27.

563 54 2
                                    

Miała wrażenie, że zaraz ugotuje się żywcem. Pot oblewał całe jej ciało, a ona nie mogła się ruszyć. W końcu udało jej się uwolnić. Kołdra wylądowała na ziemi, a Emma usiadła na łóżku. W ułamku sekundy zorientowała się, gdzie jest. Była w swoim mieszkaniu, we własnym łóżku, a obok niej leżał Lucien. Prawie rozpłakała się radości. Pamiętała wszystko co wydarzyło się poprzedniej nocy. Dlatego szybko zdjęła z siebie bluzę i podkoszulek. Praktycznie wszystkie rany jakie zadał jej Jim Thomas zniknęły. Nadal bolały ją miejsca, w których połamał jej kości. Tak samo jak nadal wrażliwa rana na brzuchu. Emma położyła się, opierając głowę na piersi Luciena. Bardzo żałowała, że jej wampir jeszcze śpi. Jednak i tak jego obecność działała na nią uspokajająco. 

Chciała wziąć prysznic, ale dopiero po kwadransie miała na tyle siły żeby wstać. Musiała zmyć z siebie pot i zaschniętą krew. Pomimo tego, że dopiero się obudziła była całkowicie wyczerpana. Podejrzewała, że ma to coś wspólnego z utratą krwi. Nie mogła stać, więc usiadła na dnie kabiny prysznicowej. Doprowadzenie się do porządku zajęło jej mnóstwo czasu. Zwłaszcza umycie włosów, które były posklejane zakrzepłą krwią. 

Przebrała się w czyste ubrania i z kuchni zabrała butelkę z wodą. Oddawała swoją krew wystarczająco długo żeby wiedzieć, że musi wypić jej jak najwięcej. Wróciła do sypialni i ułożyła się na łóżku, wtulając się w bok Luciena. Do zachodu słońca zostało kilka godzin, więc nie było mowy o tym żeby wampir się obudził. 

Emma zdrzemnęła się mniej więcej godzinę, a później jej brzuch zmusił ją do zadzwonienia po jedzenie na wynos. Zamówiła obiad w swojej ulubionej tajskiej restauracji, a później zjadła go, siedząc w łóżku. Nie miała ochoty na nic innego, poza leżeniem obok swojego wampira. Odetchnęła z ulgą, kiedy w końcu odzyskał świadomość. 

- Jak się czujesz? - Zapytał, przyciągając ją do siebie. 

Emma położyła głowę na jego piersi i głośno odetchnęła. Poczuła, że do ust napływają jej łzy. Dopóki Lucien był nieprzytomny lepiej panowała nad swoimi emocjami. 

- Lepiej - powiedziała, składając krótki pocałunek na jego ustach. - Wygrałeś.

- Tak, wygrałem - położył dłoń na jej policzku i starł pojedynczą łzę. - Przepraszam kochanie, wybaczysz mi? 

- Tak - z jej tonu jednoznacznie wynikało, że nie chce więcej o tym mówić. Lucien to uszanował i przez kilka dobrych minut leżeli w milczeniu, przytuleni do siebie. Jednak nie mogli sobie pozwolić na spędzenie całej nocy w ten sposób. 

- Masz siłę żeby iść ze mną czy wolisz zostać w domu? - Zapytał, kątem oka spoglądając na zegarek. 

- Iść gdzie?

Lucien odetchnął głęboko i przez moment zbierał myśli. Nie wiedział od czego zacząć. Zbyt wiele rzeczy przychodziło mu do głowy. 

- Głosowanie było kulminacyjnym punktem tegorocznego zebrania rady. W zasadzie gdyby nie to, że doszło do walki pomiędzy mną, a Amadeo rada powinna rozjechać się do domów już wczoraj. 

- Więc przyjęcie odbędzie się dzisiaj - mruknęła, kładąc głowę na jego piersi. Wyjście z domu było teraz ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę. 

- Mogę iść sam, nie musisz iść ze mną jeśli nie chcesz. 

- Nie chcę zostać sama - przed wschodem słońca, świadomość tego że Lucien jest obok pozwalała jej zachować spokój. Wiedziała, że się załamie jeżeli wampir wyjdzie z mieszkania. - Ile mamy czasu? 

Bez sercaWhere stories live. Discover now