24 - Hound

808 71 22
                                    

Zanim zdążyłam otworzyć usta, by coś powiedzieć, niespodziewanie w korytarzu prowadzącym do sali rozległy się donośne kroki. Theo wypuścił z rąk sztylet, który jeszcze przed sekundą znajdował się milimetry od mojej szyi, i pociągnął mnie gwałtownie w bok, do zacienionej części pomieszczenia. To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zorientować się, co się dzieje. Kiedy tylko zaczerpnęłam powietrza, by coś powiedzieć, Heda przycisnął mi rękę do ust i bezceremonialnie wepchnął mnie do skalnej wnęki tuż obok wrót do tunelu, zakamuflowanej przez długie, gęste pnącza bluszczu – które w jednej chwili pokryły mnie całą.

– Ani słowa – syknął stanowczo, puszczając mnie, i cofnął się. Zamarłam, wciskając się w zimną, skalną ścianę za mną. Nie wiedziałam, co się dzieje – przez bluszcz nie mogłam prawie nic zobaczyć, serce waliło mi ze strachu jak oszalałe. Kroki nasiliły się i chwilę później usłyszałam napięty głos Theo, który stał jakby nigdy nic przy kamiennym stole i pochylał się nad mapami.

– Jakieś wieści spoza murów?

– Niestety tak – brzmiała odpowiedź wojownika, który pojawił się w sali. Przez gęsty bluszcz mogłam zobaczyć tylko zarys jego w pełni uzbrojonej postaci. – Uaimkru nie mają zamiaru odpuścić. Okupują praktycznie każdy fragment ogrodzenia. Nasi ludzie... nie wrócili z ostatniej próby rozbicia ich oddziałów. – głos Ziemianina zadrżał nieco. – Wiadomość od wodza Kamiennych jest jasna.

Theo patrzył na wojownika przez chwilę, a potem uderzył pięścią w kamienny stół i zaczął chodzić w tę i z powrotem po pomieszczeniu. Jego szybkie kroki odbijały się echem od kamiennych ścian.

– A więc... chce mojej śmierci. – to nie było pytanie, tylko stwierdzenie faktu. Wstrzymałam oddech, z całych sił starając się nie poruszyć w swoim ukryciu. Miałam nadzieję, że wojownik nie słyszy przeraźliwie głośnego bicia mojego serca.

– Tak, Heda. Udowodnił to już wiele razy. Pragnie twoich ziem i twojego tronu, niezależnie od ceny, jaką przyjdzie mu za to zapłacić. – głos wojownika był rzeczowy, ale słyszałam w nim niespokojną nutę.

Theo przerwał wpół kroku swój nerwowy spacer i podniósł głowę. Jego napięcie i złość były wyczuwalne w całym pomieszczeniu. Zadrżałam, czując, jak pnącza bluszczu zaczynają wbijać się w moje ubranie jak drobne igiełki. Starałam się nie poruszać i oddychać najciszej, jak się dało – ale nic nie mogłam poradzić na przytłaczające mnie ze wszystkich stron klaustrofobiczne uczucie.

– Jakiekolwiek wieści od Ludzi Morza i Południa? Czy ich armie już nadchodzą? – zachrypnięty głos Theo przerwał ciszę, panującą w sali.

– Niestety żadnych, panie. Nasi zwiadowcy krążą wokół granic dniem i nocą, na pewno otrzymamy wiadomość natychmiast.

Heda znowu zaczął przechadzać się po pomieszczeniu. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy, ale byłam pewna, że targają nim silne emocje – które oczywiście idealnie ukrywał. Po kilku minutach przestał i znów nachylił się nad stołem z mapami z lekkim westchnieniem.

– Zbierz radę o świcie – powiedział w końcu do nadal stojącego na baczność wojownika. – Poleć wzmocnienie murów i mobilizację wszystkich sił na wypadek bezpośredniego ataku. Kobiety i dzieci mają przebywać w swoich domach do odwołania. Gonot nau.

Ziemianin skinął usłużnie głową i ruszył pospiesznie w stronę schodów. Nadal trwałam w bezruchu, starając się nie wydawać z siebie żadnego dźwięku. Dopiero kiedy jego kroki całkowicie ucichły, Theo ruszył w moją stronę i oglądając się nerwowo na wszystkie strony, wyciągnął mnie pospiesznie z pnączy. Odetchnęłam z ulgą i otrzepałam się, czując, jak od drobnych liści wczepionych w moje ubranie kłuje mnie całe ciało.

Survivors || the 100Where stories live. Discover now