Witajcie znów, kochani! W trakcie pracy nad kolejnymi rozdziałami drugiej części Survivors przypomniałam sobie o napisanym przeze mnie daaawno temu spin-offie z perspektywy Risy, który publikowałam tu przez kilka miesięcy, ale niestety nigdy nie udało mi się go dokończyć. Po tak długim czasie nadal mam do tego opowiadania niemały sentyment i jestem zdania, że Risa zdecydowanie zasłużyła na opowiedzenie światu swojej własnej historii - więc, tamtaradam, specjalnie dla Was ponownie publikuję dwa pierwsze rozdziały "Ruthless", tym razem w formie oneshota!
Dziękuję Wam za to, że jesteście, czytacie i komentujecie. It means the world to me. <3
Gdy tamtego dnia wyszłam z namiotu, pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam, była nieprzenikniona szarość nieba.
Ciężkie chmury zasnuwały wszystko, aż do linii horyzontu, ledwie widocznej pomiędzy gęstwiną otaczających wioskę drzew. Burzę czuć było w powietrzu – brak wiatru i dziwna ciężkość zwiastowały nadejście deszczu, od dawna desperacko wyczekiwanego przez wszystkich w wiosce. Brak deszczu oznaczał brak wody, brak wody to brak roślin i zwierząt – a to niosło sobą brak pożywienia. A brak pożywienia oznaczał dla nas śmierć.
Poprawiłam swoją dużą, skórzaną torbę na ramieniu i ruszyłam przed siebie wydeptaną ścieżką. Kiedy Hedy nie było w wiosce, gonas strzegący głównej bramy niechętnie wypuszczali mnie do lasu, za każdym razem mierząc mnie tym irytująco podejrzliwym wzrokiem – zupełnie, jakbym miała uciec i nigdy nie wrócić. Po kilku męczących dyskusjach na temat celu moich wypraw zdecydowałam się na o wiele łatwiejsze rozwiązanie, czyli poluzowaną deskę w ogrodzeniu na tyłach wioski, poza czujnym okiem straży. Owszem, z czasem to głupie wymykanie się zaczynało mnie męczyć – czułam się prawie jak zdrajca, a przecież nigdy nie miałam żadnych nieczystych zamiarów. Poza tym, jako główna kandydatka na seken Hedy powinnam móc cieszyć się pewnymi przywilejami.
Ale niestety, życie dość szybko i bezlitośnie pokazało mi, jak ciężko jest być jego jedyną siostrą.
Szłam przez wioskę z wysoko podniesioną głową, mijając dziesiątki zajętych codziennymi czynnościami Potamikru. Większość zdawała się mnie nie zauważać, co bardzo mi odpowiadało – zachowywałam naturalny spokój, ale mój czujny wzrok cały czas szukał dookoła strażników przybocznych Hedy, zwykle bardzo uważnych, jeśli chodziło o mnie. Najbardziej miałam dość Azaira, który chodził za moim bratem jak cień – i z jakiegoś powodu za każdym razem zauważał, kiedy robiłam coś poza zasięgiem przenikliwego wzroku Hedy.
„Jesteś bardzo cenną Czarnokrwistą, Riso. Nie mogę w żadnym razie dopuścić, by spotkało cię coś przed zakończeniem szkolenia" – natychmiast usłyszałam w głowie monotonny głos wojownika i z trudem powstrzymałam się od przewrócenia oczami.
Pierdolenie.
Miałam dość tej wioski. Dusiłam się w niej. To nigdy nie było moje miejsce – ale stolica też nigdy nim nie była. Od momentu, gdy mój brat został wybrany na Hedę, byłam zmuszona ciągle przenosić się z miejsca na miejsce wraz z nim. Mimo, że wymagało to wielu wyrzeczeń, zgodziłam się natychmiast, gdy to zaproponował – nie byłam w stanie wytrzymać dłużej w stolicy. Natblidas przechodzili tam szkolenie, by w przyszłości rywalizować na konklawe o przejęcie tronu Hedy. Gdyby Przywódca nie był moim bratem, zapewne skończyłabym razem z nimi – przez całe życie zamknięta w stolicy, szkolona, by zabijać, trzymana w ryzach pod czujnym okiem nomon, która drżałaby o moje życie na każdym kroku.
Nie potrafiłabym tak żyć, wiedziałam o tym doskonale. Czułabym się jak... jak w klatce. Jak ptak, któremu ucięto skrzydła, zabroniono latać. Nie mogłabym być stale więziona za murami, nie mogłabym żyć według ich zasad. Od zawsze czułam, że muszę sama o sobie decydować, sama stawiać kroki, sama wybierać, jak ma wyglądać mój dzień, moje życie. Musiałam czuć się w o l n a – chociaż przez te kilka, kilkanaście lat, które pozostają mi do czasu, gdy będę zmuszona walczyć na śmierć i życie o zastąpienie mojego brata na tronie. Ciągle żywiłam naiwną nadzieję, że to nigdy nie nastąpi.
![](https://img.wattpad.com/cover/55661230-288-k447651.jpg)
YOU ARE READING
Survivors || the 100
Fanfiction"Who we are and who we need to be to survive are two very different things. In this ruthless world, who have we become?" Ailey Theen nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek opuści Arkę - statek kosmiczny, który przez całe życie był jej domem. W wyniku wy...