To nie tak miało być

3.8K 89 23
                                    

*Perspektywa Shane’a*:

Siedziałem na podłodze i opierałem głowę o ścianę patrząc w sufit. Will i Vincent poszli dowiedzieć się czegoś od lekarzy, ale ci nie potrafili im nic powiedzieć. Hailie opierała głowę o umięśnione ramię Dylana i dyskretnie płakała. Zawsze najbardziej przeżywała, gdy coś się nam działo. Skoczylibyśmy za nią w ogień, a ona na nami. Od gapienia się w biały sufit odciągnął mnie odgłos otwieranych drzwi bloku operacyjnego. Wyszedł z niego chirurg, który operował Tony’ego. Wszyscy podnieśliśmy się i podeszliśmy bliżej.

-Pręt przebił państwa bratu płuco. Niestety po usunięciu ciała obcego, wystąpiły zmiany w układzie oddechowym, spowodowane jakąś niegroźną dotychczas wadą wrodzoną i boimy się, że nie uda nam się tego naprawić- zrobił przerwę na oddech.- Dlatego najbezpieczniejszą opcją będzie przeszczepienie kawałka płuca. Problem w tym, że nie mamy dawcy, a potrzebujemy go na teraz. Inaczej Tony może nie przeżyć.

-Co pan proponuje?- zapytał Vince.

-Najlepsza zgodność będzie jeśli dawca będzie z rodziny.

-Mogę być dawcą, chcę się przebadać- powiedziałem.

-Dobrze, w takim razie zaprowadzę pana- jak powiedział, tak też zrobił.

Reszta mojego rodzeństwa również zaświadczyła, że mogą być dawcami, jednak ja mogłem mieć najlepszą zgodność, dlatego jako pierwszy zostałem zbadany. Nieco później dostałem wyniki. Zdiagnozowana u mnie tą samą wadę co u Tony’ego. Nie była ona groźna, dlatego nie musiałem nic z tym robić, jednak nie mogłem być dawcą.

Ta informacja mnie złamała. Nie chciałem się z nią godzić, ale nie miałem innego wyjścia. Zgodność dostał Vince, co mocno nas zdziwiło. Zawsze był poważny, opanowany i nie okazywał emocji, a teraz mieli go pociąć i odciąć kawałek płuca. Był po zawale i palił cygaro, ale jednak dostał zgodę lekarza. Wzięto go na salę operacyjną, a my zostaliśmy w poczekalni.

Oczywiście kurwa nie minęła nawet godzina, a chirurg wrócił z kolejnymi złymi wieściami.

-Podczas wymieniania płuca doszło do pewnych komplikacji i Tony zaczął mocno krwawić. Dalej walczymy z opanowaniem krwotoku, ale potrzebna jest nam krew do transfuzji. Zamówiliśmy ją już z innego szpitala, jednak może nie dojechać na czas.

-Mam tą samą grupę krwi, dlatego pan tu jest, prawda?- zapytałem, choć już znałem odpowiedź.

-Zgadza się. To nasza ostatnia szansa.

Pielęgniarka zaprowadziła mnie do pomieszczenia, w którym zaczęto pobierać ode mnie krew. Protestowałem, żeby oddać jej więcej niż było w procedurach, aby mieć pewność, że wystarczy. Nie wykłóciłem się o wiele, ale przynajmniej o trochę więcej.

Kiedy skończono i mogłem wrócić na poczekalnię poczułem się trochę słabo. Już wcześniej byłem zmęczony, a teraz jeszcze bardziej, co mocno mnie dobiło. Operacja przebiegła pomyślnie i Tony razem z Vincentem zostali przewiezieni na salę. Dylan i Hailie pojechali do domu, a ja zostałem z Willem. Siedziałem przy łóżku bliźniaka i wgapiałem się w jeden z monitorów, do którego był podłączony.

-Shane, połóż się- powiedział Will.- Musisz odpocząć młody.

-Nie wiem czy dam radę.

-Chociaż spróbuj, bo jeśli nie odpoczniesz to zawiozę cię do rezydencji.

-Dobra- przytaknąłem niechętnie.

-Ja idę porozmawiać jeszcze z lekarzem, a ty tu zostań.

Wyszedł, a ja jeszcze raz spojrzałem na bliźniaka. Miałem nadzieję, że przeszczep się przyjmie i Tony jak najszybciej się wybudzi.

-To nie tak miało być… ale będę tu na ciebie czekać…

---------------------------
Ocena, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz