Rozdział 54

3.4K 262 48
                                    


ROZDZIAŁ 54

LEA

– Teoria psychoanalityczna sugeruje, że nasze zachowanie jest kształtowane przez siły nieświadome, w tym popędy, traumy z dzieciństwa i mechanizmy obronne. Z kolei, teoria behawioralna koncentruje się na zewnętrznych bodźcach i uczeniu się, jako kluczowych czynnikach wpływających na nasze zachowanie... – przeczytałam na głos ten sam fragment po raz kolejny, starając się go zrozumieć i zapamiętać, ale w ogóle nie potrafiłam się skoncentrować na nauce.

Sunęłam w skupieniu wzrokiem po notatkach i nieświadomie, znowu zaczęłam obgryzać paznokcie. Zirytowana oderwałam palce od ust i wsunęłam je pod pośladki, żeby się jakoś przed tym pohamować. Już od czasów liceum zawsze, gdy zaczynałam się czymś stresować albo gdy czegoś się bałam, zaczynałam obgryzać paznokcie. Kiedyś przez chwilę zastanawiałam się, czy nie jest to jakaś forma autoagresji z powodu zaniżonej samooceny, ale wyrosłam z bycia zakompleksioną nastolatką, a ten nieprzyjemny nawyk mi pozostał.

– Nie uwierzysz co się stało! – wypaliła Harper, wpadając do pokoju.

Podniosłam na nią wzrok znad notatek i głośno westchnęłam, bo wiedziałam, że wszystkie moje ambitne plany, aby się uczyć, właśnie w tej chwili poszły się pieprzyć. A nie chodziło o samą naukę, a również o napisanie pracy na zajęcia do profesora Ramireza. Zostało mi już naprawdę nie wiele czasu, a ja nawet jej jeszcze nie zaczęłam.

Przetarłam twarz dłońmi, odgarniając do tyłu pojedyncze pasma włosów, które wysunęły się z niechlujnie upiętego koka i wyprostowałam nogi, rozsiadając się na twardej podłodze.

– Opowiadaj – poleciłam, przyglądając się podekscytowanej przyjaciółce.

– Pamiętasz Caleba? – zagadnęła, na co zmarszczyłam brwi, bo nie wiedziałam, co miał Caleb do Harper i skąd w ogóle pojawił się jego temat.

– Noo – odparłam przeciągle. – Mówimy o tym Calebie, który w zeszłym roku skończył studia?

– Tak, tak. – Pokiwała głową, ściągając przez głowę koszulkę. – Spotkałam go na kampusie, bo okazało się, że był kogoś odwiedzić i pytał... – Przez tempo mówienia, zabrakło jej powietrza. – Pytał, czy nadal mieszkamy razem, bo jakiś czas temu cię spotkał i wziął twój numer, ale rozwalił mu się telefon i nie miał, jak zadzwonić.

Dobrze pamiętałam tamtą sytuację. Byłam wtedy z Isą i to właśnie ona niemal zmusiła mnie, żebym podała mu swój numer telefonu. Szczerze powiedziawszy niespecjalnie mi na tym zależało, dlatego nawet nie zwróciłam uwagi na to, że później się nie odezwał.

– I to jest takie... – zamilkłam, szukając odpowiedniego słowa. – Ekscytujące?

– No przecież to Caleb! – niemal pisnęła.

– To się za niego weź, jak ci się tak podoba. – Wzruszyłam ramionami.

– Leo Rhodes! – wykrzyknęła moje imię oraz nazwisko, piorunując mnie wzrokiem. – Chodzi o tego gościa, z którym w tajemnicy się spotykasz?

Stanęła przede mną, krzyżując ręce na piersiach. Nadal była w samym staniku i dresowych spodniach, ale ani jej, ani mi to nie przeszkadzało. Inaczej natomiast było z pytaniem, które zadała i które co jakiś czas powracało.

Czy jej się dziwiłam? Niekoniecznie.

Gdyby to ona nocowała większość tygodnia od kilku miesięcy poza akademikiem, pewnie też chciałabym go poznać albo przynajmniej dowiedzieć się, kim jest ten tajemniczy ktoś.

Is everything I wantDonde viven las historias. Descúbrelo ahora