2.13

430 33 19
                                    

Siedziałam na kanapie i wysyłałam Oskarowi zaległe bity, których ostatnio nie dosłałam. Było bardzo wcześnie rano, nie lubiłam pracować o takich godzinach, ale przez to, że dzisiaj jeszcze przed południem miałam jechać do Warszawy na weekend, nie miałam za bardzo wyjścia

Miałam całkiem dobry kontakt z Michałem po jego powrocie. Nie pisaliśmy może codziennie, ale kontakt i tak był w miarę stały.

Nie pakowałam się jakoś bardzo, wzięłam tylko kosmetyczkę i parę ciuchów, bo i tak niektóre moje rzeczy zostały u Rychlika.

***

Wzięłam wszystkie spakowane rzeczy, zamknęłam drzwi do mieszkania, po czym zeszłam na dół po schodach korytarza do swojego auta.

Podróż trwała nieco dłużej niż zwykle, przez ośnieżone drogi, oraz przez to, że zimną ciemno robiło się o wiele szybciej niż latem.

Do Warszawy wjechałam dopiero lekko po szesnastej. Oświetlone drogi latarniami o żółtym świetle wraz z intensywnie padającym śniegiem robiły niesamowitą świąteczną atmosferę.

Zjechałam na zjeździe, żebym dojechać na dzielnice na której mieszka Michał, do samego celu miałam już na prawdę mało.

Wjechałam na podjazd, po czym zgasiłam silnik samochodu i napisałam sms'a Rychlikowi, że już jestem.

Po chwili, zobaczyłam sylwetkę, która stała w progu drzwi wejściowych. Domyśliłam się, że to Michał, bo ta sama osoba która jeszcze przed chwilą stała przy drzwiach zaczęła iść w stronę mojego auta, lekko się przy tym zachwiała przez zlodowacony bruk, przez co usłyszałam soczyste i głośne „kurwa mać", wypowiedziane właśnie przez niego.

Zaśmiałam się cicho pod nosem.

— Uważaj bo zęby stracisz.- Uśmiechnęłam się, wysiadając z auta.

— Spierdalaj.-Warknął cicho.— Lepiej pilnuj swoich bo ta ziemia jest zrobiona z pierdolonego lodu.

Przewróciłam oczami po czym wzięłam swoją małą walizkę i zamknęłam drzwi auta.

Michał, przejął bagaż ode mnie, po czym oboje, tym razem o wiele ostrożniej niż Rychlik przed chwilą, poszliśmy w kierunku domu.

— Tobie nie jest zimno?- Zapytałam stojąc już przy wejściu. Miał na sobie tylko czarny oversizowy sweter i czarne szerokie spodnie.

— Bez przesady, tylko na chwilę wyszedłem tak ubrany.- Powiedział stawiając walizkę w salonie.

— Są już?- Zmieniłam temat.

— Didka i Merghani bedą za 15 minut a Bungee za godzine.

Przytaknęłam tylko, po czym rozejrzałam się po ogromnym salonie.

Przy dużych oknach, zajmujących całą ścianę stała już biała choinka z czarnymi i srebrnymi ozdobami, która idealnie łączyła się z całym dość mrocznym klimatem domu.

Usiadłam na kanapie, na wprost okien. Znowu dostałam tek samej nostalgii, co ostatnio gdy byłam u Michała. O tym jak brakuje mi jego bliskości i naszego związku, który może nie był idealny, ale był nasz, jedyny w swoim rodzaju.

Z zamyśleń jednak wyrwał mnie głos Multiego i lekki ciężar na mojej głowie.

Stał za mną, opierając brodę o moją głowę a rękami objął delikatnie moje ramiona.

— Co ty taka zamyślona?- Zapytał, opierając się o mnie.

— Nie wiem.- Odpowiedziałam, patrząc pustym wzorkiem na okno.— O nas.- Dodałam po chwili.

Bez Serca || Young MultiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz