01

23.4K 1K 81
                                    

*Isabell's Pov*

Otworzyłam swoje jeszcze zaspane oczy kiedy usłyszałam bardzo denerwujący dźwięk. Leniwie sięgnęłam ręką w stronę mojej szafki, aby wyłączyć źródło głośnego dźwięku. Po chwili usiadłam na łóżku i wyciągnęłam ręce do góry, powili się rozciągając. Ziewnęłam i spojrzałam na godzinę: 7:02. Wstałam z łóżka i udałam się w stronę krzesła, gdzie wczoraj przygotowałam swoje ubrania na dzisiaj. Nie było to nic niezwykłego - szara, rozpinana bluza, biały top oraz luźne jeansy. Podniosłam je i poszłam do łazienki. Z szafki wyciągnęłam kosmetyczkę, przedtem obmywając twarz wodą. Spojrzałam na swoją twarz, w odbiciu lustra - miałam poczochrane, długie, sięgające do pasa, ciemno brązowe włosy. Moja skóra była oliwkowa, a na twarzy widniało pare przebarwień po trądziku. Nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, w końcu byłam nastolatką, cieszyłam się, że nie miałam już tego okropnie bolesnego trądziku. Pomalowałam się lekko i włożyłam ubrania. Rozczesałam swoje włosy i wyszłam z łazienki. Zostało mi 15 minut do przyjazdu Laury, dlatego zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki, które zaczęłam po chwili jeść. Dom był pusty jak zawsze. Mój tata zginął w wypadku samochodowym, kiedy miałam zaledwie 10 lat, a mama leży w szpitalu. Jest ciężko chora, chociaż lekarze sami nie do końca wiedzą na co. Ma bardzo osłabiony układ odpornościowy, a z tym wiąże się leczenie. Cholernie drogie leczenie, tak bardzo chciałam jej pomóc. Pracowałam w sklepie odzieżowym, niestety zamknął się z powodu decyzji właściciela, który stwierdził, że chce zabrać swoją rodzinę z daleka od tego miasta. Nie dziwiłam się mu, coraz częściej słyszało się o włamaniach, handlowaniem narkotyków i nielegalnych wyścigach. Przetarłam twarz dłonią i spojrzałam na kalendarz w swoim telefonie, dziś po szkole idę na następną rozmowę. Miałam wielką nadzieję, że zatrudnią mnie jako kelnerka, nie miałam za dużo opcji mając dopiero 17 lat. Chciałam sprzedać dom, jednak mama dowiadując się o moim pomyśle, od razu go odrzuciła. Chciała być pewna, że jeśli leczenie się nie powiedzie, nie wyląduje na ulicy. Moje rozmyślenia przerwał mi dzwonek do drzwi, złapałam za swoją torbę i wyszłam z domu.
-Cześć kocie. - przywitała mnie radośnie Laura i przytuliła. Laura była niską, rudowłosą pięknością, którą znałam od dziecka. Zdecydowanie była moją najlepszą przyjaciółką, znałyśmy się na wylot i chociaż byłyśmy zupełnie różne, bardzo się kochałyśmy. Traktowałam ją jak swoją siostrę, której nigdy nie miałam.
-Hej. - uśmiechnęłam się do niej, a po chwili wsiadłyśmy do jej samochodu.
-Bell? - spytała po chwili.
-Tak? - swój wzrok skupiłam na niej. Od sytuacji z mamą czułam, że powili przygasam, a moje myśli bardzo często mnie pochłaniały. Starałam się z tym walczyć, ale nie zawsze się udawało.
-Jutro jest impreza..wiem, że nie lubisz, ale proszę chodź tam ze mną. Chce żebyś w końcu odetchnęła i zaczęła robić rzeczy jak normalna nastolatka. - obróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie z błagalnym wzrokiem.
-Nie..ja tam nie pasuję.-odpowiedziałam szybko, na co westchnęła.
-Kochanie rozerwiesz się..obiecuję, że nie będzie nudno, a ja będę cały czas przy tobie. - uśmiechnęła się, a ja pokiwałam przecząco głową.
-Może innym razem. - rzuciłam, wyciągając telefon i próbując uciąć rozmowę.
-Bell mówisz tak za każdym cholernym razem.-skrzywiła się, a ja już nic nie odpowiedziałam, tylko wysiadłam z samochodu, bo byłyśmy na miejscu. Poczekałam chwilę na Laure, aż do mnie dołączy. Kiedy wysiadła usłyszałyśmy nieprzyjemny odgłos, jakby coś się złamało, przez co momentalnie się odwróciłyśmy. Przy murku, na drugiem końcu parkingu stało trzech typów, a jeden leżał na ziemi, dookoła niego była krew. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Jeden z nich wycierał swoje zakrwawione pięści chusteczką, a pozostali palili papierosy. Wyglądali na zupełnie niewzruszonych całą sytuacją. Rozejrzałam się, uczniowie przed szkołą szeptali, ale szybko odwracali wzrok. Spojrzałam na leżącego chłopaka, na jego klatkę piersiową, oddychał. Poczułam lekką ulgę, jednak nadal był nieprzytomny, co mnie martwiło. Czemu stało tu tyle osób i nikt nie pomaga, nie zgłasza tego?!
