Kiedy ponownie otworzyłam oczy, otaczała mnie tylko ciemność.
Siedziałam na ziemi, oparta o lodowatą, kamienną ścianę. Wzięłam głęboki oddech i od razu skrzywiłam się na duszący, stęchły zapach podziemi, pomieszany z innym – dziwnie ostrym i metalicznym. Przejmujące zimno otaczało mnie z każdej strony i wbijało się jak igiełki w nagą skórę moich ramion. Moja głowa nadal pulsowała bólem, żołądek ściskały mi mdłości. Było tak ciemno, że nie byłam w stanie zobaczyć nawet podłogi pode mną.
Spróbowałam się poruszyć, chcąc wstać – ale wtedy zorientowałam się, że moje ręce są przykute krótkim, żelaznym łańcuchem do ściany. Podobnie jak nogi. Zmarszczyłam brwi, próbując się szarpnąć – ale bezskutecznie. Miałam wrażenie, że opadły mnie wszystkie siły, a kończyny miałam jak z waty. Mój umysł nadal z trudem przetwarzał informacje, kiedy próbowałam przyzwyczaić wzrok do otaczającej mnie ciemności i przypomnieć sobie, jakim cudem się tu znalazłam.
I nagle, w jednej chwili, wszystko dotarło do mnie z siłą huraganu.
Ryan.
Zachłysnęłam się powietrzem, kiedy ogromny ból ponownie zaatakował moje serce, ściskając wszystko we mnie tak, że nie byłam w stanie złapać oddechu. Przed oczami z prędkością błyskawicy przeleciały mi wszystkie wydarzenia, które miały miejsce, zanim straciłam przytomność. Z początku urywane i pozbawione logicznego sensu, z każdą sekundą coraz bardziej układały się w najbardziej przerażającą – bo całkowicie prawdziwą – całość.
Zabiłam go.
Zabiłam go. Zabiłam go. Z a b i ł a m g o.
Z trudem łapiąc oddech, oparłam się o kamienną ścianę i zacisnęłam oczy. Cienie pod moimi powiekami zaczęły barwić się na czerwono – co mimowolnie od razu przypomniało mi o widoku jego krwi. Zamrugałam gwałtownie, czując, jak przerażająca, dusząca, rozdzierająca pustka w miejscu serca atakuje mnie z każdą chwilą coraz mocniej i dotkliwiej, przesłania we mnie wszystkie inne myśli i uczucia. Urywane, szybkie, przerażające obrazy moich wspomnień napływały niekontrolowanie do mojego umysłu, uderzały w niego jak setki drobnych ostrzy, kalecząc wszystko, co we mnie pozostało.
On nie żyje. Nie żyje. Przeze mnie.
Zabiłam go. Zastrzeliłam go. Z a s t r z e l i ł a m.
Boże... co ja zrobiłam?...
Znowu zacisnęłam powieki, kiedy te słowa rozbrzmiały echem w mojej głowie. Przygryzłam wargę do krwi, próbując odgonić miażdżące moją klatkę piersiową poczucie rozpaczy – ale nic nie było w stanie tego złagodzić.
Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Nie rozumiałam, dlaczego jestem przykuta do ściany, dlaczego otacza mnie tak nieprzenikniona ciemność i zimno. Nie wiedziałam, ile czasu się tu znajduję – ile godzin, dni, a może wieków upłynęło od tamtego poranka, którego wydarzenia nieprzerwanie tańczą mi przed oczami, niszcząc do końca rozbite na milion kawałków resztki mojego serca.
Ale w tamtej strasznej, wypełnionej rozpaczą chwili bardzo wyraźnie czułam, że tak naprawdę w ogóle mnie to nie obchodzi. Że nie mam siły – i nie chcę – próbować się uwolnić, szukać drogi ucieczki czy jakiegokolwiek sposobu na przetrwanie.
Bo w tamtej chwili po raz pierwszy w życiu czułam, że chcę tylko umrzeć.
I wiedziałam, że całkowicie na to zasługuję.
* * *
VOUS LISEZ
Survivors || the 100
Fanfiction"Who we are and who we need to be to survive are two very different things. In this ruthless world, who have we become?" Ailey Theen nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek opuści Arkę - statek kosmiczny, który przez całe życie był jej domem. W wyniku wy...