15 - Stegeda

1.1K 81 10
                                    

Otworzyłam oczy. Oddech zamarł mi w piersi, kiedy stałam, otoczona dziesiątkami nienawistnych spojrzeń, niezdolna do żadnego ruchu. Czułam się osaczona, bezbronna, chciałam uciekać, ale droga powrotna była całkowicie odcięta.

Spojrzałam na plecy Theo, mojego obrońcy, który teraz wydawał się mnie nie zauważać. Odkąd weszliśmy do środka, nie obrzucił mnie nawet jednym spojrzeniem. Stał naprzeciw swojego ludu i wyciągał ręce przed siebie w geście, który miał być uspokajający, ale ja widziałam w nim tylko stanowczość i władczość, która od niego emanowała.

Zaczął mówić. Mówił długo, w ich języku, z którego rozumiałam tylko pojedyncze słowa. Wiedziałam, że mówił o mnie, kiedy spojrzenia wszystkich Ziemian przenosiły się co chwila z jego postaci na moją. Wyczuwałam niebezpieczne, ostrzegawcze nuty w jego głosie. Po chwili obejrzał się i wskazał na mnie ręką. Skuliłam się w sobie instynktownie.

Uaimkru kamp raun oson stegeda nau – zawołał donośnie. Tłum poruszył się niespokojnie, usłyszałam zduszone okrzyki przestrachu. Wyłapałam słowa Uaimkru i stegeda – zrozumiałam, że Theo właśnie oznajmił im o planowanym ataku Ludzi Jaskini na ich wioskę.

Gada tel ai op disha fou. Em sis oso au. Em na ste klir – dodał, znów patrząc na mnie przenikliwie. Widziałam błysk w jego oczach, ale jego twarz pozostała nieprzenikniona.

Mebi em ste spicha – odezwał się niepewnie wojownik, stojący najbliżej Theo. Rozpoznałam go: był tym, który zabierał głos za każdym razem. Zdążyłam zauważyć, że zachowywał się przy władcy najswobodniej ze wszystkich.

Theo spojrzał na wojownika tak, że ten aż się cofnął. Zobaczyłam w jego oczach strach, kiedy wódz nieoczekiwanie wyjął zza pleców długie, połyskujące ostrze i przystawił mu do gardła. Wydałam zduszony okrzyk i nieświadomie wyciągnęłam rękę w jego stronę, ale dziesiątki włóczni wycelowane prosto we mnie skutecznie mnie powstrzymały.

Nowe kwastion ain shishe – wycedził przez zaciśnięte zęby Theo, przesuwając miecz tak blisko skóry wojownika, że ten zamknął oczy ze strachu. Na jego skronie wstąpiły kropelki potu. Ziemianie dookoła natychmiast zamilkli ze strachu przed ich wodzem, a ja mimowolnie zadrżałam na widok mroku w oczach Theo. Miałam przerażające przeczucie, że bez wahania zabiłby każdego swojego wojownika, jeżeli ten sprzeciwiłby się jego rozkazom.

A więc... co zrobi ze mną, jeśli spróbuję uciec?

Po kilku pełnych napięcia minutach, które dla wszystkich ciągnęły się w nieskończoność, Theo wreszcie odsunął się od wojownika, odejmując ostrze od jego szyi. Obserwowałam, jak tamten z ulgą wypuszcza powietrze i natychmiast wycofuje się w cień, schylając głowę z pokorą.

Theo wyprostował się, chowając miecz z powrotem do pochwy, i znowu przemówił do swoich ludzi, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Wydawał teraz krótkie, szybkie polecenia, wskazując na kolejnych wojowników, którzy natychmiast grupowali się i rozchodzili się w różne strony wioski. Patrzyłam na to zamieszanie i stałam w miejscu, zdezorientowana.

Gdy Theo skończył mówić, stał jeszcze przez chwilę przed swoim ludem w milczeniu, a potem uniósł zaciśniętą pięść do góry.

Jus drein jus daun! – wykrzyknął, a echo jego donośnego głosu odbiło się po całym lesie.

W jednej chwili wszyscy zgromadzeni również unieśli pięści do góry i odkrzyknęli to samo zdanie z tak wielką radością i siłą, jakiej jeszcze nigdy nie słyszałam. Dziesiątki głosów zaczęły skandować "jus drein jus daun" i mimowolnie miałam ochotę zrobić to samo, mimo że nie wiedziałam, co to zdanie oznacza. To brzmiało jak okrzyk bitewny, sprawiało, że całą wioskę wypełniła niespotykana energia.

Survivors || the 100Where stories live. Discover now