2.9

563 32 41
                                    

Minęły dwa miesiące. Był początek grudnia. Wrocław był cały zasypany białym sypkim i kruchym śniegiem.

Z Matczakiem nie miałam już praktycznie żadnego kontaktu. Tak naprawdę niecałe 2 tygodnie po tamtej feralnej imprezie, nasz kontakt zaczął się urywać. Może dlatego, że on mieszkał w Warszawie a ja we Wrocławiu, a może dlatego, że oboje wiedzieliśmy, że między nami niczego nie ma i nie będzie.

Jeśli chodzi o Rychlika, to niestety sytuacja wyglądała dosyć podobnie, a nawet gorzej. Nie miałam z nim kontaktu od momentu w którym byłam u niego w Warszawie po jego przedawkowaniu. Jedyne co wiedziałam to to, że miesiąc temu wrócił z odwyku, bo zaczął regularnie postować story na Instagramie i wrócił na Twitcha. Po swoim powrocie nie odezwał się do mnie słowem. Ja może lepsza nie byłam, bo również nic do niego nie pisałam, ale to dlatego, że słowa Merghaniego dalej tkwiły w mojej głowie.

Siedziałam na balkonie opatulona kocem z blantem w ręce. Przyglądałam się wysokim budynkom, które były oświetlone bladym światłem księżyca. Była dopiero 21 a na dworze była już kompletna ciemność i gdyby nie światła reflektorów nic nie można by było zobaczyć.

Zaciągałam się narkotykiem, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Było późno a ja nikogo się dzisiaj nie miałam spodziewać, tym bardziej, nie o takiej porze.

Zgasiłam blanta i wyszłam z balkonu, żeby otworzyć drzwi. Przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi. Przez chwilę, stałam zamroczona, bo nie wiedziałam czy to sen, czy to się na pewno się dzieje na prawdę.

Przede mną stał Michał Rychlik, we własnej osobie.

— No siema.- Uśmiechnął się, spoglądając na mnie z góry.

Nie widziałam go przez 2 miesiące i faktycznie zmienił się z wyglądu. Bo po samym jego wzroku, było widać, że jest trzeźwy. Jego podkrążone, smutne oczy rozświetliły się, a ja znowu mogłam zobaczyć tą iskierkę, której tak bardzo mi brakowało.

— Co ty tu robisz?- Zapytałam, stojąc jak wryta.

— Byłem we Wrocławiu, bo przyjechałem do Pauli i stwierdziłem, że sprawdzę jak się trzymasz i przy okazji wypadałoby wyjaśnić parę kwestii.- Powiedział, opierając się o framugę drzwi, jak zawsze zwykł to robić.

— Pauli?- Zapytałam zmieszana. Przez całą jego wypowiedź, wychwyciłam tylko to imię.

— No ta, nie mieliśmy ostatnio kontaktu, więc to logiczne, że nie wiesz, ale no spotykam się z taką Paulą i o dziwo też jest z Wrocławia jak ty.- Uśmiechnął się.

Poczułam lekkie ukłucie w sercu po tych słowach. Jasne, nie byliśmy razem, ale przez cały ten czas łudziłam się, że po jego powrocie z odwyku, wszystko wróci do normy i będzie tak jak kiedyś.

— A no ta, kumam.- Powiedziałam bez widocznych emocji, wpatrując się w ścianę.

— To jak? Mogę wejść?- Uśmiechnął się nonszalancko.

Odsunęłam się od drzwi tak, żeby mógł swobodnie przejść, po czym dalej będąc w lekkim amoku, zamknęłam za nim drzwi.

— Nie byłem jeszcze u ciebie tutaj we Wrocławiu.- Zaczął, rozglądając się po moim małym mieszkaniu.— Jest mniejsze od tego które miałaś w Wawie, ale też jest całkiem niezłe.

— Taaa.- Powiedziałam przeciągając ostatnią literę. Usiadłam na blacie i bacznie obserwowałam każdy jego ruch.

— Merghani mi wszystko powiedział.- Zaczął w końcu Rychlik.— Troche przesadził, w sumie to chciał do ciebie potem oddzwonić i Cię przeprosić ale...

— Ale tego nie zrobił.- Dokończyłam przerywając mu przy tym.

— Tak, bo ja mu kazałam.- Powiedział łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.— Zrobiłaś dla mnie na prawdę dużo, nie chciałem cie wykorzystywać przez mój nałóg, masz swoje życie i przede wszystkim powinnaś na pierwsze miejsce stawiać siebie, nie mnie.

Byłam w niemałym szoku. Czyżby przestało mu jakkolwiek zależeć?

— To po co tu przyjechałeś?- Wypaliłam bez zastanowienia.

— Nie chciałem żadnych niedomówień. Nie chce też żadnych spin z mojego powodu.- Dodał.— Ej, nie wiedziałem, że jesteś taką fanką Bape'a.- Zmienił temat kiedy zauważył rozpinaną bluzę, która akurat leżała na kanapie. Była to bluza Matczaka, który kiedyś ją u mnie zostawił.

— W zasadzie.- Zaczęłam niezręcznie.— To ona nie jest moja.

Od razu po tych słowach, jego wyraz twarzy się zmienił, z cwaniackiego uśmiechu, na lekki grymas.

— Czyli rozumiem, że też kogoś masz?- Zapytał już niższym tonem, wciąż trzymając bluzę w ręce.

— Nie to...- Zaczęłam zmieszna. Sama nie wiedziałam za bardzo jak opisać moją byłą relacje z Matczakiem.— To już nieaktualne.

— A no ta, kumam.- Powiedział, rzucając bluzę z powrotem na kanapę.— Wiesz co, ja już będę zawijał, późno już a ja nie chce zabierać Ci wieczoru. Cieszę się, że pogadaliśmy i że między nami jest git, prawda?

— Tak, jasne jest git.- Powiedziałam wymuszając lekki uśmiech na twarzy.

Poszliśmy w kierunku drzwi, kiedy już miał wychodzić, odwrócił się i chciał się pożegnać, jednak nie bardzo wiedział jak to zrobić, już podniósł swoje ramię, żeby mnie objąć, ale w ostatniej chwili zabrał je. Było to trochę niezręczne, ale ja sama również nie wiedziałam jak się z nim pożegnać.

— To siema.- Kiwnął głową, po czym wyszedł znikając na końcu korytarza.

Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się plecami o drzwi, powoli zjeżdżając na podłogę.

Miałam dziwne wrażenie, że znowu byliśmy dla siebie nieznajomymi, a tego obawiałam się najbardziej. Wpatrywałam się w jeden punkt cały czas myśląc o tym co przed chwilą się stało. Nie rozumiałam nic, to wszystko było takie dziwne i niezrozumiałe.

Na całą to myśl o naszym oddaleniu się od siebie, spłynęła pojedyncza łza po moim policzku. Czyli te wszystkie słowa o tym, że zawsze będziemy dla siebie najważniejsi i że może damy sobie drugą szansę to były puste słowa?

Bez Serca || Young MultiWhere stories live. Discover now