II 14.

86 6 1
                                    

Emmę co raz bardziej niepokoił fakt, że z każdą wizytą u Luciena czuła się w ich mieszkaniu co raz bardziej obco. Jakby była gościem. Rano robiła sobie śniadanie i ze złością zauważyła, że kompletnie nie może się odnaleźć w kuchni. W końcu na stole w salonie położyła talerz z jajecznicą i kubek herbaty. Usiadła na sofie i włączyła telewizor. Nie pamiętała kiedy ostatni raz miała okazję spędzić tak poranek. Odkąd zaczęli śledztwo w zasadzie codziennie zrywała się wcześnie rano, jadła śniadanie w biegu i jak najszybciej wychodziła do pracy. Teraz pozwoliła sobie na chwilę lenistwa. 

Jutro było Boże Narodzenie i Emma z niecierpliwością odliczała czas do kolacji u jej rodziców. Chciała to mieć już za sobą. Jej rodzice spotkali Luciena tylko jeden raz i nie byli nim oczarowani. Po wyjściu wampira ojciec Emmy zakomunikował jej, że najlepiej będzie jeżeli się z nim rozstanie. Byli bardzo zaskoczeni, kiedy tydzień temu zadzwoniła powiedzieć im, że przyjdzie razem z chłopakiem. Jeszcze bardziej zdziwili się, gdy poinformowała ich, że nie to nie David który był na urodzinach mamy. Jednak nie oponowali, od dawna czekali że Emma w końcu sobie kogoś znajdzie. Po prostu nie do końca byli zadowoleni z jej wyboru. 

Emma na południe umówiła się z Amy na lunch. Jej siostra wybrała jedną z modnych ostatnio restauracji w Chelsea. Agentka jak zwykle przyszła przed czasem, więc gdy jej siostra w końcu wpadła do środka czytała kartę dań po raz trzeci. 

- Przepraszam za spóźnienie, były koszmarne korki. - Powiedziała kładąc torebkę na krześle i nachylając się w kierunku Emmy.  - Nie czekałaś długo, prawda? 

Agentka wstała i mocno uścisnęła siostrę. Widziały się pierwszy raz od prawie dwóch miesięcy. Kiedy Emma przeprowadziła się do Seattle w zasadzie zerwała kontakty z rodziną i odzywała się do nich tylko sporadycznie. Teraz dzwoniły do siebie średnio raz w tygodniu. 

-Nie, tylko chwilę. 

- To dobrze, jestem głodna jak wilk. Wiesz już co chcesz jeść? - Amy chwyciła leżące na stoliku Menu i zaczęła przerzucać kartki. 

- Tak...

 - To świetnie, ja chyba wezmę sałatkę z i może jaką zupę.

 Po tym jak złożyły zamówienie, Amy oparła łokcie na nieskazitelnie białym obrusie i uśmiechnęła się do Emmy. 

 - Jutro twój sądny dzień, prawda? Dzwoniłaś do mamy?

- To tylko kolacja bożonarodzeniowa - mruknęła Emma sięgając po kieliszek z białym winem. Nie chciała przyznać, że czuję się trochę nieswojo. 

- Emma, skarbie jak długo jesteś z Lucienem? 

- Jedenaście lat - zaczynała żałować, że powiedziała Amy o tym że zamierza przyprowadzić chłopaka na rodzinną kolację. Jej siostra mgliście kojarzyła Luciena, ale nie mogła uwierzyć że to ten sam mężczyzna którego poznała tak dawno temu. 

- Jedenaście? Dłużej niż Marion jest po ślubie z Martinem. A ja widziałam go tylko kilka razy! I na urodziny mamy przyszłaś z jakimś innym mężczyzną!

- Boże Amy, bądź ciszej - syknęła Emma, czując że rumieniec zaczyna wpełzać jej na policzki. Zauważyła, że para ze stolika obok zaczyna się im przyglądać. Kobieta miała nadzieję, że to dlatego iż rozpoznali w jej siostrze sławną modelkę. A nie dlatego, że tak głośno omawiała jej życie osobiste. 

- Za to Emmo - powiedziała, prostując się gdy kelner przyniósł ich przystawki. - Będę cię dręczyć do końca życia. Dalej nie mieści mi się to w głowie. Jak mogłaś mi nie powiedzieć, jak mogłaś im nie powiedzieć...

- Skup się na swojej sałatce - Emma sięgnęła po widelec i wsadziła do ust jedną z krewetek. 

- Musimy o czymś rozmawiać, a cała ta sytuacja jest bardzo interesująca.

Bez sercaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt