Piwnica

2K 64 140
                                    

UWAGA
W tym rozdziale występuje fizyczne znęcanie się nad drugą osobą. Proszę pamiętać, że jest to tylko książka i nie należy naśladować ani brać przykładu z tych zachowań.

----------------------------------------

*Perspektywa Tony'ego*:

Rano ja, Shane i Dylan udaliśmy się do piwnic, gdzie przetrzymywani byli Liam i Harry. Nie wiedziałem, czy powinienem tam iść ze względu na mój stan, ale stwierdziłem, że przecież nic poważnego mi się nie stanie. Najwyżej rana się otworzy lub zacznie krwawić, więc co mogło pójść nie tak? 

Cały czas trochę źle się czułem, ale nie zwracałem na to uwagi. Zeszliśmy na dół po schodach do naszych ,,więźniów", jeśli można ich tak nazwać, a chyba można, bo trzymamy ich w niewoli. Niewolnicy i więźniowie to chyba jedno i to samo. Nie wiem nie znam się nigdy nie byłem jednym z nich, chociaż w sumie? Może jednak, ale chuj. 

Piwnica, w której ich zamknęliśmy otoczona była specjalnymi płytami, a do tego umocniona kamieniami, więc całość była dźwiękoszczelna. Przez ten kamień było lekko chłodno, dlatego te dwa cymbały trzęsły się z zimna.

-Co? Zimno wam?- zapytał prześmiewczo Dylan i odkleił taśmy, którymi mieli zaklejone mordy.

-A jak kurwa myślisz?!- odezwał się Harry.

-No nie wiem na nasz widok to pewnie już wam gorąco- rzucił Shane z uśmiechem.

-Co chcecie z nami zrobić?- zapytał Liam.

-Podpalamy już, czy za chwilę?- Dylan zwrócił się do mnie i mojego bliźniaka.

-Ale co chcecie podpalić?- w oczach Liama widać było przerażenie.

-No was, a co innego?- odpowiedział mu Shane.

-Jak to kurwa nas?!

-Normalnie, palnikiem.

-Palnikiem?!

-Nie. Zapałką- Dylan przewrócił oczami.

-Spokojnie nie damy wam tak szybko umrzeć. Na początek trochę was pomęczymy- wzięliśmy do rąk odpalone już palniki i zaczęliśmy przypalać im skórę.

Trochę za mocno podkręciliśmy ogień, bo podpaliliśmy Harry'emu bluzkę. Wyglądał tak słodko, kiedy zaczął piszczeć z bólu. 

Kiedy już ich opaliliśmy, a raczej przypaliliśmy przyszła pora, aby zabrać ich na strzelnicę. Nie byliśmy tacy okrutni, aby do nich strzelać, ale też nie mieliśmy w planach rzucać w nich siekierą, co jednak zrobiliśmy. 

Ujebaliśmy Liamowi palca u ręki, a Harry'emu odcięliśmy nóżkę. Stwierdziliśmy, że i tak się wykrwawią, więc nasze dalsze starania nie miały sensu. Wystarczająco się już namęczyli.

Sięgnęliśmy po karabin maszynowy, aby ich dobić. Dylan chwycił to małe cacko i zaczął zabawę. Po chwili z Liama i Harry'ego nie zostało nic oprócz pozostałości, którymi później mieli się zająć Will i Vince. 

Wróciliśmy na górę usatysfakcjonowani wykonaną robotą. Kiedy rozchodziliśmy się do pokoi nagle zrobiło mi się słabo. Poczułem okropny ból w okolicach rany pooperacyjnej. Podparłem się o ścianę, bo nie byłem w stanie dojść do pokoju.

-Ej Tonny, co z tobą?!- podszedł do mnie Shane.- Dylan zawołaj Vincenta!

Ból jeszcze bardziej się nasilił. Osunąłem się na ziemię. Pojawiła się krew, czyli coś czego się obawiałem. Moje przypuszczenia właśnie się spełniły. Mimo iż minęło już trochę czasu od operacji to w ostatnim czasie zbyt swobodnie się poruszałem przez co rana nie do końca się zagoiła. 

Powoli traciłem przytomność. Vincent i Shane próbowali mnie ocucić, ale nie dawałem za wygraną. Ciemność przed oczami ciągła mi się w nieskończoność aż w końcu podniosłem powieki. Leżałem na łóżku, a koło mnie siedział lekarz i mierzył mi ciśnienie. Przy drzwiach zobaczyłem Shane'a i Vincenta, którzy zareagowali od razu, kiedy tylko zauważyli, że odzyskałem przytomność.

-Dlaczego nie mówiłeś, że źle się czujesz?- zapytał Shane.

-Bo czułem się dobrze- trochę zataiłem prawdę, ale nie chciałem, aby się zamartwiał.

-A teraz jak się czujesz?

-Trochę słabo- a nawet bardzo, ale również nie musiał tego wiedzieć.

-Dlatego powinieneś odpoczywać i tym razem na serio- odezwał się lekarz.- Twój organizm potrzebuje regeneracji. W przeciwnym razie ból będzie się nasilał, a rana długo goiła pomijając fakt, że już powinna się zagoić.

-Dopilnuję tego- powiedział mój bliźniak.

-Dobrze. W takim razie nic tu więcej po mnie- Vincent odprowadził lekarza do wyjścia, a ja zostałem z Shane'm.

Cały czas przy mnie siedział, za co byłem mu wdzięczny. Postanowiłem kolejny raz nie ignorować zaleceń lekarza, więc praktycznie od razu po jego wyjściu spróbowałem zasnąć, co bez problemu mi się udało. 

---------------------------------------------

Tak jak obiecałam dzisiaj trochę dłuższy :)

Z całego serduszka dziękuję wam za 200 tys. wyświetleń <3 Jesteście wspaniali

Ocenka, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz