Rozdział 44.1

102 28 8
                                    

                                        Samotna walka

Bitwę tę można śmiało nazwać szczytem życia Xiang Shu. Jeden samotny mężczyzna rzucający wyzwanie sześćdziesięciu tysiącom ludzi; było to porównywalne z tym niepokonanym Bogiem Wojny, który siedmiokrotnie szarżował samotnie przez szeregi wroga na starożytnym polu bitwy pod Dangyang prawie dwieście lat temu. Bez względu na to, ilu zabił, kawaleria Rouran wciąż nadchodziła, a Xiang Shu, który walczył samotnie, tracił siły. Kiedy usłyszał słowa Chen Xinga: „Nie możesz ich wszystkich pokonać, po prostu uciekaj!", poczuł się tak, jakby w jego klatce piersiowej coś zabolało. Wbrew pierwotnej intencji słów, zamiast tego wznieciły krew w całym jego ciele. Nie bał się śmierci i po raz kolejny poszedł na całość na dno urwiska!

Chen Xing wspinał się na górę rękami i nogami, a z dołu widział Xiao Shana próbującego podważyć kamienny filar; cała jego osoba skakała w górę i w dół na pazurach, a on używał całej swojej siły. Ale wtedy Che Luofeng podniósł ostrze i wycelował je prosto w Chen Xinga, który wciąż się wspinał! Chen Xing nie odważył się krzyknąć, obawiając się, że odwróci to uwagę Xiang Shu, więc nie miał innego wyjścia, jak tylko zacisnąć zęby i huśtać się na klifie.

- Psie Han, czas twojej śmierci... - wściekał się Che Luofeng.

Wtedy kamienny filar na platformie przewrócił się i uderzył w talię Che Luofenga.

Zanim Chen Xing zdążył wyraźnie zobaczyć, co się stało, poczuł, że coś miga mu przed oczami. Zobaczył Che Luofenga z otwartymi ramionami i kamiennym filarem podążającym za nim prosto w jego kierunku. Twarz Che Luofenga wyglądała okrutnie, gdy go mijał.

Chen Xing natychmiast podniósł wzrok i krzyknął:

- Xiao...

Jeszcze nie skończył, kiedy tysiące kamiennych filarów pociągnęło za sobą żelazny łańcuch i woosh! – Chen Xing również został ściągnięty w dół i poleciał prosto na dno urwiska! Poczuł, że nagłe pociągnięcie musiało zniekształcić jego wyraz twarzy.

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA.....

Prawa ręka Xiang Shu drżała z wyczerpania, więc przełożył miecz do lewej. Kiedy już miał nakłonić konia do wejścia na górę, zobaczył kamienny filar staczający się zza armii Rouran. To sprawiło, że ziemia zadrżała, gdy filar ciągnął skutego łańcuchami Chen Xinga w dół klifu!

- Strzeż się spadających kamieni... - krzyknął z daleka Chen Xing, który był ciągnięty przez łańcuch jak latawiec dryfujący na wietrze,.

Zhou Zhen, który dowodził armią, odwrócił głowę i zobaczył ogromny kamień staczający się i miażdżący prawie dziesięć tysięcy kawalerii Rouran. Ten obrót wydarzeń wcale nie był dobry, więc szybko się zebrał, aby uniknąć tego ogromnego filaru, który spadał ze szczytu góry. Xiao Shan natychmiast ruszył za nim, a Sima Wei z czarną zbroją pokrywającą całe ciało, rzucił się z góry, by go ścigać. Zdesperowany Sima Wei rzucił swoją tarczą. Obrócił się, gdy przelatywał obok, idealnie równając się ze stopami Chen Xinga.

- AAAAAAAAAA... - Język Chen Xinga niemal wyleciał na wietrze. Z filarem ciągnącym go w dół, nadepnął na tarczę i zaczął zjeżdżać jak na nartach: zsuwać się w lewo i prawo – wciąż skuty kajdankami. Filar miażdżył wszystko, na co wpadł, a kawaleria Rouran nie miała wystarczająco dużo czasu, aby go uniknąć. Podobnie jak wałek do ciasta, filar spłaszczył zarówno jeźdźców, jak i konie w naleśniki mięsne.

Chen Xing przez chwilę poczuł zawroty głowy i zmienił kierunek, podczas gdy Xiao Shan próbował rzucić się na niego kilka razy. Na szczęście nie tylko nie upadł, ale nawet zdołał się ustabilizować. Zajęty robieniem uników Zhou Zhen niespodziewanie zapomniał na chwilę, że Xiang Shu wciąż tam jest. Spanikowany, rzucił się do kanionu. Xiang Shu po raz kolejny zrobił obrót w powietrzu, aby wsiąść na konia i ścigał Zhou Zhena.

Dinghai Fusheng Records | Tom 2: Cangqiong Yilie [PL]Where stories live. Discover now