Rozdział 60

52 4 13
                                    

Pov. George

Właśnie zmierzałem ku mojego mieszkania, w którym czekał na mnie Dream. Jednak coś mnie powstrzymało...

Odgłos szybkich i stłumionych kroków...

Czyjś oddech na mojej szyi...

- AŁA!

Ciemność...

~ ~

Otworzyłem lekko oczy. Nic nie pamiętałem. Czułem jedynie przeszywający ból głowy. Leżałem na jakimś łóżku. Na pewno nie na moim. Ręce... ręce miałem przywiązane do ramy łóżka?!

- Co tu się dzieje?! - szepnąłem głośno do siebie i pociągnąłem swoje dłonie sprawdzając jak mocno jestem przykuty.

Miejsce, w którym przebywałem wyglądało jak piwnica? Coś w tym stylu, lecz nie byłem tego pewny. Nie miało okien jedynie jedna lampka w kącie pomieszczenia pozwalała mi cokolwiek dostrzec. Na samym środku leżał zakurzony i brudny dywan, a obok szafka. Po przeciwnej stronie szafki był blat. Zwykły blat pod którym znajdowały się szuflady szuflady. To pomieszczenie wydawało mi się bardzo dziwne i zarazem przerażające. W całym tym miejscu śmierdziało spalenizną i papierosami.

Jednego byłem pewien. Tu nie jest bezpiecznie.

Nagle usłyszałem czyjeś kroki i głosy zza drzwi. Postanowiłem udawać, że wciąż śpię.

Drzwi się otworzyły.

- On dalej jest nieprzytomny? - powiedział jeden wyraźnie zdenerwowany, a ja już wiedziałem kto to jest.

"Louis?!"

- Stary, tobie się jeszcze nie znudzili ci chłopcy? - zażartował drugi. Skądś kojarzyłem jego głos...

- To nie jest zwykły chłopiec. To George. Spójrz jaki słodki - poczułem jak jego kroki stawały się coraz głośniejsze co oznaczało, że do mnie podchodzi.

- Daj spokój. Muszę w końcu wrócić do miasta. Moja laska myśli, że przygotowywuje jej jakąś niespodziankę, a ja siedzę w tej dziurze na jakimś zadupiu, żeby ci w tym wszystkim pomagać - palnął drugi.

- Lepszej wymówki nie mogłeś wymyślić? - zakpił Louis.

- A weź. Teraz na serio muszę coś przygotować - westchnął i skierował się w stronę wyjścia.

- Przynieś mi piwo - dodał.

- Ta.

Drzwi się zamknęły i zostałem w tym pomieszczeniu sam na sam z Louisem. Bo chyba nie pomyliłem się i jest to on? Strasznie się bałem. Chciałem się obudzić z tego koszmaru i wtulić w mojego blondyna. Przy nim zawsze czułem się bezpiecznie. Bezpiecznie jak nigdzie indziej.

- Mam nadzieję, że cię nie zabiłem. - zaśmiał się - No dawaj budź się już. Nudzi mi się, chcę sobie z tobą porozmawiać.

Przestał mówić, ale wciąż wyczuwałem jego obecność. Starałem się wyrównać oddech i bicie serca, ale... za bardzo się bałem.

- Ooh Georgie. Czemu udajesz wciąż nieprzytomnego? - zakpił. - No dawaj. Wiem, że nie śpisz.

Nagle poczułem jego oddech na mojej szyi. Zbliżał się do mnie. Próbował zrobić coś, co sprawi, że się poruszę. Niestety udało mu się to, gdy zaczął prawie całować moje usta.

Kocham Cię skarbie //DreamNotFound//Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt