II 5.

370 22 2
                                    

Kiedy w poniedziałek Emma jechała do pracy, była w podłym humorze. Lucien wyjechał ze Seattle o osiemnastej, żeby wylądować w Nowym Jorku w nocy. Czuła, że nie spędziła z nim zbyt wiele czasu, zwłaszcza że w sobotę powiedział jej że musi coś załatwić i nie było go przez pół nocy.  Nie poprawiło jej nastroju to, że gdy tylko weszła do biura powiedziano jej że szef chce z nią porozmawiać. 

Jak skazaniec, poszła do biura Rotha i zapukała do drzwi. Od razu kazał jej wejść. 

- Ach Emmo, pracujesz teraz nad sprawą przemytu narkotyków prawda? 

 - Tak sir. 

- Nie będziesz więcej nad tym pracować. Zaleźli ciało dziecka na terenie parku narodowego. Willis zna więcej szczegółów i czeka na ciebie na parkingu. 

- Adam Willis.

 - Tak, jakiś problem? 

- Nie sir. 

Z Adamem nie rozmawiała właściwie od chwili zakończenia sprawy w Nowym Jorku. Ograniczali się jedynie do powiedzenia sobie cześć, kiedy mijali się na korytarzu. Nie była zbyt pełna entuzjazmu na wieść, że znów będzie musiała z nim pracować. Pożegnała się z Rothem i wysłała do Adama SMS-a. Odpisał jej, że ze pięć minut będzie na parkingu. Miała odrobinę czasu, więc wstąpiła do Mary Louise.  Kiedy w końcu dotarła na parking, Adam czekał przy jednym z służbowych SUV-ów. 

- Gregory powiedział mi, że ciało znaleziono w parku narodowym. Nie powiedział,  w którym dokładnie. 

Przeszła od razu do rzeczy, nie chcąc żeby jej wypomniał jej, że zejście na parking zajęło jej kilka minut więcej. 

- Na północ od Shelton, to jest Park Narodowy Olympic. Za zatoką-  dodał, widząc że jego słowa niezbyt wiele mówią Emmie. 

- Podobno wiesz coś więcej na temat tego dziecka. 

- Niewiele, w sumie tylko że to chłopiec. Ale wiem coś na temat Olympic  - powiedział, kątem oka lustrując jej sylwetkę. - Tutaj jest dopiero późna jesień, ale tam, w górach jest zima. Nie damy rady tam jechać w tych ubraniach. 

- To co? Mamy jechać się przebrać i spotkamy się tu za godzinę czy bierzemy służbowy samochód i jedziemy do mnie i później do ciebie. Właściwie, gdzie ty mieszkasz? 

Adam uśmiechnął się półgębkiem i kiwnął głową na czarnego SUV-a. 

- Mieszkam niedaleko przeprawy promowej, więc mój dom jest po drodze. 

- W porządku, jedźmy. 

Podróż do jej domu zajęła im wyjątkowo niewiele czasu. Zapytała Adama czy chce wejść do środka, ale powiedział że musi zadzwonić w kilka miejsc. 

Emma nie wiedziała w co ma się ubrać. Gustowała raczej w płaszczach, ale miała jedną kurtkę którą mogła ubrać na wyprawę do lasu. Przebranie się i zapakowanie do dużej torby wszystkich potrzebnych rzeczy zajęło jej wyjątkowo dużo czasu. Kiedy z powrotem znalazła się w samochodzie, Adam rzucił jej wymowne spojrzenie. 

- Może być, ale na twoim miejscu modliłbym się żeby ciało nie było głęboko w lesie - powiedział, krytycznie oceniając jej stój a w szczególności buty. 

- Dużo chodzisz po górach? 

- Tak - to było jedno z jego ulubionych hobby. - Tak w ogóle dzwoniłem to techników i koronera. Będą na miejscu przed nami. Miejsca pilnują teraz strażnicy leśni i lokalna policja. 

- A kto znalazł zwłoki? 

- Jacyś naukowcy, ale nie wiem dokładnie o co chodziło. W górach mają problemy z zasięgiem. 

                                                                                  ***

Emma była zaskoczona, że od pewnego czasu za oknem towarzyszy im zimowy krajobraz. Nie spodziewała się wysokich zasp i drzew uginających się pod ciężarem mokrego śniegu. Ledwo udało im się dojechać na miejsce, w którym umówieni byli ze strażnikiem leśnym, który miał ich zawieść w miejsce znalezienia ciała. Mieli przed sobą jeszcze godzinę jazy w głąb gór, a nie mieli łańcuchów na kołach.

- Ten facet miał tu być pięć minut temu. - powiedział, patrząc na zegarek. Na parkingu przed kempingiem stało kilka samochodów. Adam rozpoznał wśród nich auto należące do patologa i furgonetkę techników. 

- Daj mu trochę czasu. 

Zbliżało się południe, a na słoneczne wcześniej niebo zaczęły nadciągać grafitowe chmury. Emma miała nadzieję, że strażnik zdąży zanim zacznie padać śnieg. Niecałe dziesięć minut później, usłyszeli niski warkot silnika. Obok ich samochodu zaparkowała terenówka, z logiem parku narodowego na boki. W zasadzie jednocześnie wszyscy wysiedli z samochodów. Emma od razu pożałowała, że nie ma cieplejszych rękawiczek. 

- Jesteście z FBI, prawda? Nazywam się Steven Recher. 

-  Emma Leblanc, to jest Adam Willis - powiedziała, ściskając wyciągniętą dłoń mężczyzny. Miał silny uścisk, ale spodziewała się tego po człowieku jego wzrostu. Resztę trudno było jej ocenić, bo gruba kurtka maskowała jego tors. Podobnie jak czapka i i szalik uniemożliwiały zobaczenie jego twarzy. Mogła zobaczyć jedynie piwne oczy, otoczone drobnymi zmarszczkami. Dlatego obstawiała, że miał około czterdziestki. 

- Miło mi, ale żałuje, że w takich okolicznościach. Lepiej wsiadajmy, bo zanosi się na opady. 

Posłusznie wsiedli do terenówki, a Emmą szybko zaczęła dziękować Bogu, że nie ma choroby lokomocyjnej. Nigdy nie jechała po tak wyboistej drodze. 

- Mamy dosyć szczątkowe informacje i zastanawialiśmy się czy może wie pan kto dokładnie znalazł ciało  - Adam nie miał zamiaru marnować czasu.

- Ludzie z uniwersytetu. Prowadzą badania na temat populacji wilków w parku. Idąc po śladach jednej z watach trafili na rozwleczone zwłoki i zadzwonili po nas, a my po was. Nie macie nic przeciwko temu, że zabraliśmy ich do naszego schroniska?- Oderwał na moment wzrok od przedniej szyby i popatrzył na siedzącego obok Adama. 

- Tak, nie ma problemu. Nie było sensu żeby czekali przy ciele. Jednak chcielibyśmy z nimi dzisiaj porozmawiać. 

- Oczywiście, zawiozę was później. 

 Emma obserwowała zimowy krajobraz jednym uchem słuchając rozmowy jaką prowadził Adam ze strażnikiem. Coraz trudniej było jej się skupić. Zaczynała czuć ucisk w okolicy serca. W panice zaczęła przeszukiwać kieszenie kurtki zastanawiając się czy wzięła ze sobą przygotowany przez czarownice eliksir. Zażyła go tuż przed wyjściem z domu, ale nie była pewna czy zabrała go ze sobą. Przez to, że Lucien był w Seattle od czwartku prawie zapomniała, że musi mieć go w pobliżu przez cały czas.  Odczuła niesamowitą ulgę, gdy znalazła niewielką butelkę. Siedziała na tylnym siedzeniu, więc udało jej się zażyć trzy krople specyfiku bez wzbudzenia podejrzeń siedzących z przodu mężczyzn. 

Adam zaczął rozmawiać ze Stevenem na temat parku. Wypytywał na temat najbardziej uczęszczanych szlaków i ich dostępności w tym okresie. Planował wybrać się na jeden ze szczytów w najbliższych tygodnia. 

- A wilki? - Zapytała Emma, gdy Steven zaczął opowiadać o zamieszkujących tą okolicę zwierzętach. Jak dużo ich jest w tych lasach? - To pytanie Emmy wywołało uśmiech na twarzy strażnika.

- Co najmniej trzy watahy. 

Kiedy Steven zaczął mówić o wilkach, nie byli w stanie namówić go na rozmowę o czymkolwiek innym. Emma wiedziała, że na traumatyczne wydarzenia, a zobaczenie ciała dziecka na pewno do takich należało, wyzwalały w człowieku różne reakcje. Steven chciał zapomnieć o tym co widział, dlatego w tym momencie nie mieli zamiaru go naciskać. Sami doskonale pamiętali jak to jest po raz pierwszy zobaczyć zwłoki. Po za tym za kilkanaście minut sami mieli się przekonać jak wygląda miejsce zbrodni. 

Bez sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz