Kłótnia

2.8K 86 74
                                    

*Perspektywa Hailie*:

Bliźniacy patrzyli na siebie złowrogo. Zrobiła się przez to bardzo gęsta atmosfera. Stwierdziłam, że nie będę się wtrącać i skupiłam się na jedzeniu. 

Zauważyłam jak nagle twarz Shane'a lekko złagodniała. Zaczęli coś sobie szeptać. Tony złościł się coraz bardziej, natomiast Shane próbował zachować spokój i nie wybuchnąć. 

Ponownie odwróciłam od nich wzrok, jednak już po chwili ja, Dylan, Will, a nawet Vincent patrzyliśmy na nich. Obaj gwałtownie wstali i nachylili się nad stołem, który jako jedyny powstrzymywał ich od pozabijania się.

-To nie jest kurwa twoja sprawa!- krzyknął Tony i jak gdyby nigdy nic ruszył do swojego pokoju, a Shane oczywiście za nim.

-Kurwa weź tak tego wszystkiego nie utrudniaj i powiedz o chuj ci chodzi!- słyszeliśmy ich krzyki, które ściszyły się, gdy byli już na górze.

Popatrzyliśmy na siebie z Dylanem i Willem, a następnie spojrzeliśmy na Vincenta.

-Nic z tym nie zrobisz?-zapytał Dylan.

-Owszem, zrobię. Jednak jak widać mają sobie coś do wyjaśnienia i póki nie przejdą do fizycznych czynów, nie będę się wtrącał. Moja cierpliwość oczywiście też ma granicę, więc zainterweniuję jeśli tego nie wyjaśnią wystarczająco szybko.

Nie mogliśmy podważyć jego decyzji, więc po prostu wróciliśmy do jedzenia, ignorując przy tym hałasy, które docierały do nas z góry. Nie rozumieliśmy nic z tych wszystkich krzyków, ale wyglądało to na poważną kłótnię. 

Siedzieliśmy tak około 5-10 min, aż nagle Vince odszedł od stołu.

-Dosyć tego- powiedział i ruszył na górę do bliźniaków.



*Perspektywa Tony'ego*:

Shane dalej męczył mnie o to, co się ze mną dzieje. Zaczął mnie już naprawdę wkurwiać.

 Staliśmy teraz w moim pokoju z przymkniętymi drzwiami i wrzeszczeliśmy na siebie. Wiedział, że kłamałem, więc nie miałem nic do stracenia.

-Widziałem mamę, okej?! Tam wtedy w szpitalu. Dlatego nie spałem. Jestem jebanym psychopatą i miałem jakieś pierdolone zwidy! Teraz dasz mi spokój?!

-Musisz komuś o tym powiedzieć! Bynajmniej Vincentowi! Przecież ty potrzebujesz pomocy!

-Nie potrzebuję jej! Kurwa Shane czy ty musisz się do wszystkiego wpierdalać?!

-Muszę, bo kurwa jak widać sam nie umiesz o siebie zadbać i trzeba ci tłumaczyć, co powinieneś z tym zrobić!

-Japierdole nie wytrzymam z tobą!- przewróciłem oczami.- Czego nie rozumiesz w słowach ,,to nie twoja sprawa"?!

Przerwał nam Vince, który wszedł właśnie do pokoju. Oboje spojrzeliśmy na niego, bo tego jeszcze brakowało, aby zaczął się przypierdalać.

-Skończyliście już?- zapytał stanowczo.- Co się z wami dzieje?

-Nic. Nie wpierdalaj się- powiedziałem.

-Wyrażaj się jak do mnie mówisz. O co wam poszło?

-O nic- odpowiedzieliśmy jednocześnie.

-Czyli mam rozumieć, że drzecie się na pół domu, bez powodu?

-Vince kurwa daj nam spokój- westchnął Shane.

-Jeśli usłyszę jeszcze jeden krzyk, to źle się to dla was skończy- wyszedł.

Z powrotem wróciłem wzrokiem na mojego bliźniaka.

-Powtórzę: Nie twoja sprawa. Mam w dupie twoje zdanie i weź się już kurwa ode mnie odpieprz!- zniżyłem ton tak, aby tylko Vince się nie przypieprzył.

-Musisz coś z tym zrobić!- trzymał przy swoim.

-Nie zrobię i mam nadzieję, że ty też nie zrobisz nic za mnie.

-Szanuję twoje wybory, więc nikomu nie powiem, jednak naprawdę proszę cię zrób coś z tym, bo ja się kurwa o ciebie boję!

-Wypierdalaj.

-Co?- zapytał zdziwiony.

-Nie słyszałeś? Wypierdalaj! Nie mam ochoty widzieć twojej mordy.

-To nie patrz w lustro, bo jesteś moim cholernym odbiciem!

-No i kurwa git, a teraz wypierdalaj z tego pokoju, a najlepiej też z mojego życia! Nie potrzebuję cię! Nie potrzebuję, rozumiesz to kurwa?! Spierdalaj stąd!

-Jak sobie kurwa życzysz! Pierdol się skurwielu jebany!- wyszedł trzaskając drzwiami.

Nie mogłem wytrzymać. Wręcz kipiałem złością. Niewiele myśląc wybiegłem z domu ignorując, że kilka godzin temu wróciłem ze szpitala i wskoczyłem na motocykl. 

Jechałem przed siebie, aby tylko znaleźć się jak najdalej. Dopiero po kilkunasty minutach jazdy zdałem sobie sprawę, że zjebałem i to po całości. Doszczętnie spierdoliłem naszą relację i nie zapowiadało się, aby coś umiało ją naprawić. 

-----------------------------------

Hej :) Dzisiaj trochę dłuższy rozdział. Czy Shane i Tony zdołają się pogodzić oraz jak bardzo trudne, a w szczególności bolesne to będzie? Kontynuacja już jutro!

Przypominam też, że rozdziały wstawiam codziennie <3

Pozdrawiam cieplutko!

Ocenka, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz