12 - The killer

1.1K 93 11
                                    

Kiedy otworzyłam oczy, słońce było już wysoko w górze i oślepiało mnie swoimi promieniami. Szybko z powrotem zacisnęłam powieki, odwracając się na drugi bok i bezskutecznie próbując zasnąć dalej, dręczona beznadziejnym poczuciem smutku w sercu. Wszystko dookoła nie pozwoliło mi nawet na chwilę zapomnieć o tym, że nie śpię we własnym szałasie w obozie, tylko pod gołym niebem, w obcym miejscu – w dodatku bez Caddaricka obok siebie.

W końcu podniosłam się z westchnieniem i przetarłam oczy, rozglądając się wokoło. Resztę nocy spędziliśmy na polanie w gęsto porośniętej części lasu, gdzie brzozy i dęby mieszały się ze świerkami i wysokimi modrzewiami. Znajdowaliśmy się dużo niżej niż poprzednio – gdy patrzyłam za siebie, widziałam łagodny, ale ciągnący się wiele metrów stok, który pokonaliśmy zeszłej nocy.

Otaczająca mnie cisza w niczym nie przypominała tej, która zapadała zwykle w naszym obozie. Czułam tutaj chłód, otaczający mnie z każdej strony, wilgoć ziemi i intensywny zapach ściółki leśnej, wyścielonej zielonymi igłami. Nie spałam zbyt dobrze – ciągle miałam wrażenie, że każda z tych igiełek wbija mi się w ciało, i nawet gruba warstwa koców pode mną nie mogła tego zmienić.

Caddarick siedział do mnie tyłem i ostrzył nóż o kamień. Zastanawiałam się, ile czasu już nie spał, zwłaszcza że oboje położyliśmy się bardzo późno – zadecydował o postoju dopiero wtedy, kiedy nie słychać było nawet cichego echa wojennych okrzyków armii Ziemian. Mimowolnie zadrżałam na wspomnienie widoku tego, co zmusiło nas do opuszczenia budowanego przez wiele dni obozu. Czy wojownicy dotarli już do wioski Theo? Czy znaleźli pozostałości naszego obozowiska? Co tam zrobili?

Wstałam powoli z posłania i podeszłam do wozu. Szybko przebrałam się w świeże ubrania, nie oglądając się na Caddaricka, który nawet nie zareagował na moje obudzenie się, i umyłam twarz zimną wodą. Zauważyłam, że na płaskim kamieniu obok pozostałości ogniska leży upieczona ryba, i od razu zaburczało mi w brzuchu. Siadłam do jedzenia bez słowa, a Caddarick wstał, skończywszy ostrzenie noża, i zabrał się za przepakowywanie rzeczy w wozie.

Obserwowałam go przez dłuższą chwilę w milczeniu. Zastanawiałam się, dlaczego nie zaczął rozmowy. Był na mnie zły za tamtą noc? Przecież nie zrobiłam nic złego. Gdyby spytał ponownie o moje stanowisko w tej sprawie, zapewne odpowiedziałabym tak samo. Więc dlaczego miałabym czuć się winna? Zadrżałam mimowolnie na wspomnienie lodowatego spojrzenia jego ciemnoniebieskich oczu, przeszywającego mnie na wskroś. To było takie... obce, takie niepodobne do Caddaricka. Nie odezwałam się do niego od tamtego czasu – ale nie dlatego, że byłam na niego zła, tylko dlatego, że nie chciałam go znowu zdenerwować. Chciałam, żeby powrócił do bycia słodkim i pełnym czułości chłopakiem, który rozbierał mnie wieczorami i budził pocałunkiem w czoło każdego ranka.

Teraz, kiedy patrzyłam na niego bez słowa, bałam się, czy przypadkiem tamten chłopak nie zniknął na dłużej.

Skończyłam jeść i poszłam z powrotem do wozu, by przemyć ręce. Caddarick odsunął się, robiąc mi przejście, i nadal na mnie nie patrzył. Poczułam ukłucie w sercu, ale nie odezwałam się. Nie miałam zamiaru robić tego pierwsza, bo nie czułam się winna jego milczenia.

Kiedy zabrałam się do zwijania mojego posłania i sprzątania resztek jedzenia, Caddarick oderwał się od pakowania rzeczy. Podszedł do mnie powoli i odchrząknął głośno. Podniosłam się z ziemi, nasze spojrzenia się skrzyżowały – jego poważne, ale niepewne, moje badawcze, ale zlęknione.

– Myślę, że powinniśmy ruszać dalej – odezwał się w końcu. – Jeżeli będziemy kierować się dalej w tamtą stronę, może znajdziemy miejsce do wybudowania kolejnego obozu.

Skinęłam krótko głową, wkładając ręce do kieszeni. Po raz pierwszy od bardzo dawna czułam się przy nim spięta, i bardzo nie podobało mi się to uczucie.

Survivors || the 100Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu