Telefon

2.4K 59 67
                                    


*Perspektywa Shane'a*:

Razem z Tony'm podjechaliśmy pod gabinet jakiegoś psychologa. Tym razem był to mężczyzna. Vince chyba chciał uniknąć sytuacji, która wydarzyła się, kiedy po raz pierwszy zapisał nas na sesję.

-Na samym początku pozwolę sobie wspomnieć iż dostałem od niejakiego Vincenta Monet wskazówki do postępowania z wami- zaczął mężczyzna.

Spodziewaliśmy się tego, więc byliśmy dobrze przygotowani.

-Proszę was, abyście się przedstawili.

Milczeliśmy. To była nasza strategia, aby przetrwać tę sesję. Nie śmialiśmy się, nie uśmiechaliśmy ani nie wywracaliśmy oczami. Siedzieliśmy neutralnie, co było do nas niepodobne. Co jakiś czas tylko spoglądaliśmy na siebie.

-Głosu wam zabrakło?

Nie odpowiedzieliśmy.

-Czyli mamy ciężki przypadek... rozumiem- powiedział bardziej do siebie niż do nas i zapisał coś w swoich notatkach.- Teraz pozostaje nam ustalić, czy to milczenie jest spowodowane nieśmiałością lub innym problemem w komunikacji, czy wspaniałym aktorstwem. Gratuluję, bo zdaje mi się, że to ten drugi scenariusz jest prawidłowy. Aktorstwo bardzo dobre, ale mnie nie oszukacie- obleciał nas wzrokiem.

Trwaliśmy w ciszy przez następne 5 minut.

-Dlaczego to robicie? Jestem tu po to, aby wam pomóc, więc wykorzystajcie to. Nie znaleźliście się tutaj bez powodu. Widzę, że w waszym życiu wydarzyło się coś, co powoduje lęk. Moim zadaniem jest dowiedzieć się co.

Mądrze powiedziane, ale nie byliśmy gotowi. Nam samym było ciężko o tym gadać. Nawet nie powiedzieliśmy Vincentowi, a mieliśmy się zwierzać jakiemuś obcemu mężczyźnie. 

Jeszcze przed spotkaniem z nim postanowiliśmy, że będziemy mówić tylko to, co konieczne, a resztę szczegółów przemilczymy. 

Reszta sesji przebiegła... dobrze. Nic z niej nie wyciągnęliśmy, ale w jakimś stopniu zebraliśmy się w sobie, aby jeszcze raz spróbować przegadać to z Vincentem. Mieliśmy do niego iść od razu po przyjechaniu do rezydencji, jednak okazało się, że ma jakieś ważne spotkanie i nie ma go nawet w domu. 

 Dosiedliśmy się do Hailie, która siedziała w salonie. Na telewizorze włączony był jakiś serial, ale nie była na nim skupiona. Całą swoją uwagę przekierowała na telefon. Nagle zaczęła się do niego podejrzanie uśmiechać.

-Siema, co tam masz takiego ciekawego?- podchodząc wyrwałem jej telefon.

Zamurowało mnie. Nie wiem jak opisać emocje, które mi wtedy towarzyszyły. Byłem tak wkurwiony, że wręcz kipiałem frustracją. 

Moja siostra wysyłała sobie serduszka z jakimś zjebem. Nie wiedziałem kto to, ale automatycznie poczułem chęć zamordowania tego jakże odważnego śmiałka, który odważył się wysłać jakąkolwiek wiadomość do Hailie. W pośpiechu podałem telefon naszej siostry Tony'emu.

-Hailie- zacząłem ostro- zabiję go...

-----------------------------------------------

Jak myślicie, co bracia Monet zrobią Liamowi i jakie będą tego skutki? 

Kontynuacja już jutro!


Ocenka, krytyka i błędy -> ->


Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz