Rozdział 44.2

108 29 4
                                    

Samotna walka


Chen Xing wciąż był przykuty łańcuchem i z wielkim trudem zdarł szatę, aby przykryć górną część ciała Xiang Shu. Patrząc na jego zmęczoną i zakrwawioną twarz, pomyślał, że wciąż jest taki przystojny. Ledwie się powstrzymał, by nie wyciągnąć ręki i nie dotknąć twarzy Xiang Shu. W tym momencie jego umysł zrodził pomysł, najwyraźniej zachęcając go do zrobienia czegoś, aby wyrazić swoją wdzięczność wobec Xiang Shu.

- Jak daleko jest stąd do Karakorum? – Zapytał Chen Xing.

- Jeden dzień i jedna noc – odpowiedział Xiang Shu.

Czy przyszedłeś mnie uratować, gdy tylko zostałem złapany?

- Chcesz coś zjeść? – Chen Xing zapytał raz jeszcze. – Czy jesteś głodny?

- Jeść co? – odezwał się obojętnie Xiang Shu. - Czy możesz mi znaleźć coś do jedzenia? Zjeść ciebie? Jak myślisz, ile masz liang[1] mięsa?

[1] 1 liang = 1/16 jin = 31,25g.

Chen Xing musiał porzucić temat.

Oddech Xiang Shu ustabilizował się i juz nic nie mówiąc, zasnął. Chen Xing usiadł obok, lekko oparty o niego. Otoczenie było ciche; jedynym dźwiękiem, jaki słyszał, był szelest wiatru przechodzącego przez góry i lasy. W tym momencie wydawało się, że wszystkie niebezpieczeństwa oddaliły się od nich, a na całym świecie był tylko ten spokojny śnieg i wyniosłe góry.

Przepraszam – powiedział w sercu Chen Xing.

Gdybym jednostronnie nie uczynił cię moim Obrońcą, nie przysporzyłbym ci tylu kłopotów. Chen Xing westchnął w sercu, ale w tej sprawie był bardzo zdezorientowany. W ostatnim czasie Chen Xing przyzwyczaił się do traktowania Xiang Shu jako swojej ostatniej nadziei, ponieważ kiedy został porwany, walczył ciężko i ryzykował dla niego życiem.

Chen Xing opierał się nieznacznie o jego ramię, ale Xiang Shu, wciąż z zamkniętymi oczami, podniósł rękę i owinął ją wokół ramion Chen Xinga, przyciągając nieco bliżej siebie. Ta akcja zdawała się napełniać Chen Xinga nieskończoną odwagą, a jego chwilowa frustracja znikała jak dym w powietrzu.

Chen Xing powoli pochylił się. Oparł głowę na ciele Xiang Shu i spojrzał na opustoszałe groby przed sobą.

- Co? – Xiang Shu nagle się odezwał.

- Co? – Zapytał Chen Xing.

- Lampion Serca – odpowiedział zwięźle Xiang Shu.

- Lampion Serca? – Zdziwił się Chen Xing. - Ale ja go nie używam?

Xiang Shu otworzył oczy i z powątpiewaniem powiedział:

- Czuję to. To tak, jakbyś cały świecił.

- Ja? – Chen Xing podniósł głowę, ale Xiang Shu przycisnął ją tak, że jego głowa wciąż leżała na jego ciele. Opierając się na nim, Chen Xing poczuł się lepiej, ale nie potrafił powiedzieć, dlaczego.

- Widziałeś Che Luofenga? – Xiang Shu zmienił temat.

- En – Chen Xing przedstawił przybliżony zarys wydarzeń. Xiang Shu zmarszczył brwi.

- Zhou Zhen stał się żywym trupem wkrótce po swojej śmierci, podobnie jak Youduo - powiedział. - Gdzie ukrywali się przez te wszystkie lata?

To był również punkt, który najbardziej zaintrygował Chen Xinga. Gdyby Duchowe Qi świata nadal istniało, mogliby zapytać yao, które można znaleźć wszędzie w górach lub innych obszarach.

Dinghai Fusheng Records | Tom 2: Cangqiong Yilie [PL]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon