2.4

572 27 17
                                    

Nie zastanawiałam ani chwili dłużej, jechałam do Warszawy.

Wzięłam małą walizkę, musiałam się spakować, bo podejrzewałam, że zostanę tam dłużej.

Nawet się nie malowałam, ubrałam moją czarną krótką kurtkę z north face'a naę czarny baggy t-shirt, szare dresy i ubrałam swoje Mihary.

Wzięłam wszytsko i zamknęłam drzwi szybko kierując się w stronę swojego auta. Była pierwsza w nocy, w Warszawie będę najszybciej o 6, ale przez tą całą tą akcję nawet nie chciało mi się spać.

— Jadę do was.- Zadzwoniłam do Merghaniego.

— Co? Jest 1 w nocy, popierdoliło Cię?- Powiedział Kuba.

— Jeszcze nie, ale jak dowiem się o czymś jeszcze, to może tak być.- Powiedziałam skupiając się na drodze.

— No dobra, ale uważaj tam, zaraz Ci wyślę w którym szpitalu jest.- Powiedział, po czym się rozłączył.

                            ***

W Warszawie byłam lekko po 6. Nie czułam nawet zmęczenia, jedyne o czym teraz myślałam to o Michale i o tym co się z nim dzieje, a przede wszystkim dlaczego to zrobił.

Podjechałam pod szpital, w którym był Michał. Zobaczyłam znajomą sylwetkę przed wejściem. Był to Merghani, palący papierosa. Szybko wysiadłam z auta I pobiegłam w jego stronę.

— I co u niego? - Zapytałam, przytulając go na przywitanie.

— Jest w śpiączce, chyba jutro go będą wybudzać, na razie wiem tyle, że ten kretyn pomieszał wódę z benzo.- Powiedział Kuba, zaciągając się papierosem.

— Kurwa mać, czemu i po co to zrobił.- Powiedziałam, przecierając oczy.

— Nie wiem, spodziewałem się po nim wszystkiego, ale akuart tego najmniej.

— Dobra, jedź do domu. Idź spać, bo nie spałeś całą noc.- Powiedziałam

— A ty jechałaś całą noc tutaj.- Powiedział próbując się ze mną pokłócić.

— A ty całą noc przy nim siedziałeś, teraz moja kolej.- Powiedziałam puszczając mu oczko.

— Spadłaś mi z nieba.- Powiedział uśmiechając się i idąc w kierunku swojego auta.

Nie czekając ani chwili dłużej, weszłam do środka budynku.

Pielęgniarka poinformowała mnie w gdzie leży Michał i jak dojść na oddział toksykologii.

Weszłam na salę i zobaczyłam Michała. Od razu napłynęły mi łzy do oczu. Usiadłam na krześle obok niego, złapałam go za jego rękę. Nie mogłam powstrzymać łez, bo mimo wszystko czułam się w części winna temu wszystkiemu.

Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramię, to była Dominika.

— Boże Julcia, jesteś w chuj zmęczona i to widać.- Powiedziała lekko pocierając kciukiem moje ramię.

- Która jest godzina?- Zapytałam zaspanym głosem, podnosząc głowę z barierki łóżka Michała.

— No będzie po 17.- Powiedziała siadając obok.

— Wiesz coś? - Zapytałam, poprawiając włosy.

— Ta, wybudzają go rano, a za 2 dni pewnie bedzie mógł wrócić, chociaż znając Michała, to pewnie będzie chciał wyjść na własne życzenie wcześniej.

— Zostanę z nim przez tydzień.- Powiedziałam, cały czas trzymając dłoń Rychlika.

— Myślisz, że to dobry pomysł? Wiesz, to może wręcz sprawić odwrotne działanie.- Powiedziała blondynka.

Bez Serca || Young MultiWhere stories live. Discover now