Rozdział 55

3.7K 277 86
                                    


Chcieliście to macie... Jutro ostatni rozdział I części.

***

ROZDZIAŁ 55

ZANDER

Od dnia, kiedy moja firma musiała zmierzyć się z atakiem hakerów, nie potrafiłem normalnie spać ani funkcjonować. Nie potrafiłem nawet spojrzeć jej w oczy, bo to z czym być może przyjdzie nam się zmierzyć, było tylko, kurwa, moją winą. Nie wiedziałem, jak mam jej o tym powiedzieć ani jak zareaguje, gdy już się o wszystkim dowie.

Każdego dnia moi informatycy pozyskiwali informacje o grupie hakerów, którzy tylko na kilka sekund złamali nasze zapory i dostali się do systemu. To niewiele, bo co mogło się wydarzyć przez pięć czy sześć sekund? Niby nic, a jednak wszystko.

I nie przejmowałem się danymi, jakie w tym czasie pozyskali na temat mojej firmy, patentów czy przyszłych projektów. Nie martwiłem się nawet tym, jakie to będzie miało konsekwencje, bo w głowie nieustannie odtwarzałem w zapętleniu informację, którą przekazał mi jeden z moich ludzi. Informację, przez którą po raz pierwszy w życiu zwymiotowałem z nerwów.

Ustaliliśmy, do jakich obszarów mieli dostęp i ich obecność została głownie odnotowana w obszarze naszych patentów i projektów badawczych, jednak odnotowaliśmy również aktywność na zewnętrznym nośniku pamięci, który był podłączony do laptopa w sieci. Nie udało nam się jeszcze ustalić w posiadanie jakich informacji weszli, ale wiemy, że był to pański laptop, panie Kane.

Nigdy nie popełniłem takiego błędu i wiedziałem, że gdybym tak bardzo nie skupiał się na małej Rhodes, to nigdy by się nie wydarzyło.

Przez długi czas nie wiedzieliśmy nic, poza tym do jakich obszarów mieli dostęp, aż w końcu udało się ustalić, kim byli ci hakerzy. Każdy dobry haker ma swój podpis, coś co go wyróżnia na tle innych, by dany włam nie został przypisany komuś innemu. I właśnie dzięki temu udało się ustalić kim byli, a potem już po nitce do kłębka... Miałem nadzieję, że uda się ustalić kto ich wynajął, zanim posiadacz tych nagrań zdąży je wykorzystać.

Szczerze, ucieszyłbym się, gdyby się do mnie odezwał, gdyby zaczął mnie nimi szantażować, bo wtedy zdołałbym zapłacić każdą cenę, by tę sprawę wyciszyć. Zapłaciłbym każdą możliwą cenę, by te filmy nie ujrzały światła dziennego, ale póki nie wiedziałem, kto za tym stał i kto wszedł w ich posiadanie, musiałem robić to, czego nienawidziłem.

Musiałem czekać.

Czekać i zastanawiać się, ile będzie mnie kosztować zachowanie w tajemnicy mojego związku z Leą.

Związku...

Nawet nie wiem, kiedy zacząłem myśleć o mnie i małej Rhodes jako my.

***

Isa miała rozmach, ale Lea na to zasługiwała. Zasługiwała na wszystko, a ja przez jedną złą decyzję mogłem wszystko zjebać. Rozpieprzyć w drobny mak, ale przecież wiedziałem, że tak będzie. Zawsze wszystko wcześniej czy później niszczyłem. Taki już byłem i może Sidney miała co do mnie racje.

Spojrzałem na roześmianą Leę. Stała w towarzystwie Harper i Isabelli, na leżakach przy basenie siedział Carter z Brysonem, a Matteo zarywał do blondynki, która z tego co zrozumiałem, była na jednym roku z małą Rhodes. Otaczało mnie sporo studentów i domyślałem się, że była to zasługa Harper. Nie byłem natomiast pewien, czy Lei w stu procentach to odpowiadało.

Is everything I wantWhere stories live. Discover now