Rozdział 41.1

117 35 4
                                    

Bęben Zheng


„I wtedy to zobaczył. Na drugim końcu równiny kilka tysięcy żywych trupich kawalerzystów powoli się zbliżało.




Xiao Shan ukrył się za plecami Chen Xinga, Xiang Shu spojrzał na niego, a następnie zapytał:

- Co zamierzasz zrobić z tym dzieckiem?

Chen Xing również był nieco zaniepokojony. Zabierać go ze sobą, aby dowiedzieć się, gdzie znajduje się Perła Dinghai? Obawiał się, że jeśli przyprowadzi ze sobą Xiao Shana, narazi go to tylko na niebezpieczeństwo. Ale Lu Ying mu go powierzył, więc jak mógł go zostawić?

- Co o tym sądzisz? - Chen Xing zapytał Xiang Shu.

- Powinien wrócić tam, skąd przybył. Jest potomkiem Huhanye Chanyu, najbardziej odpowiednim miejscem dla niego jest bycie z jego klanem.

Według Lu Yinga, klan Huhanye zginął w Longcheng, ale Xiongnu nadal tam byli. Czy jednak mogli zaopiekować się Xiao Shanem? Chen Xing był sceptycznie nastawiony. Co więcej, tak naprawdę nie wiedział, czy Xiao Shan chce zostać w Longcheng, czy nie.

Xiao Shan wydawał się wyczuwać, że dyskutują o znalezieniu dla niego miejsca, w którym mógłby się osiedlić. Pokazał lekko zaniepokojony wyraz twarzy, co sprawiło, że Chen Xing całkowicie przestał mówić.

Chen Xing nieco oczyścił Xiao Shana i zmył z niego brud podczas kąpieli. Był zaskoczony, gdy odkrył, że chłopiec nie był tak ciemnoskóry, jak myślał, a zamiast tego zobaczył blady i schludny wygląd. Pożyczył dla niego dziecięce ubrania od Xiongnu, aby je założył. Chociaż Xiao Shan i Xiang Shu wcale nie wyglądali podobnie, ich postawa sprawiała, że przypominali ojca i syna.

Jeden duży, drugi mały, a ich twarze nie tylko wyglądały na zrzędliwe i aspołeczne, ale także majestatycznie. Na pierwszy rzut oka było jasne, że nie można z nimi zadzierać.

- Skąd pochodzi muzyka? - Chen Xing wziął Xiao Shana za rękę, gdy stali na jednej z ulic Karakorum. Usłyszał dźwięk fletu dochodzący z oddali i szybko podszedł, obserwując przy tym krwawy zachód słońca. Po kąpieli Xiang Shu stanął na szczycie wieży bramy miejskiej. Zwrócony w stronę Chi Le Chuan, trzymając w rękach flet Qing, zamknął oczy, grając starożytną pieść ludzi za Wielkim Murem.

Wielu ludzi Hu z Chi Le Chuan, a także mieszkańców Longcheng, wyszło ze swoich domów, podeszło pod mury miejskie i uklękło na ulicy.

Chen Xing powoli podszedł do wieży. Przez pewien czas był naprawdę zafascynowany faktem, że Xiang Shu może grać na flecie Qiang! W świecie pokrytym śniegiem Chen Xing zobaczył Xiang Shu w szacie myśliwskiej Hu; jego ubrania kołysały się i trzepotały jak smocze wąsy. Flet Qiang w jego dłoni brzmiał głębokim i dźwięcznym tonem, a pod ponurym niebem wzbierał wiatr i kłębiły się chmury; atmosfera była wypełniona uczuciami, które mogły poruszyć duszę.

Dźwięk fletu Qiang był czysty i stanowczy. Wydawało się, że dwie silne armie walczą w intensywnej bitwie. Innym razem brzmiało to tak, jakby morze szalało, a fale wzbierały, wlewając wszędzie wodę. Potem ton się zmienił i stał się odgłosem grupy dzikich gęsi lecących daleko. Nagle wzniósł się i stał się sceną dziesięciu tysięcy koni galopujących za Wielkim Murem, zanim stopniowo się uspokoił, brzmiąc tak łagodnie i miękko jak płatki śniegu, które pokrywały cały świat. Wreszcie, w najłagodniejszej melodii, stał się balladą dla dusz, kierując wszystkimi duszami tych, którzy poświęcili się w Chi Le Chuan, aby w końcu powrócić do matki ziemi.

Dinghai Fusheng Records | Tom 2: Cangqiong Yilie [PL]Where stories live. Discover now