2.12

563 39 11
                                    

Obudziłam się wtulona w klatkę piersiową Michała. Nie wiem, kiedy ostatnio tak dobrze spałam. Przez całą tą noc czułam jakiś dziwny spokój, jakby wszystkie zmartwienia i problemy świata nagle znikły, przez Niego.

— Jak tam młoda, dobrze się czujesz?- Usłyszałam ochrypły i zarazem delikatny głos Michała, przez co od razu otworzyłam oczy.

— Mhm...- Wymruczałam z głową w jego ramieniu.

Zaśmiał się na to cicho, po czym delikatnie wplątał palce w moje włosy, lekko je przy tym gładząc.

— Jest już po trzynastej a ja dzisiaj wracamy do Warszawy...- Zaczął znowu.

— Nie możesz zostać?- Podniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Jego czarne dredy były roztrzepane na wszystkie strony świata a oczy zaspane i lekko czerwonawe.

— Na prawdę chciałbym zostać, ale od razu z rana jadę do studia na nagrywki, zresztą w styczniu zaczynam trase, więc musimy ogarnąć pare rzeczy i ruszyć ze sprzedażą biletów.- Powiedział patrząc mi prosto w oczy.

— No dobra.- Powiedziałam z lekkim smutkiem w głosie.

Po mojej reakcji znowu się zaśmiał.

— A może ty byś w końcu ruszyła dupe i przyjechała do nas do Wawki.

— „Nas"?- Zapytałam lekko zdziwiona.

— No „nas", mnie, Merghaniego, Didki. Dawno się nie widziałaś z Bandurą i Dzinoldem a spotkałbym się jeszcze przed świętami z całą ekipą.-Odpowiedział

— W sumie, spoko pomysł.

— No ja wiem.- Uśmiechnął się i wstał, sięgnął do kieszeni swoich spodni, które leżały na taborecie. Wyciągnął z nich blanta i zapalniczkę.

— A ty nie miałeś skończyć z używkami?- Zapytałam, podnosząc się do siadu.

— Alko a weed to dwie różne rzeczy.— Powiedział z blantem w ustach podchodząc do mnie. Oparł się o ścianę naprzeciw mnie i zaczął lustrować mnie wzrokiem.

— Dasz bucha?- Uśmiechnęłam się.

— Nie za młoda na jaranie?- Powiedział z sarkazmem, specjalnie mnie prowokował.

— Co ty pierdolisz, ja już w Stanach mogę kupić alko a ty mi coś mówisz, że za młoda jestem.

— A no tak.- Zaśmiał się pod nosem, biorąc bucha.— Zatrzymałem się na tym, jak miałaś dziewiętnaście lat.

— No trochę minęło.

— A mimo wszystko, dalej jesteś tak samo dziecinna jak wtedy.— Znowu spojrzał mi głęboko w oczy.

— Dobrze, że ty jesteś taki odpowiedzialny i dorosły.- Odpowiedziałam już lekko wkurwiona, dobrze wiedział co mówić żeby mnie wyprowadzić z równowagi.

Po tych słowach, zobaczyłam jak ściska szczękę i przejeżdża charakterystycznie językiem po dziąsłach. Bingo, teraz ja prowadzę.

— Chcesz tego bucha, czy mam to sam wypalić?- Zmienił temat.

Już wyciągnęłam dłoń w jego stronę żeby wziąć używkę, ale on zręcznie odsunął rękę, tak żebym jej nie dosięgnęła.

— Albo ze smyczy, albo nic nie dostaniesz.- Uśmiechnął się cwaniacko.

Nienawidzę go.

— Ja pierdole, no dobra.- Przewróciłam oczami a on się zaśmiał.

Zrobił krok w przód żeby podejść do łóżka gdzie aktualnie siedziałam na kolanach.

Zbliżył swojego kciuka do mojej dolnej wargi, po czym przejechał nim po nich wymownie lekko przy tym rozchylając mi usta.

Dobrze wiedziałam, jak dalej pociągnąć te grę.

Przygryzłam delikatnie jego palec, cały czas trzymając z nim intensywny kontakt wzrokowy. Widziałam po jego mimice twarzy, jak bardzo go to wkurwia, chciałam to pociągnąć jeszcze bardziej.

— No co? Sam zacząłeś tą prowokacje.- Powiedziałam spokojnym głosem. Widziałam jak znowu zaciska szczękę, nie wiedziałam, że pójdzie mi aż tak szybko.

— Nie wkurwiaj mnie nawet.- Powiedział, zmieniając ułożenie swojej dłoni, teraz ściskał moją szczękę, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy.

— Bo co?- Zaczęłam się znowu zgrywać, wiedząc jak ta sytuacja się dalej potoczy.

Od razu po tych słowach przylgnął mnie do łóżka, mocno trzymając za szyje. Zapomniałam, że te skurwysyn, aż za bardzo bierze do siebie bycie topem.

— Proszę Cię, nie testuj mnie teraz, bo zaraz skończy się to tak, że twoi sąsiedzi zadzwonią na psy, bo będziesz tak głośno krzyczeć, że pomyślą, że Cię tu napierdalam.- Powiedział nachylając się nade mną.

— No to zobaczmy w takim razie czy tak będzie.- Odpowiedziałam z kpiną w głosie.

Potrząsnął tylko głową i zaśmiał się cicho.

— Ty mnie na prawdę zaczynasz wkurwiać.- Dodał po chwili.

— I co ty teraz zrobisz.- Uśmiechnęłam się, dalej go wkurwiając.

— Proszę, zamknij się już.- Powiedział, po czym ścisnął moją szyje mocniej i wpił się w moje usta.

Drugą dłonią zaczął błądzić po moim ciele, między długimi pocałunkami głośno wdychałam, przez co on śmiał się pod nosem.

Wszystko to jednak przerwał dzwoniący telefon Michała.

— No kurwa mać.- Jęknął Rychlik, odklejając się ode mnie.

Podniosłam się siadając, również lekko zirytowana obrotem sytuacji.

— Co kurwa.- Warknął Michał do telefonu.— A sorry, nie patrzyłem kto dzwoni.— Spojrzał na mnie ze śmiechem.— No już się ogarniam, weź podjedź pod chatę Julii.

— Kto to był?- Zapytałam.

— Kurwa Bedi.- Zaśmiał się głośno.— I tak mu tego nie wybaczę.

— Czyli rozumiem, że już się zbierasz.

— Ta, ale napiszę Ci potem kiedy ogarniemy to spotkanie, najlepiej w przyszłym tygodniu.- Powiedział, ubierając swoją bluzę i zbierając swoje rzeczy.— Zresztą musimy dokończyć, to czego nie skończyliśmy.- Puścił mi oczko.

— Boże, czemu ty jesteś napalony dwadzieścia cztery na dobę.- Zaśmiałam się, odprowadzając go do drzwi.

— Nie, po prostu ty tak na mnie działasz.- Zaśmiał się, opierając się o framugę drzwi.

Przewróciłam oczami na jego odpowiedź.

— Dobra, ja lece bo Borys, napisał, że już jest.- Powiedział, po czym mocno mnie przytulił, przyciągając mnie do siebie.

Pożegnaliśmy się, po czym opuścił moje mieszkanie.

Zdążyła minąć tylko chwila, a ja już zaczynałam za nim tęsknić. 

Bez Serca || Young MultiWhere stories live. Discover now