Rozdział 20

2.9K 158 51
                                    


ROZDZIAŁ 20

LEA

Kilka dni od nieszczęsnego obiadu u rodziców i spotkania Zandera, miałam spędzić popołudnie w towarzystwie Margot i naprawdę nie wiedziałam, czy było to błogosławieństwo czy przekleństwo. Omawiałyśmy pomysły na bankiet fundacji, która prowadziła zbiórkę na zagrożony gatunek zwierząt, kiedy od słowa do słowa wspomniałam jej, że potrzebuję szybkiego i najlepiej dużego zastrzyku gotówki.

Po tym, co po raz kolejny usłyszałam od rodziców, naprawdę miałam dość i choćbym miała jeść suchy chleb, obiecałam sobie, że ich spłacę.

– A co się stało? – zagadnęła, przeskakując wzrokiem pomiędzy białym obrusem a innym białym obrusem.

Dla mnie to był po prostu biały kolor, ale według Margot były zupełnie inne. Wcześniej nie wiedziałam, że biel może mieć różne odcienie.

– Pokłóciłam się po raz setny z rodzicami o swoje studia – mruknęłam, sprawdzając zamówienie. – Znowu wytknęli mi pieniądze i uznali, że skoro dają mi kasę na moją edukację, to mają prawo ingerować w moją przyszłość.

Głośno westchnęłam, wyłapując błąd w ilościach szampana i szybko go skorygowałam.

– Rozumiem – mruknęła, jakby wcale nie była zainteresowana tym tematem.

Nastała cisza. Ja nie zamierzałam się nad sobą użalać, a Margot chyba nie chciała ciągnąć tego tematu. Z drugiej strony, była moją szefową a nie przyjaciółką i nie musiała wysłuchiwać o moich problemach. Wolałam doceniać to, co miałam, bo nasza relacja i tak była o niebo lepsza od tego, co sobie wyobrażałam po naszym pierwszym spotkaniu.

Sięgnęłam po kubek z kawą z pobliskiej kawiarni i upiłam łyk, uważnie śledząc zapisane cyfry w Excelu. Przysięgam, że obsługa żadnego innego programu nie męczyła mnie tak psychicznie.

– Wiesz co... – odezwała się niespodziewanie, przykuwając moją uwagę. – Może mogłabym ci pomóc, ale nie wiem, czy nadasz się do tej pracy.

Zmierzyła mnie oceniającym wzrokiem, ale bez złośliwości. Zwyczajnie jakby oceniała moje predyspozycje i szanse na to, że podołam. Choć wydawało mi się to nieco dziwne a nawet niepokojące, chciałam wiedzieć więcej. Naprawdę stałam pod ścianą, ale nie wytrzymałabym kolejnego obiadu rodzinnego, podczas którego rodzice znowu będą próbowali wywierać na mnie presję.

– Zrobię wszystko, Margot.

Może to było powiedziane nieco na wyrost, bo nie zamierzałam wyjść na ulice i się sprzedawać, ale naprawdę miałam nadzieję, że kobieta będzie w stanie mi pomóc.

– Poczekaj z takimi deklaracjami, aż ci powiem, o co chodzi. – Parsknęła, hamując mój entuzjazm i zapał. – Zanim powiem ci coś więcej, musisz przysiąc, że bez względu na swoją decyzję, zatrzymasz te informacje dla siebie. I nie chodzi o mnie, a o ciebie – oznajmiła, odkładając na bok dotychczasowe zajęcie. – Jeżeli to wyjdzie poza pewien zaufany krąg, możesz mieć problemy i to poważne.

– Chodzi o coś nielegalnego? – Zmarszczyłam brwi, a oczami wyobraźni widziałam, jak cała spocona i zestresowana próbuję przekroczyć granicę z Meksykiem szmuglując narkotyki.

– Nie, skądże! – Roześmiała się i machnęła ręką, a mi natychmiast ulżyło. – Zwyczajnie ma to związek z bardzo wpływowymi ludźmi i gdyby pewne rzeczy wyszły na jaw, mogłyby się im nie spodobać. – Szybka ulga, jaką początkowo poczułam, minęła. Przełknęłam ślinę, ale niepewnie skinęłam głową, czekając, aż będzie kontynuować. – Rozumiesz, o czym mówię? Bez względu na to, czy będziesz zainteresowana moją ofertą, czy na wstępie ją odrzucisz, musisz milczeć, tak jakby ta rozmowa n i g d y się nie odbyła.

Is everything I wantWhere stories live. Discover now