29 - Hitop

910 71 46
                                    

Gdy tylko drzwi od siedziby Hedy zamknęły się za mną, natychmiast zostałam otoczona przez wartowników.

Instynktownie cała się spięłam, oczekując kolejnego ataku – ale, na szczęście, nie nadszedł. Ich twarze nie wyrażały żadnych emocji, ale widziałam, jak każdy z nich mierzy mnie chłodnym, oceniającym spojrzeniem.

– Tędy – wskazał jeden z Ziemian korytarz obok schodów prowadzących pod ziemię, którego do tej pory nie zauważyłam – był ukryty w cieniu.

Nadal lekko drżąc, ruszyłam we wskazanym mi kierunku. Starałam się zachować obojętną minę, ale wspomnienie lodowatej nienawiści w spojrzeniu Ethana i wizja jego zakrwawionego ciała wypaliły trwały ślad w moich myślach i nadal nie byłam w stanie wyjść z szoku.

Mogłam zginąć. Mogłam zginąć, i to dosłownie kilkanaście minut temu. Brakło dosłownie kilku sekund, żeby tamten napędzany bólem i nienawiścią Ziemianin zakończył moje życie. Nie potrafiłam sama się obronić, nie mogłam nawet przewidzieć ataku. Straciłam czujność myśląc, że Potamikru zaczynają się do mnie przekonywać. Owszem, niektórzy z nich zaczęli – ale Azair nie odpowiadał za wszystkich. Wiedziałam, że Ethan nie mógł być jedynym wypełnionym nienawiścią do mnie wojownikiem w wiosce. Z pewnością nie był też jedynym, który pragnął mojej śmierci – tylko nie byłam w stanie tego zobaczyć pod maskami, które w obecności Hedy przybierali jego poddani.

Jak mogłam być tak naiwna myśląc, że Theo jest w stanie zapanować nad wszystkimi? Nie da się zmienić ludzkiego myślenia samym rozkazem. W historii świata w każdym – nawet uchodzącym za idealny, jak demokracja – ustroju wybuchały bunty, działała opozycja, atakowali terroryści. Ethan zginął, bo nie chciał dopuścić do sojuszu, całkowicie niezgodnego z jego przekonaniami.

Może i powinnam go nienawidzić za próbę odebrania mi życia – ale byłam w stanie czuć do niego tylko współczucie i żal. Stracił bliskich przez walki z Uaimkru, to oczywiste, że jedynym czego pragnął, była zemsta – i to właśnie przeze mnie nie mógł jej posmakować. Nie mogłam więc dziwić się jego wrogości wobec mnie. Przecież, jakby nie patrzeć, pojawiłam się znikąd i w dosłownie kilka dni chcę zburzyć wszystko, w co wierzą Ziemianie od wielu lat, i zastąpić to czymś całkowicie dla nich nowym i obcym.

Zabij lub zgiń. To była ich zasada. Inaczej nie daliby rady przetrwać w tym nuklearnym piekle na ziemi, które zgotowali im ich przodkowie. Ziemianie byli dokładnie tacy, jakimi musieli się stać, żeby przeżyć. Brutalni jak warunki, w których żyli, silni jak żywioły, z którymi walczyli, bezwzględni jak rzeczywistość, w której musieli odnajdywać się każdego dnia.

To, kim jesteśmy i kim musimy być, by przetrwać, to dwie całkowicie odmienne rzeczy.

A teraz szłam korytarzem, otoczona przez kilku uzbrojonych wojowników – którzy teoretycznie, jeśli zechcą, mogą mieć za nic słowa Hedy i zabić mnie dosłownie jednym ruchem swojego miecza czy włóczni. Na samą myśl o tym serce zaczęło łomotać mi się w piersi. Czy po tym, co się stało, powinnam tu w ogóle być? Czy nadal powinnam udawać, że wszystko jest w porządku, że nic mi nie grozi i że na pewno dam sobie radę z tym, co mnie czeka – chociaż nawet nie byłam pewna, co to było?

Tak naprawdę nigdy nie byłaś tu bezpieczna, odezwał się głos w mojej głowie. Jesteś w paszczy lwa, do której weszłaś z własnej woli.

Tak, byłam w paszczy lwa. I desperacko próbowałam tego lwa oswoić.

Ale... czy to wszystko w ogóle ma prawo się udać? Kim jestem, żeby tego dokonać? Zwykłą dziewczyną z Arki, która kilka razy miała po prostu trochę szczęścia – i tylko dzięki temu jeszcze żyje? Która jako jedyna ma wyjątkowy posłuch u jednego z najpotężniejszych ludzi – i to paradoksalnie jednocześnie ją chroni i śmiertelnie zagraża jej życiu?

Survivors || the 100Where stories live. Discover now