Rozdział 9

3.3K 161 26
                                    


ROZDZIAŁ 9

LEA

Stałam w milczeniu i jedynie przecząco pokręciłam głową. Doskonale wiedziałam, że wcześniej czy później, podobnie jak Carter, poruszy ten temat. Czasami odnosiłam wrażenie, że miałam dwóch starszych braci, tylko jednego z nich widywałam o wiele rzadziej, nie wychowywałam się z nimi i odzywał się do mnie tylko wtedy, gdy miałam problemy.

– Ostatni raz wzięłaś moje firmowe auto, wykorzystałaś mojego kierowcę i pojechałaś w takie miejsce. – Jego niski głos sprawił, że moje ciało zadrżało w niepokoju.

– Miałam tu przyjść, żeby słuchać kolejnych przytyków na temat tamtej nocy? – prychnęłam. – Jeśli tak, to się spóźniłeś. Carter już następnego dnia odstawił szopkę ze złym gliną czy tam bratem. – Zirytowana, gestykulowałam rękoma w mało skoordynowanych gestach.

– To nie prztyki, tylko informacja – poprawił mnie, powoli bębniąc palcami w blat. – A ty... – odchrząknął i odsunął się od mebla, robiąc krok w moją stronę. – Jeszcze nie masz pojęcia, jak to jest mieć do czynienia z kimś złym. – Milczałam, bo miałam wrażenie, że jeszcze nie skończył, a z każdym jego powolnym krokiem, czułam jakby coraz bardziej brakło mi tchu. – I ja nie jestem twoim bratem – dodał, stając ze mną twarzą w twarz.

Wstrzymałam powietrze a ręce bezwiednie zawisły wzdłuż mojego ciała. Zanim na nowo zaczęłam oddychać minęło kilka a może kilkanaście sekund. Jedyne, co potrafiłam zrobić, to patrzeć w jego oczy, które miałam wrażenie, że nagle w tej całej panującej wokół nas ciemności, zaczęły błyszczeć a ich zielony kolor był intensywniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

– Przepraszam – wydusiłam z siebie. – Nigdy więcej nie pojadę twoim autem czy z twoim kierowcą w takie miejsce – powiedziałam to, co chciał usłyszeć, ale też dlatego, że tak naprawdę, już nigdy więcej nie zamierzałam nawet korzystać z jego pomocy.

– Chyba mnie nie zrozumiałaś – parsknął, ale nie usłyszałam w jego głosie krzty rozbawienia. – Nigdy więcej nie postawisz nogi w takim miejscu.

Znieruchomiałam. Jego bliskość była przytłaczająca.

– Co? – Myślałam, że się przesłyszałam, albo coś źle zrozumiałam.

– Powiedzieć to po włosku, niemiecku, portugalsku czy bengalsku?

Chciałam zapytać, gdzie do cholery mówią po bengalsku i do czego był mu potrzebny ten język, ale ostatecznie uznałam, że cała ta sytuacja była tak absurdalna, że nie będę jeszcze bardziej jej komplikować.

– Nie musisz w ogóle powtarzać, bo to, gdzie chodzę i co robię jest moją sprawą – przypomniałam, siląc się na spokój.

Zazwyczaj nie miałam większego problemu z opanowaniem, choć w pewnych sytuacjach bywałam impulsywna. Miałam jednak nieodparte wrażenie, że w towarzystwie Zandera Kane'a cały mój optymizm i radość więdły niczym długo niepodlewany kwiat wystawiony na pełne słońce.

– Wyraziłem się jasno – mruknął i chyba zamierzał się odwrócić, uważając rozmowę za skończoną, ale ja miałam odmienne zdanie na ten temat.

– To cię w ogóle nie powinno interesować – wypaliłam.

Stanął w miejscu, a po chwili powrócił do mnie wzrokiem, zbliżając się bardziej niż przed chwilą.

