad czymś intensywnie myśli. W tym długim czasie Mia przyniosła herbatę i dopiero po 15 minutach brunet się odezwał.

-Czego oczekujesz ode mnie Lauren?-dziewczyna upiła łyk swojej herbaty i odezwała się.

-Oczekuje że pogadasz z Marcusem i on uspokoi lekko Brada bo inaczej z chłopakami się nim zajmę i już wtedy ty będziesz miał przejebane.-dziewczyna na koniec warknęła pod nosem a Clay opadł na oparcie fotela na którym siedział.

-Dobrze masz moje cholerne słowo że pogadam z Marcusem ale nie wiem czy uda mi się cokolwiek załatwić z tym człowiekiem, będzie stał przed Bradem całym ciałem i go ochraniał żeby nie poniósł odpowiedzialności za coś co zrobi lub ma w planach zrobić.-Lo pokiwała głową odetchnęła i resztę dnia spędziliśmy śmiejąc się zapominając całkiem o naszym problemie czyli Bradzie.

90 dni na miłość||CamrenWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu