32 - The Dawn pt. 2

675 72 47
                                    

– Zabrali ją kilka dni później.

Jego drżący głos przebił się przez martwą ciszę, która zapadła w jaskini, gdy skończył mówić.

– Nie było mnie tam wtedy. Zabroniła mi przy niej zostać, żebym nie wzbudzał podejrzeń. – spuścił głowę. – Nie mogłem się nawet pożegnać. Zabrali ją... i już nigdy jej nie zobaczyłem.

Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Stałam jak sparaliżowana, ledwo utrzymując się na nogach, i patrzyłam na człowieka, który przez cały ten czas nie był niczym więcej niż jednym wielkim kłamstwem.

Nie. To po prostu niemożliwe. To się nie dzieje naprawdę.

– Kiedy wróciłem do jej kryjówki, i jej nie było... I wiedziałem, że to się po prostu stało... że jej to zrobili... – jego wzrok pociemniał jeszcze bardziej, zacisnął ręce w pięści. – Tamten strażnik do końca życia żałował, że ją tknął.

Otworzyłam szerzej oczy. „Wieść niesie, że trafił do więzienia po pobiciu strażnika, który przeprowadził egzekucję na Sarah".

– Gdyby nie to, wszystko poszłoby zgodnie z planem – ciągnął, patrząc w przestrzeń zamyślonym wzrokiem. – Niestety, musiałem trochę... przesunąć to w czasie. Z więzienia nie jest łatwo uciec, o nie. Ale Sarah pomyślała o wszystkim, o tym też. – uśmiechnął się lekko pod nosem. – Zostawiła mi cholernie cenne próbki, warte dosłownie fortunę na Arce. Przekupienie paru strażników poszło szybko, ale miałem niewiele czasu. Ledwo udało mi się podłożyć ładunek i go zaprogramować, a już zaczęli mnie ścigać. Zdążyłem dotrzeć do kabiny w ostatniej chwili.

Jak przez mgłę zobaczyłam pierwszą chwilę, kiedy go spotkałam – moją ostatnią chwilę na Arce. Patrzyłam na niego wtedy, zaskoczona i zaciekawiona, i nie wpadło mi nawet do głowy, jak wielkim jest zagrożeniem. Nie spodziewałam się dosłownie niczego, co się potem wydarzyło. Nie dotarło do mnie, co tak naprawdę dzieje się wokół mnie, dopóki nie znalazłam się z nim na Ziemi, żywa i bezpieczna – a wtedy reszta przestała się liczyć.

"Głupia i naiwna. Dokładnie tak, jak mówiła Sarah".

Sarah...

Zacisnęłam powieki, z trudem łapiąc oddech. Moje myśli zamieniły się w bezsensowny chaos, cała się trzęsłam, nie byłam w stanie nad sobą zapanować.

To wszystko jest chore. Po prostu chore. Popieprzone. Niemożliwe.

A najgorsze jest to, że to wszystko prawda.

I nieważne jak usilnie starałam sobie to wszystko wytłumaczyć, nie mogłam zaprzeczyć jego słowom. Bo wszystko idealnie składało się w jedną, wielką, popieprzoną całość. Uzupełniało wszystkie luki w moim rozumowaniu, rozwiązywało wszystkie tajemnice z Arki, których miałam nigdy nie poznać – i o których zdążyłam zapomnieć.

Caddarick Smith nie istnieje. Caddarick nie istnieje. Cad n i e i s t n i e j e.

Cały czas, cały ten pieprzony czas kochałam nieistniejącego człowieka.

Kochałam Ryana, przyrodniego brata Sarah Titan ze zdrady jego ojca – za którą został skazany na śmierć. I to o nim i o jego żonie, którą zdradził, mówili moi rodzice tamtego dnia.

Kochałam brata Sarah Titan, mojej przyjaciółki, która zginęła, chroniąc jego życie i obiekty swoich badań.

Sarah Titan, która swoim planem misji na Ziemię jednocześnie wydała na mnie wyrok. Sarah Titan, która w imię nauki, w imię idei i w imię wiedzy poświęciła moje życie, żeby jej brat mógł wypełnić jej wolę.

Survivors || the 100Where stories live. Discover now