30

247 21 0
                                    

Louis zaczął robić się jeszcze bardziej natrętny i drażliwy. Nie była to jakoś specjalnie dziwna sprawa i każdy wiedział, że alfa zbliżał się do tych dni, kiedy władzę nad statkiem przejmował Zayn. Załoganci musieli jednak przyznać, że kapitan i tak był przyjemniejszy w obejściu, kiedy na pokładzie był teraz również Harry, który dwoma słowami i muśnięciem w policzek potrafił uspokoić każdą sytuację.

Tak samo było i teraz, Louis był gotowy powiedzieć kilka nie miłych słów, chociaż nie stało się nic złego. Sprawdzali wszystko przed wygaszeniem systemowe kiedy mieli mieć wolne na czas nieprzyjemnego stanu kapitana, ale Tomlinsonowi zdawało się nie podobać to, że tak długo trwał ten cały proces. W końcu wylądowali później niż zamierzali przez drobny błąd w obliczeniach. Normalnie nie byłoby to aż takim problemem, ale... Było, jak było. Wszyscy starali się być spokojni, ale nie było łatwo, tym bardziej, że ruja była kwestią dnia, a może jedynie godzin.

— Kapitanie, możesz tutaj podejść, proszę? — zapytał spokojnie Harry, odwracając się od steru, który zaraz schował się w panelu. Chociaż wylądowali chwilę wcześniej, to on zawsze dla bezpieczeństwa trzymał je jeszcze przez chwilę, aby być przygotowanym na potencjalną ucieczkę.

I Tomlinson nie mógł odmówić niczego swojej omedze, już na pewno nie w takim stanie. Szybko znalazł się obok bruneta, a ten pozwolił sobie nagiąć nieco ich zasady i złapał go za dłoń. Ba, w ciągu ostatnich kilku dni przekroczyli swoje granice, ale w końcu wszystko było w dobrym celu.

— Co takiego chciał mi pan powiedzieć powiedzieć, panie Styles? Coś z systemem?

— Nie, wszystko gra, ale czułem, że jesteś zdenerwowany, kapitanie — powiedział miękko Styles, nieco cichszym tonem niż wcześniej i zaciskając nieco mocniej ich dłonie. — Stres nie działa na ciebie dobrze przed rują, powinieneś oddać dowodzenie i już teraz odpoczywać.

— Ty ratowałeś statek w czasie gorączki, więc i ja dam sobie radę jeszcze przez jakiś czas. Zresztą, czuję, że zaraz niespecjalnie będę mógł ruszyć się gdziekolwiek bez ciebie.

— W takim razie możesz tutaj przy mnie postać, kiedy reszta będzie kończyć sprawdzanie poszczególnych systemów i pokładów, a ja wydam raport o sprawności lotu. Chwila spokoju dobrze ci zrobi, prawda? Potem wrócimy do kwater i nikt nie będzie nam przeszkadzał.

I Louis zdecydowanie nie zachował się w tym momencie jak alfa, która miała mieć ostatnie zdanie w każdej rozmowie, ponieważ kiwnął jedynie głową, ulegając omedze. Harry widział przez moment wzrok wdzięczności u reszty osób na mostku, po czym puścił dłoń szatyna i wrócił do swojej pracy. Kilka dni wolnego będzie dla niego przyjemne, nawet jeśli cały ten czas spędzi z rozszalałą alfą.

Kiedy schodzili z mostka, Louis uścisnął ręce z Malikiem, a ten obiecał, że zajmie się statkiem jak najlepiej, nawet jeśli nie będzie on w podróży. W razie czego miał komunikować się z Harrym i może zakończyło się to lekkim warknięciem że strony alfy i śmiechem omegi.

Szybko znaleźli się na odpowiednim pokładzie. Louis cały czas trzymał się blisko bruneta, nawet jeśli jego natura jeszcze nie upominała się o nic intymnego. Harry oczywiście pozwalał trzymać się za rękę, czy przytulać dłużej niż mieli to w zwyczaju. Całą noc poświęcił na czytanie o rui, aby dowiedzieć, czego miałby spodziewać się po Louisie.

W sypialni alfy leżały już wcześniej przygotowane ubrania omegi i prywatne szpargały jak chociażby szczotka do włosów. Miało to pomóc w utrzymaniu zapachu Harry'ego w pomieszczeniu, a i oni po samej rui będą potrzebować dnia czy dwóch na zregenerowanie sił, więc dobrze było mieć najważniejsze rzeczy przy sobie.

✓ | Somewhere between the starsOù les histoires vivent. Découvrez maintenant