Głos

6.6K 141 66
                                    

*Perspektywa Shane'a*:

Tony leżał nieprzytomny na łóżku. Miał podłączone rurki z tlenem. Czułem się bezsilny, bo nie mogłem nic zrobić. On mnie potrzebował, a ja kurwa siedziałem i chciałem wierzyć, że to coś pomoże. Nie wiem, czy miałem jakieś jebane omamy, ale gdzieś z tyłu głowy słyszałem jego głos, proszący mnie, abym go nie zostawiał.

Mój organizm był wycieńczony, ale nie byłem w stanie spać. Nawet jedzenie mnie obrzydzało. Nie mogłem nic przełknąć. Miałem w dupie, że prędzej czy później zemdleje z odwodnienia. Liczył się tylko Tony.

Hailie dostała wypis, a Will i Vince pojechali z nią do domu. Dylan miał zostać, bo wiedział, że się stąd nie ruszę, choćby mieli mnie stąd wynieść siłą. Bałem się, że jeśli go opuszczę to sobie sam nie poradzi. Nie mogłem mu tego zrobić. Nie mogłem zostawić go samego. Taki był niepisany pakt bliźniaków i tylko my go rozumieliśmy. Nie musiałem patrzeć w lustro, aby wiedzieć jak wyglądam. Zapewne miałem podkrążone i czerwone od płaczu oczy. Dylan przyniósł mi wodę, ale nawet jej nie tknąłem.

-Shane, od 12 godzin nic nie piłeś, ani nie jadłeś. Nie możesz tak funkcjonować.

-Przepraszam, ale nie mogę...- po policzku spłynęła mi łza, którą Dylan od razu zauważył.

-Wyjdzie z tego. Przecież jest silny. Lekarz mówili, że wybudzenie może trwać do 24 godzin, więc ma jeszcze czas.

Bardzo chciałem, aby słowa Dylana się spełniły. Przecież ja bez tego gniota sobie nie poradzę. Kto będzie mnie wkurwiać, jak go nie będzie? Nie. Musiałem wyrzucić tę myśl z głowy. On musi żyć. Musi. Koło 16 przyjechał Vince, Will i Hailie. Dylan od razu podszedł do Vincenta. Słyszałem ich rozmowę.

-Vince, Shane tak dłużej nie wytrzyma. Za chwilę znajdzie się na łóżku obok Tony'ego. Spróbuj go przekonać, bo ja nie dałem rady- po tych słowach Vince podszedł do mnie.

-Shane, wiem, że ci ciężko, ale nie spałeś od wczoraj. Napij się chociaż wody, jeśli nie chcesz znaleźć się obok Tony'ego- powiedział stanowczo.

Wiedziałem, że prędzej zwymiotuję tę wodę, niż zdąży ona dotrzeć do mojego organizmu, dlatego uległem i z westchnieniem położyłem się na kanapie koło siedzącego tam Dylana. Przymknąłem powieki, ale to na nic. Co chwila zmieniałem pozycję, aż w końcu podniosłem się do siadu i ukryłem twarz w dłoniach.

-Nie mogę...- westchnąłem.

Podeszła do mnie Hailie i usiadła obok. Wtuliła się w moje ramię i szepnęła.

-Tony nie chciałby, abyś przez niego zaniedbywał siebie. Kiedy zemdlejesz, nie będziesz mógł przy nim siedzieć.

Zastanowiłem się nad jej słowami. Miała rację. Znów przymknąłem powieki i z niechęcią czekałem, aż porwie mnie fala zmęczenia. Przysnąłem tylko na chwilę, bo w mojej głowie pojawił się Tony. Powiedział mi, że mnie nie opuści. Ten głos był coraz bardziej słyszalny. Tkwił w moich myślach i ciągle powtarzał te słowa.

-Nie opuszczę cię, bo nie jestem w stanie- powtórzył jeszcze raz, ale tak realistycznie jakby naprawdę mówił to Tony.

Od razu wyrwałem się ze snu, dusząc krzyk i podbiegłem do łózka Tony'ego. Rodzeństwo patrzyło na mnie zdziwione i wtedy coś zobaczyłem. Tony otwierał oczy. Wybudził się. Czy on naprawdę przyszedł do mnie we śnie? Albo może mi się zdawało? Teraz najważniejsze było, że się obudził i patrzył na mnie. Czułem się jednocześnie fatalnie i szczęśliwie.

-Wyglądasz gorzej ode mnie- uśmiechnął się, na co go przytuliłem.

-Jesteśmy bliźniakami. Wyglądamy tak samo jełopie- szepnąłem mu do ucha.

-------------------------

Miało być dopiero jutro, ale wstawiam jeszcze dziś :)

Ocena, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz