14.

770 62 3
                                    

Gdy weszła do swojej sypialni na łóżku leżała już zapakowana torba podróżna. Lucien siedział obok i czytał kopię akt, które zabrała ze sobą. Nawet nie zauważyła, kiedy wszedł do środka. W normalnej sytuacji Emma miałaby ogromne kłopoty, gdyby ktoś się o tym dowiedział. Cywile nie mieli wglądu w akta sprawy. Oczywiście z Lucienem sprawa wyglądała inaczej. Gdy tylko miał na to ochotę mógł czytać w jej myślach, więc utrzymywanie przed nim pozorów było bez sensu. 

- Już mnie spakowałeś - powiedziała, rozglądając się po pokoju. 

- Tak, w czasie gdy rozmawiałaś ze swoim partnerem. Chyba go nie polubię. 

Emma przewróciła oczami i zabrała mu z rąk dokumenty. 

- Nie musisz go lubić - otworzyła torbę i wsadziła akta na samą górę. - Gdzie jedziemy? 

- Na wieś.

Słysząc to, zagryzła wargi. Lucien miał apartament przy Madison Avenue. Mieszkali w nim wspólnie przez prawie siedem lat. Gdyby wampir postanowił tam jechać, Emma wróciłaby do domu z samego rana. Niestety, zapewne z pełnym rozmysłem zadecydował o wyjeździe do Sand Point. Teoretycznie była to tylko godzina drogi od jej domu. Jednak w praktyce oznaczało to fortunę wydaną na taksówkę. W Sand Point Lucien posiadał dosyć sporą rezydencję. Spędzał tam dość dużo czasu, zwłaszcza kiedy chciał odpocząć od zgiełku miasta, a nie miał na tyle czasu aby lecieć do Francji. 

- Świetnie - mruknęła, zabierając torbę i wchodząc z pokoju. 

                                                                 ***

W czasie drogi do Sand Point, Emma zasnęła. Obudziła się dopiero wtedy, gdy Lucien próbował ją wyciągnąć z samochodu. 

- Nie udało ci się - mruknęła, sama wchodząc z auta. Zapięła kurtkę i rozejrzała się po przeciągając się jak kot. Rzuciła okiem na rezydencję. W żadnym z okien nie paliły się światła. - Która godzina? 

- Kilka minut po trzeciej. Chodźmy - wyciągnął dłoń w jej kierunku.

 Emma ujęła ją i razem podeszli do drzwi wejściowych. Musiała przyznać, że uwielbiała ten dom. Zbudowany w na początku lat dwudziestych był według niej jednym z najlepszych budynków art deco jakie widziała w życiu. Lucien dbał żeby nadal tak pozostało.

Jednak Emma była bardziej zainteresowana dojściem do sypialni. Weszła na drugie piętro i pchnęła pierwsze drzwi po prawej stronie. Gdy zapaliła światło, zauważyła że od czasu jej ostatniej wizyty w tym miejscu nic się nie zmieniło.  

- Spakowałeś moją piżamę? - Zapytała, siadając na przykrytym białą pościelą łóżku. 

- Tak - wszedł za nią do pokoju i położył torbę na stoliku nocnym. Wyciągnął ze środka podkoszulek i parę spodni i podał je Emmie. 

- Dzięki - skierowała się prosto do łazienki. Nie spieszyła się. Wzięła długi prysznic, a później dokładnie wysuszyła głowę. 

Gdy wróciła do sypialni, Lucien leżał na łóżku. Sam przebrał się już w spodnie od piżamy. Jego nagi tors rozpraszał Emmę o wiele bardziej niż chciała to przyznać. 

- Przyjechałam tu z tobą, nie będę spać w tym samym łóżku co ty. 

W rezydencji było w sumie dziewięć sypialni w tym Osiem przeznaczonych dla gości, które mieściły się na pierwszym piętrze.

- Dlaczego? 

- Naprawdę o to pytasz?

- Bardzo cię przepraszam za wszystko co wydarzyło się w zeszłym roku - podszedł do niej i ujął jej twarz w dłonie. - Nie masz pojęcia jak bardzo żałuję, że wyjechałem wtedy ze Stanów. Chciałbym zmienić to co się wtedy stało, ale nie mogę. 

Bez sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz