00

412 24 0
                                    

Harry Edwardzie Styles, za złamanie zasad Akademii zostajesz wydalony z jej szeregów. Złamałeś jedno z najważniejszych praw, które obowiązuje w naszych szeregach od lat.

Też mi prawo, banda alfocentrycznych dziadów, pomysł brunet, kiedy pakował ostatnie rzeczy do swoich walizek i pudeł, które miał schowaną w jednej z szaf. Był wściekły jak jeszcze nigdy wcześniej. Na wszystko. Na siebie, na świat, na swoją rodzinę, a już najbardziej na tą cholerną Akademię. Poczuł się, jakby wszystko splunęło mu w twarz, śmiejąc się, kiedy on ledwo powstrzymywał łzy, starają się utrzymać spokojną twarz. Jak mógłby inaczej, kiedy właśnie tracił okazję do spełnienia swojego największego marzenia?Jedynego, które napędzało całe jego życie i powodowało, że każdego dnia wstawał, chcąc uczyć się kolejnych nowych rzeczy. Stawać się lepszą wersją siebie.

Chciał być pilotem. Nawigować ogromne maszyny, latające w te wszystkie rejony galaktyki. Siedzieć na mostku, decydując o tak wielu rzeczach jednym kliknięciem. Ustalając najlepszy kurs, nawet jeśli po chwili kontrolę miałby przejąć autopilot.

Niezależnie od wszystkiego jedno w jego życiu było pewne. Chciał spędzić swoje życie w kosmosie, poznając jego zakamarki, chociaż wiedział, że jego rola nie byłaby czysto badawcza. Ale widok innych planet czy planetoid jedynie z pokładu statku by mu wystarczył. Po prostu pragnął tego tak mocno, jak jeszcze niczego wcześniej, a kiedy kilka lat wcześniej dostał list z Akademii, że przyjęli go, piszczał niemal z radości, tym bardziej, gdy uwierzyli w jego nieco sfałszowane badania, które wskazywały na to, że jest betą, a nie omegą. Chociaż te drugie również uczyły się w akademii, to ich rola kończyła się najczęściej na oficerach medycznych bądź na tłumaczach.

Jednak Harry miał zupełnie inne marzenia. Może i mógłby pomagać ludziom, ale... Ale to nie byłoby dla niego to. Zaś bycie tłumaczem? Cóż, zanim dostałby się na poważny statek, gdzie podróże byłyby zaplanowane w inne miejsca galaktyki, to może byłby tym zainteresowany. Jednak to wymagało lat i awansów.

Ale teraz mógł jedynie spoglądać w niebo i zaciskać pięści. Nie rozumiał tego, dlaczego Omegi nie mogły zajmować innych miejsc. Inżynierowie pokładowi najczęściej byli betami, podobnie jak miało to miejsce z oficerami naukowymi. Czasami, jeżeli wyniki były odpowiednio wysokie, tak jak w przypadku Harry'ego, mogli również starać się o przydział do grup nawigacyjnych czy jako pierwszy oficer dla kapitana. A Alfy? Dla Alf był przeznaczony właśnie mostek, no, może jego największa część. Najważniejsze role na statku, gdzie mogli pilotować, zajmować się bronią, choć również mogli pracować na niższych stanowiskach. Nie każda alfa była od razy przypisywana jako przyszły kapitan. Ale nadal ich perspektywy zawodowe były o wiele, wiele szersze.

Spojrzał jeszcze na drugą stronę pokoju, gdzie mieszkał jego współlokator. Był betą, jednak nie był kłamcą tak jak Styles. Chłopak wybrał karierę inżyniera. Harry zawsze z pewnym podziwem widział, jak ten wyliczał kolejne dziwne równania, albo grzebał w jakiejś części, którą zdobył nie wiadomo dokładnie skąd. Ale przecież jego zajęcia z zaawansowanej mechaniki nieba czy teorii i obsługi napędów nadświetlnych również sprawiały, że siedział czasami po nocach. Bo nawet jeśli niemal wszystko było skomputeryzowane, oni również potrzebowali typowej, niemal książkowej wiedzy, która mogła przydać się niemal w każdym momencie.

Teraz był na ostatnim semestrze i czekały już na niego egzaminy, a później przydział na pierwszy statek. Cóż, prawdę mówiąc, już nic na niego nie czekało.

Ale jego wiedza miała się właśnie zmarnować. Gwiezdna kartografia, zaawansowana nawigacja... wszystko było na nic. Lata ciężkiej pracy i wyrzeczeń na rzecz jak najlepszych ocen i nagród. Harry mógł podrzeć wszystkie notatki i książki, jakie tylko miał. Został z niczym. Przyjmą go do pracy może w jakimś podrzędnym barze w dokach, gdzie cumowały podejrzane promy, a załoga oddawała się piciu alkoholu i podrywaniu ziemskich Omeg bądź niebezpiecznych piękności z innych planet.

A to wszystko przez jeden, cholerny implant. Wszczepiał go sobie od piętnastego roku życia. Był wynalazkiem stworzonym przez pewną grupę omeg. Trzymano to w tajemnicy przed niemalże wszystkimi. Oczywiście rodzice wiedzieli, że ich syn nie jest ani betą, ani alfą, a jednak zaryzykowali i pomogli mu sfałszować badania. Może nie sądzili, że zajdzie tak daleko i to właśnie dlatego zgodzili się na wszystko.

I tak mijał jego ósmy rok poddawania się tej kuracji, gdzie wcześniej nigdy nie zapominał o tym, aby raz na pół roku wymienić wszczepiony w skórę lek. Jego zapach zaczął wydzielać się w nieodpowiednim momencie i po prostu wpadł. Jednak masa testów i stres spowodowały, że zapomniał, a Najwyższa Rada Akademii zadecydowała o jego usunięciu.

Wiedział, że Omega, która dopuściła się takiego oszustwa powinna zostać skazana, jednak czuł, że jego rodzice mieli duży wpływ na wyrok władz. Był im wdzięczny, ale czuł i tak żal. Doskonale wiedzieli, jakie to było dla niego ważne, a jednak nic z tym nie zrobili. Pozwolili, aby marzenia ich dziecka legły w gruzach.

Zamknął w końcu swoje walizki i spojrzał jeszcze na pokój, gdzie spędził ostatnie lata swojego życia. Najlepsze lata, jeśli miał być szczery. Wiedział, że gdyby nie kariera inaczej byłby już w małżeństwie z odpowiednią Alfą, która miała zapewnić mu dobrobyt ale na pewno nie szczęście. Ale on nie chciał żadnej alfy, on chciał przygody i wiedzy!

Miał dużo rzeczy do zabrania, jednak na szczęście miał swój własny pojazd, do którego wszystko miało się zmieścić. Inaczej byłby udupiony na całej linii. Narzucił na siebie kurtkę, wiedząc, że strój kadeta mógł schował tylko i wyłącznie do szafy, przypominając sobie o nim podczas bardziej sentymentalnych dni, kiedy będzie rozpaczał nad przeszłością.

I kiedy opuszczał pokój z bólem serca oraz z pełnią nienawiści do Akademii, nie wiedział jeszcze, że czeka go coś jeszcze bardziej niesamowitego. Lepszego niż służba wypełniona Dyrektywami i latami prób starania się o awans, który koniec końców i tak by mu nie przypadł.

Po prostu na wszystko miał przyjść czas.


✓ | Somewhere between the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz