Rozdział 30.1

160 32 26
                                    

Zakończenie Jesieni


„Chwalę twoją urodę! Wy, ludzie Hu, naprawdę jesteście nieromantyczni!"






Niestety, zbytnie martwienie się nikomu nie przyniosłoby pożytku. Chen Xing w dzieciństwie najbardziej lubił chodzić na festiwale, ale niestety został wtedy zabrany w odległe góry. Naturalnie chciał się dobrze bawić po tylu latach izolacji.

- W każdym razie - zaczął Chen Xing - czy pamiętasz, jak powiedziałeś, że dopóki wyleczę Che Luofenga, zrobisz wszystko?

- W końcu o tym wspomniałeś? - Zapytał Xiang Shu. - Czekałem, aż wypowiesz to zdanie od dłuższego czasu. Chcesz, żebym był twoim Obrońcą, prawda? Skoro obiecałem, to oczywiście dotrzymam słowa.

Chen Xing, który nie sądził, że Xiang Shu zaakceptuje to w tak bezpośredni sposób, był całkowicie zaskoczony.

- Myślałem o tym, co powiedziałeś w tych dniach - powiedział Xiang Shu.

- Hej, wytrzeźwiej, nie tego chcę - odpowiedział Chen Xing. - Za jakiego rodzaju człowieka mnie uważasz? Czy jest jakiś sens zmuszać cię, abyś był moim Obrońcą, kiedy twoje serce nie chce?

Przyszła kolej na zaskoczenie Xiang Shu; zmarszczył brwi, patrząc na Chen Xinga oczami pełnymi podejrzeń.

- Zabierz mnie na jutrzejszy Festiwal Zakończenia Jesieni i bawmy się, dobrze? - Zapytał Chen Xing z uśmiechem.

Xiang Shu wpatrywał się w Chen Xinga. Po długim milczeniu w końcu odpowiedział:

- W porządku.

W dniu Festiwalu Zakończenia Jesieni w Chi Le Chuan odbyło się bezprecedensowe wielkie wydarzenie. Po ułożeniu dobrego wina, wołowiny i baraniny na oczyszczonym, pustym obszarze, wszystkie plemiona ustawiły długi stół na jeden li[1], aby ludzie mogli jeść i pić. Szesnastu Hu organizowało prawie dziesięć konkursów, z galopem na koniu, łucznictwem jeździeckim, zapasami, oswajaniem byków i tak dalej... Krótko mówiąc, była to hałaśliwa impreza!

[1] 1 li = 500 m.

Chen Xing, wiwatując, gdy tylko zobaczył tak żywą scenę, udał się w stronę, gdzie znajdowało się pełno ludzi, podczas gdy Xiang Shu przygotowywał ceremonię strzelania dla uwielbienie nieba. Chen Xing błąkał się przez długi czas; głośno wiwatował w tętniącym życiem klubie zapaśniczym, poszedł też grać z Husami, korzystając ze swoich funduszy medycznych. Wygrywając, kupił kucyka w kolorze wina od jakiegoś Xiongnusa i jeździł po całym miejscu.

- Boski Doktorze! - Pospiesznie zawołał młodzieniec Tiele, który szukał go przez pół dnia. - Wielki Chanyu szuka ciebie! Szybko idź na platformę!








- Xiang Shu! - Krzyknął Chen Xing. - Co sądzisz o koniu, którego właśnie kupiłem?

Wiele osób zgromadziło się już przed platformą w tym czasie, Chen Xing podprowadził konia. Xiang Shu, który stał na wysokiej platformie z jadeitową kokardą w dłoni, był ubrany w zbroję Tiele wykonaną ze szczerego złota, która podkreślała jego piękną klatkę piersiową i atrakcyjne, zgrabne mięśnie brzucha. Powiedział z twarzą pełną gniewu:

- To ty powiedziałeś, że chcesz, żebym zabrał cię na zabawę, ale rano zniknąłeś!

Chen Xing uśmiechnął się, patrząc na Xiang Shu. Kiedy pochylił się lekko w bok, naprawdę wyglądał jak nefrytowe drzewo zwrócone w stronę wiatru[2]. Przez chwilę męczył się z mózgiem, ale spośród wszystkich wierszy, książek i pism, których nauczył się przez całe życie, żaden nie miał odpowiednich słów, którymi mógłby go opisać.

Dinghai Fusheng Records | Tom 2: Cangqiong Yilie [PL]Where stories live. Discover now