24.

599 48 5
                                    

Z Filadelfii wyjechali, gdy tylko zaszło słońce. Emma nie odzywała się do niego przez całą drogę. Lucien przyjechał do miasta własnym samochodem i miał zamiar nim wrócić. Dlatego zorganizował kogoś kto miał odwieść auto Emmy do wypożyczalni. Połączenie prawie pustej autostrady, szybkiego samochodu i brawurowej jazdy Luciena sprawiły, że do Nowego Jorku dojechali w nieco ponad półtorej godziny. Wampir zaparkował na parkingu pod ich apartamentowcem. Głosowanie miało się odbyć dokładnie o północy, więc jeszcze miał sporo czasu.

- Będziesz musiała się pospieszyć - powiedział, gdy wsiedli do windy.

- Dlaczego?

- Bo idziesz dzisiaj na urodziny swojej matki. I o ile się nie mylę, jesteś już spóźniona.

- O nie - całkowicie wyleciało jej to z głowy. Wiele ważniejszych spraw w ostatnim czasie zaprzątało jej myśli. - Nie mogę iść...

- Obiecałaś swojej siostrze, prawda? - powiedział, otwierając drzwi do ich mieszkania.

Emma jęknęła i weszła do środka. Spotkanie z jej rodziną byłoby ukoronowaniem tego koszmarnego tygodnia.

- Nie mam prezentu.

Lucien poszedł do salonu i przyniósł jej niewielkie pudełko. Gdy je otworzyła, jej oczom ukazała się para złotych kolczyków z niewielkimi perłami.

-Świetnie - mruknęła, obracając pudełeczko w dłoniach.

- Becker zaraz przyjdzie, a ty musisz się przygotować - powiedział, patrząc na wiszący na ścianie zegar.

- Becker, dlaczego?

- Chcę się upewnić, że nic ci się nie stanie. To po pierwsze, a po drugie chcę żeby dzisiaj zniknął mi z oczu.

Emma uznała swoją porażkę. Podała Lucienowi kolczyki i poszła do łazienki. Planowała wziąć szybki prysznic, ale strugi gorącej wody cudownie działały na jej napięte mięśnie. Dlatego spędziła w łazience dużo dłużej niż zakładała. Później zrobiła prosty makijaż i rozczesała jeszcze lekko wilgotne włosy. Spośród kilku sukienek, które znajdowały się w garderobie wybrała czerwoną, o najprostszym kroju.

- Baw się dobrze - powiedział, wręczając jej torebkę z prezentem.

- Na pewno będę - mruknęła, wychodząc. 

                                                                                             ***

Kiedy stanęła przed drzwiami do mieszkania jej rodziców, miała odwrócić się na pięcie i odejść. Gdyby była z Lucienem, pewnie udałoby się jej go przekonać do tego pomysłu. Jednak ze stojącym za jej plecami Beckerem nie miała wyboru. Zapukała do drzwi i czekała aż ktoś jej otworzy. 

- Państwo? - Zapytał mężczyzna, który otworzył drzwi. 

- Emma Leblac  - powiedziała, patrząc na pracownika obsługi. To było bardzo w stylu jej matki, aby zatrudnić firmę do obsługi przyjęcia które organizowała we własnym mieszkaniu. 

Mężczyzna wpuścił ją do środka. Emma odwróciła się do nadal stojącego na korytarzu Beckera. 

- Zawołam moją matkę - powiedziała, idąc w głąb apartamentu. Albo jej matka albo jej ojciec musieli zaprosić Davida do środka. 

Bardzo szybko udało jej się znaleźć jej matkę, pomimo tego że apartament był pełen ludzi. Stała przy stołach z przekąskami. Rozmawiała z nieznany Emmie dwoma kobietami. Jak zawsze wyglądała jak z żurnala. Ciemnogranatowa suknia podkreślała jej szczupłą figurę, a blond włosy wcale nie wyglądały na farbowane. Na prawdę nie wyglądała na swoje sześćdziesiąt cztery lata. 

Bez sercaWhere stories live. Discover now