-Bell chodź.-szepnęła Laura i złapała za moją rękę, widząc co planuje zrobić.
-Przecież trzeba mu pomóc! - krzyknęłam trochę za głośno, bo mężczyźni, którzy stali nad tym biednym chłopakiem spojrzeli w naszą stronę. Obaj byli dobrze zbudowani i bardzo wysocy, wiedziałam, że nie mam z nimi szans, ba ja nie miałam z nikim szans, bo moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia. Nie byłam raczej odważna, ale byłam wrażliwa na krzywdę innych. Laura doskonale o tym wiedziała, bo przez to nie raz wpakowałam się w kłopoty, chcąc stanąć w czyjejś obronie. Chłopak o czekoladowych oczach uśmiechnął się do mnie przez co zamarłam i od razu przypomniałam sobie, że chłopak wyglądał dziwnie znajomo. Byłam pewna, że już nie raz go widziałam, chociaż nigdy z nim nie rozmawiałam.
-Bell. - szepnęła przestraszona Laura. - To nie nasza sprawa, chodźmy.-dodała kiedy zaczął iść w naszą stronę. A wtedy już całkowicie zesztywniałam, gdyby nie to, że Laura mnie pociągnęła za sobą, na pewno bym tam została czekając co się stanie. Nie wiedziałam, że zacznie iść w naszą stronę, cóż czasami żałowałam, że nie mogłam się powstrzymać. Szybko odeszłyśmy z parkingu, a przed samym wejściem do szkoły odwróciłam lekko głowę. Nadal tam stał i wpatrywał się we mnie? W Laure? Poczułam nieprzyjemne ciarki, które przeszły po całym moim ciele. Nie mogłam pojąć jak kogoś można tak po prostu pobić, a po wszystkim jeszcze się uśmiechać. Zdecydowanie nie wzbudzał zaufania ani sympatii.
-Wiesz kto to był?-spytałam Laury, kiedy stałyśmy już przy naszych szafkach, a ona dziwnie na mnie spojrzała.
-Nie mów, że ty nie..-pokiwałam przecząco głową. Laura rozejrzała się czy nikogo nie ma na tyle blisko, aby usłyszał jej głos.-Ten brunet to Lucas Sewell, a reszta to jego przyjaciele.- zmarszczyłam brwi. - Są cholernie przystojny i tak samo...niebezpieczni, przyjaźnimy się z królem plotek, a o nich nie słyszałaś?- spytała rozbawiona.
-Sewell'a widziałam już kilka razy..przynajmniej tak mi się wydaje.-powiedziałam, a jej oczy się powiększyły.
-Jak go tylko zobaczysz to uciekaj, on oznacza jedynie kłopoty. Nie chcę żeby coś ci się stało Bells. To nieciekawe towarzystwo.- ostrzegła poważnym głosem.
-Nie martw się. Nie mam zamiaru.-uśmiechnęłam się, a kiedy Laura chciała powiedzieć coś więcej, nagle podbiegł do nas Cameron. To właśnie był nasz przyjaciel - król szkolnych plotek. Średniego wzrostu brunet o niebieskich oczach i oliwkowej cerze, wyglądał jak wyjęty prosto z okładki. Jego hipnotyzujące oczy przyciągały dziewczyny, jednak Camaron był gejem. Był jednym z najzabawniejszych ludzi jakich znałam, był otwarty i nie lubił nudy. Dzięki niemu i Laurze czułam się dobrze, zawsze przy mnie byli i mnie wspierali, a ja wspierałam ich. Byliśmy nierozłączni, jako jedyni wiedzieli o mojej sytuacji w domu, jak zła ona była, że byłam tak naprawdę sama.
-Słyszałyście co stało się z Jerrym? - zapytał zdyszany.
-Jerrym?- Laura zachichotała. Bardzo szybko jej wyraz twarzy z surowego i karcącego mnie, abym nie pakowała się w żadne kłopoty, zmienił się w jej normalny, radosny. Laura była jak burza, miała mnóstwo energii i uwielbiała życie. Nie dało się nudzić przy takiej dwójce przyjaciół.
-Przed chwilą, ktoś zadzwonił po karetkę, podobno zapożyczył się u Sewell'a. - na wspomnienie jego nazwiska poczułam znów ten nieprzyjemny dreszcz. Czułam do niego negatywne emocje po tym co zobaczyłam. - Niby taki kujon, a tu proszę. Wyszło szydło z worka!- powiedział przejęty i zaciekawiony sytuacją. Westchnęłam z ulgą wiedząc, że po chłopaka jedzie karetka i ktoś się nim zajmie.
-Tak widziałyśmy to. - wspomniała Laura.
-I jacy oni są? - zaćrwiergotał podekscytowany Cameron.
-Cholernie przystojni. - odpowiedziała bez zastanowienia Laura. - Szkoda, że są tacy zepsuci. - dodała od razu.
-Oj tam, chętnie przeżyłbym taką przygodę z jednym z nich. - westchnął. - Przynajmniej nie byłoby nudno. - dodał wesoło.
-Matko Cam, pobili tego Jerrego nie zapominaj.- odezwałam się w końcu.
-Spokojnie, będą jedynie moim marzeniem sennym. - powiedział zadowolony, a po chwili zadzwonił dzwonek, pożegnaliśmy się i poszliśmy na swoje lekcje.

Pay girlfriend | w trakcie edycji |Onde histórias criam vida. Descubra agora