– Co mnie nie powinno interesować?

– Ja – wyszeptałam mniej pewnym głosem.

– Więc ciesz się, bo nie jestem tobą zainteresowany – wyznał, patrząc mi prosto w oczy. Nawet nie mrugnął. – Gdybym był, to ta sytuacja... – Palcem wskazującym zatoczył okrąg na wysokości mojej twarzy. – Skończyłaby się zupełnie inaczej.

Ała.

Oczywiście wiedziałam, że nie byłam w typie Zandera. Wiedziałam, że zawsze parzył na mnie niemal jak na młodszą siostrę, ale usłyszeć, że mu się nie podobam to było zupełnie coś innego.

– Jasne – wydusiłam, starając się nie pokazać, że jego słowa mnie zabolały.

Obróciłam się, ignorując jego bliskość, a kiedy położyłam dłoń na klamce, na wysokości mojej głowy pojawiła się jego ręka. Oparł ją o drzwi, uniemożliwiając mi planowaną ucieczkę.

– Jesteś pewna, że wszystko zrozumiałaś? – usłyszałam jego głos tuż przy swoim uchu, a ciepło jego ciała paliło moje plecy.

Serce waliło mi tak mocno i głośno, że byłam niemal pewna, iż on również je słyszał. Nie wiedziałam, czy powinnam pozostać odwrócona do niego plecami, czy spojrzeć mu prosto w oczy i stawić czoła... No właśnie, komu? Kim był Zander Kane? Przyjacielem mojego brata, chłopakiem, do którego wzdychałam całe nastoletnie życie, właścicielem firmy TrustVerify Biometrics. Był bogaty, przystojny, inteligentny, a jednak mimo swojego wieku wciąż był sam. Tacy faceci nigdy nie byli w stanie uchować się zbyt długo na wolności, bo zawsze znajdowała się jakaś seksowna niedoszła modelka albo influencerka, które ich zaobrączkowały. Zatem co z nim było nie tak? Czy faktycznie plotki mówiły prawdę i poślubił pracę?

– Za kogo ty się uważasz?

Zawsze wolałam stawiać czoła swoim lękom i koszmarom. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy, zadzierając nieco głowę do góry.

– Za osobę, która może uprzykrzyć ci życie, jeżeli nie będziesz grzeczną dziewczynką.

Przez moje ciało po raz kolejny przebiegł dreszcz, bo nie wiedzieć czemu w jego ustach to zabrzmiało cholernie perwersyjnie. Nagle zapragnęłam, żeby to była obietnica i aby wkrótce ją spełnił.

– Dlaczego tak ci na tym zależy? – wyszeptałam. – Dlaczego mam być ciągle grzeczną dziewczynką? – kontynuowałam, nie spuszczając z niego wzroku. – Może już zwyczajnie mi się to znudziło.

Na kilka sekund przymknął powieki, wciąż zapierając rękę o drzwi. Zacisnął szczękę, przez co jego żuchwa jeszcze bardziej się uwydatniła.

– Chcesz wiedzieć, dlaczego? – Nadal miał zamknięte oczy, ale gdy tylko je otworzył, mrok, który zawsze mu towarzyszył, stał się niemal fizycznie wyczuwalny. – Bo tylko to jest w stanie cię przede mną ochronić – wyznał, a moje ciało choć nie powinno zareagowało na te słowa podnieceniem. Poczułam pulsowanie między udami i zaschło mi w ustach. – Powinnaś już iść – dodał, zabrał rękę z drzwi i zrobił krok do tyłu.

***

Ponieważ ten rozdział był dosłownie jedną sceną i jest bardzo krótki, zapraszam od razu na rozdział 10, który tym samym jest ostatnim rozdziałem jaki wstawiam w tym tygodniu... Mam nadzieję, że wytrzymacie do poniedziałku :)

Twitter #ieiw_watt

Is everything I wantWhere stories live. Discover now