17.

713 52 1
                                    

Do rezydencji wróciła o dwudziestej. Była całkowicie wyczerpana. Po rozmowie z Amy, postanowiła poszukać odpowiedniego prezentu. Niestety nie znalazła nic godnego uwagi, co mieściło się w jej budżecie. Po za tym przebywanie w domu po zachodzie słońca powodowało u niej gęsią skórkę. Miała świadomość, że Jim Thomas żyje i jest na wolności i to nie pozwalało jej się uspokoić. Co gorsza, gdy wjechała na teren rezydencji cały podjazd pełen był samochodów. 

- Nie wiedziałam, że będziemy mieli gości.

Więź jaka łączyła ją z Lucienem pozwalała im porozumiewać się telepatycznie. Jednak rzadko z tego korzystali. Rozmowa w ten sposób w zwyczajnych okolicznościach była bez sensu. Lucien jej nie odpowiedział, co lekko ją zirytowała. Jednak nie miała mu tego za złe, wyczuwała jego frustrację. Wjechała samochodem do garażu i z rezygnacją weszła do środka. Bez słowa minęła dwóch stojących przy schodach ochroniarzy. 

Gwar rozmów można było usłyszeć już od wejścia.  Emma podała swoją kurtkę jednemu z mężczyzn których Lucien zatrudniał jako lokai. Robił to tylko w bardzo wyjątkowych sytuacjach. Kiedy Emma weszła do ogromnego salonu na parterze, jej obawy się potwierdziły. Rozpoznawała część zgromadzonych w pomieszczeniu wampirów. to znaczyło, że przynajmniej część rady właśnie przyjechała do Nowego Jorku. 

Emma nie pasowała do tłumu. Miała na sobie ciemne jeansy i gruby, ciemnoszary sweter. Inne kobiety miały na sobie koktajlowe sukienki. Praktycznie wszyscy trzymali w dłoniach kieliszki, wypełnione krwią. Emma szybko zauważyła, gdzie stoi jej wampir. Właśnie rozmawiał z dwójką mężczyzn, z których jeden wyglądał dziwnie znajomo. 

Emma podeszła do nich i położyła mu rękę na ramieniu. 

- Dobry wieczór - powiedziała, lekko kłaniając się rozmówcom Luciena. - Przepraszam za spóźnienie. Powinnam się przebrać? - Dodała, w myślach, gdy wampir nachylił się i pocałował ją w policzek. 

- Nie, wyglądasz pięknie - jego dłoń wylądowała na jej talii. - Pozwolicie panowie, że przedstawię wam moją towarzyszkę. Emma Leblanc. Emmo, to Albert Staufen i Serafino Navarez. Członkowie rady. 

Emma uśmiechnęła się i uścisnęła dłoń obu mężczyznom. Konwenanse wymagały od niej przeprowadzenia chociaż kilku minut uprzejmej rozmowy, ale kiedy dowiedziała się że Aurelie już przyjechała przeprosiła gości i oddaliła się do odległego końca salonu. 

Kiedy Aurelie zobaczyła, że Emma idzie w jej kierunku wstała i położyła kieliszek z krwią na stoliku. Uściskały się, a wampirzyca złożyła dwa pocałunki na policzkach Emmy. To Lucien był stwórcą Aurelie, dlatego Emmę i wampirzycę łączyły bardzo bliskie relacje. Na pierwszy rzut oka Aurelie nie wyglądała na kogoś kto może rządzić jednym z najważniejszych obszarów Europy. Była o wiele niższa od Emmy o wręcz filigranowej budowie. Jej twarz, okalały jasne blond włosy. Wyglądała jak anioł, ale Emma  znała ją na tyle żeby nie dać się zwieść. Była nieślubną córką Ludwika XV, samodzielną władzę jako królowa wampirów objęła tylko trzydzieści lat po swojej śmierci. Była wręcz nadzwyczajnie silna, inteligentna i czarująca. Emma kochała ją bardziej niż swoje rodzone siostry.

- Bardzo się cieszę, że cię widzę - Aurelie chwyciła dłonie Emmy. Usiadła na sofie, a Emma szybko poszła w jej ślady. 

- Lucien nie powiedział mi, że przyjedziesz już dzisiaj. 

- Chciał ci zrobić niespodziankę - powiedziała wampirzyca, uśmiechając się szeroko. Rzadko opuszczała Francję. Najczęściej widywały się, gdy Lucien zabierał Emmę na tygodniowe wakacje do swojej ojczyzny. 

- W końcu mu się udało - spotkanie z przyjaciółką było jedyną dobrą rzeczą jaka spotkała ją po przyjeździe do Nowego Jorku. 

Nie rozmawiały od ponad roku. Odcięcie się od Luciena, oznaczało również zostawienie za sobą Aurelie. Dlatego miały wiele do nadrobienia. Podczas rozmowy z Aurelie, Emma zapomniała o zmęczeniu. Była zbyt pochłonięta opowiadaniem o swoim życiu w Seattle i słuchaniu wampirzycy. 

Bez sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz