Udało się

1.4K 50 60
                                    


*Perspektywa Tony'ego*:

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Vincenta.

-Tony- zaczął stanowczo- jedziemy do szpitala.

-To niemożliwe...

-O czym ty mówisz?

-O tym- pokazałem mu kamień.

-Nie rozumiem, co chcesz mi w ten sposób przekazać.

-Shane... on.... chyba tu był.

-Tony, ty majaczysz. Jedziemy do szpitala i bez dyskusji.

Nic nie odpowiedziałem tylko posłusznie udałem się z nim do auta. Jak się okazało nie miał zamiaru zabierać mnie do Shane'a. Chciał wysłać mnie na badania, bo podobno było ze mną bardzo źle, kiedy zemdlałem. Rzeczywiście czułem się jakbym przeszedł jakiś atak serca, ale myślałem, że to nic poważnego.

Lekarze potwierdzili, że przedawkowałem Metylenodioksymetamfetaminę i byli w dużym szoku, kiedy okazało się, że moje badania są w porządku. To naprawdę było dziwne...

Cieszyłem się z jednej rzeczy: w końcu mogłem iść do Shane'a. Will powiedział, że lekarzom cudem udało się przywrócić go do życia.

Kiedy podszedłem bliżej zaczął się wybudzać.

-Shane... kurwa, co to miało być? Nigdy więcej nie każ mi wracać bez ciebie.

-Nie wiedziałem, czy się uda...- wyszeptał z trudem. To zrozumiałe, bo przecież jeszcze przed chwilą walczył o życie.

-Ale się udało i to najważniejsze.

No właśnie... Udało się. Jesteśmy tu razem... ale czy to koniec walki?

-------------------------------------

Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału.

Ogólnie to teraz, kiedy zaczyna się szkoła rozdziały mogą pojawiać się nieregularnie ze względu iż nie będą miała czasu pisać.

Oczywiście będę się starać, ale z każdym rokiem jest coraz więcej nauki, więc o wszystkim będę was informować na moim ig (link w bio). 

Życzę wam powodzenia w nowym roku szkolnym <3


Ocenka, krytyka i błędy -. ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz