25

214 18 0
                                    

Pozostałe dni wolnego minęły jak w oka mgnieniu. W końcu Harry również opuścił pokład i zaczął zwiedzać nowe miejsce. Louis oczywiście w większości przypadku mu towarzyszył, o ile Horan nie wcisnął się pierwszy i syczał na alfę, mówiąc, że nie był zaproszony na wieczór omeg. Oczywiście Harry śmiał się wtedy pod nosem, co kompletnie zajmowało umysł Tomlinsona na tyle, że Niall miał wystarczającą ilość czasu na to, aby zwiać razem ze Stylesem ze statku.

Wydawało się, że ta dwójka zaczęła rywalizować o uwagę omegi, co było dla Harry'ego niemalże komiczne. W końcu drobny Niall był w stanie doprowadzić do kontolowanego wybuchu, aby tylko zdobyć czas z brunetem. Sam zainteresowany nie rozumiał jednak tej walki między ich dwójką. Jasne, czas z Louisem był dla niego całkiem przyjemny, ale jednak możliwość rozmowy z inną omegą była dla Harry'ego równie ważna.

— On mi cię zabiera — powiedział z irytacją w głosie kapitan, kiedy drugi dzień z rzędu jego zaproszenie na spędzenie wspólnego wieczoru zostało odrzucone.

— Czy ty jesteś zazdrosny? — zapytał Harry, uśmiechając się pod nosem. — Zresztą, nie jesteśmy razem. Nie masz monopolu na mój wolny czas, chociaż nawet i wtedy nie będziesz go miał.

— Jestem zazdrosny, i co z tego?

— Nic, ale dobrze, że chociaż się do tego przyznajesz — mruknął Styles, owijając rękę wokół ręki alfy. — Niall chce iść na lokalne jedzenie, ja też jestem go ciekawy. Ale kiedy wrócę, mogę poświęcić dla ciebie minutę czy dwie, abyś nie czuł się niechciany. Lubię widok z okna w twoich kwaterach. Jest zdecydowanie większe niż moje.

— Znajdę sobie inne towarzystwo i będzie nici z okna — burknął Louis. Nie był tak zazdrosny o nikogo innego jak właśnie o Horana.

— Nie wątpię w to, kapitanie. Zajmuję fotel po lewej. A teraz idę. Inaczej Niall naprawdę wparuje do tych kwater, a tego byś chyba nie chciał.

Po tym Harry specjalnie musnął policzek alfy, wiedząc, że to zirytuje mężczyznę jeszcze bardziej, po czym opuścił kwatery, zostawiając go samego. Zdecydowanie nie miał zamiaru mu niczego ułatwiać, chociaż nie planował bezsensownie utrudniać. Jeszcze czego.

Szybko zlokalizował Nialla. Omega już na niego czekała, kopiąc lekko w ścianę korytarza.

— Wiesz, że w końcu coś zepsujesz? — rzucił Harry zamiast przywitania, a główny mechanik spojrzał na niego.

— Nie zepsuję, sam zrobiłem tutaj większość rzeczy, wiem, ile wytrzymają — rzucił Horan, jakby wcale się tym nie przejmował. — Idziemy?

Harry kiwnął głową i opuścili statek. Miejsce, w którym się znaleźli było pełne neonów, osób z różnorakimi modyfikacjami ciała oraz głośne. Ale to było w końcu coś innego dla bruneta niż szum na pokładzie i twarze tych samych osób.

— Na pewno kapitan znów się pieklił — rzucił złośliwie Horan.

— Nie zbliża ci się gorączka, bo nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek był taki złośliwy.

— Nieważne.

— Niall, mi przecież możesz powiedzieć wszystko.

— Powiem ci, ale nie tutaj. Potrzebuję coś przegryźć i się dowiesz.

Harry kiwnął głową. Nieco martwił się o swojego przyjaciela, więc przyśpieszył nawet kroku, aby tylko pojawić się jak najszybciej na miejscu.

Uznali, że zatrzymają się w miejscu, które przypominało wielkie, ziemskie targowisko. Znaleźli miejsce, z którego pachniało im najlepiej. Zatrzymali się i wybrali coś dla siebie.

— Nie sądziłem, że tak szybko zaprzyjaźnisz się z Louisem.

— Uświadomiłem sobie, że lepiej zaryzykować i żałować niż nie zrobić nic i żałować podwójnie. To nie jest na razie nic poważnego, bardziej kręcimy się wokół siebie. Zresztą, ile my się znamy? To i tak nieważne, skoro przez większość czasu prawie skakaliśmy sobie do gardeł. Mów lepiej, co jest z tobą! Martwię się.

— Jestem w ciąży, nie miałem gorączki, no i wyszło dlaczego — burknął Nialla. — Ale nie chcę tego dziecka.

— A drugi rodzic?

— Nieważne, rozmawialiśmy o tym, ale on też nie jest najbardziej ucieszony na ten fakt. To wpadka. A zresztą będę musiał opuścić załogę, jeżeli miałbym je zostawić. Jak mogę pracować w maszynowni i zajmować się tym — powiedział, wskazując na swój brzuch. — Nigdy nie chciałem ich mieć. Śmieszne, że ludzie oczekują, że omegi są rodzinne. Ja chcę pracować, a nie babrać się w tym wszystkim.

— No to co stoi na przeszkodzie? Niall, jeżeli masz się męczyć i obydwie strony wyrażają chęć do nieposiadania dzieci?

— Wiem, nawet mam już wszystko ustalone. Ale pytałeś, co ze mną nie tak, więc ci odpowiadam. Za kilka dni będzie lepiej.

— To z kim spędziłeś tak upojne chwile?

— Z Malikiem — wyrzucił z siebie Horan, sięgając po swój napój. — Nie gap się tak na mnie, cholera. Wiem, że mówiłem ci, że spędzam swoje gorączki z alfą, a on jest inną rasą, gdzie nie ma takiego podziału, ale co to za różnica. Stało się, to się stało.

— Nie oceniam cię. Ważne, żebyś ty czuł się dobrze.

— No to masz szczęście, że stajesz po właściwej stronie. Ja pierdolę, jak nic zmienię opinię o tych implantach i wszczepię sobie ze dwa tak dla pewności. Nie mam ochoty przechodzić przez to drugi raz — mruknął Niall, ale w końcu lekko się uśmiechnął. — Lepiej mi poopowiadaj o sobie. Muszę cię siłą wyrywać z rąk pana kapitana. Mam nadzieję, że chujec nie potrąci mi za to z wypłaty, bo zmienię jego fotel w fotel tortur.

— Poczekaj, poczekaj, a to nie ty mówiłeś, że gówno cię obchodzi moje życie seksualno-uczuciowe?

— Jestem omegą z podwyższonym poziomem hormonów, złym humorem i ochotą na dobre jedzenie, więc mogę na chwilę zapomnieć o swojej zasadzie. Już nie mogę wytrzymać, ostatnio

I Harry zaśmiał się, ale opowiedział swojemu przyjacielowi wszystko. Dla niego również było to oczyszczające, że mógł zwierzyć się komuś trzeciemu i dostać świeżą opinię na temat tego wszystkiego.

— Wpadłeś — zaśmiał się Niall, machając swoim cienkim patykiem, na którym miał wysmażone lokalne mięso. — Nie gadaj mi, że nie.

— Mówiłem ci, że chcę dać temu szansę. Jasne obydwaj musimy się postarać, ale chyba to będzie szło w dobrą stronę, chociaż to dopiero początek.

— Proszę cię, wziął cię na tekst o uśmiechu jak supernowa. Jak gówniarz w szkółce. Nie wygrzebiesz się z tego.

— Spadaj, jeszcze zobaczysz, jak zaczną między nami wychodzić różnice i kłótnie! — oburzył się Styles, mrużąc lekko oczy. — Na razie to świeże, więc jest miło. A zresztą, cholero jedna, ja cię nie oceniam, a ty mnie tak.

— Bo ja jestem twoim przewodnikiem w tym świecie alf, Harry.

— Chuja, a nie przewodnikiem — burknął brunet.

Zaśmiali się w tym samym czasie, a on naprawdę poczuł w końcu, że żył tak, jak chciał.

A przecież jeszcze tyle na nieco czekało!


✓ | Somewhere between the starsNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