Rozdział X

4.4K 243 34
                                    

*Nami

Każdy kocha wakacje, prawda? Nikt nie chce, żeby się kończyły, no chyba, że nie wraca po nich do szkoły. Wtedy jest mu to obojętne. Ale też praktycznie każdy kocha ciepło, chyba, że mieszka w Wielkiej Brytanii. Tam ciągle jest zimno, więc bez różnicy.

W moim wypadku kończy się to tak, że wracam do Polski, gdzie muszę iść do szkoły, chociaż ani Leo, ani Chloe, ani nawet Charlie, nie chcieli mnie tam puścić. Ale ja nie mogę zostawić mamy samej. Nie mogę jej tego zrobić. Gdybym myślała tylko o sobie, moim największym marzeniem byłoby zostać z nimi, z tatą i Shavaną. Ale nie mogę mieć wszystkiego, ktoś musi się cieszyć, ktoś musi płakać. Siedzę na lotnisku, czekam na samolot i wspominam wszystkie te rzeczy, które wspólnie robiliśmy. Okropnie zżyłam się z nimi. A chyba najbardziej z Leo. Dowiódł, że na tym świecie istnieją jeszcze chłopcy, którym nie tylko gry i bicie w głowie. Charlie tak samo. Choć oczywiście lubią sobie pograć, ale... Zawsze z Chloe odłączałyśmy im Internet albo odpinałyśmy Xboxa. Kiedy Chloe spędzała czas z Charlie'm, ja spędzałam go z Leo. Raz nawet byłam u niego w Port Talbot i poznałam jego mamę, siostrę i brata. Przecudowne osoby.

No, a teraz muszę wracać do Polski. Do nich. Tak okropnie tego nie chce... Ale dam sobie radę. Muszę, nie takie rzeczy już robiłam.

Wstaję z miejsca, kiedy jakiś głos informuje mnie o tym, że już czas na wejście do samolotu. Idę więc do tunelu, po drodze pokazując swój dowód osobisty i odprawę. W samolocie mam miejsce obok kobiety z czteroletnim synkiem, który mnie irytuję, bo cały czas ma jakieś ważne uwagi i okazuje się Polakiem. Może kiedyś będzie znęcał się nad dziewczynami, jak jego rówieśnicy?

Podróż jak zwykle trwa dwie godziny, po których wychodzę na lotnisko, szukam swojej walizki i udaję się do wyjścia. Wyjścia, przy którym powinna stać Weroniką, za którą się pogodziłam. Ale nie stoi tam. Nic nie może iść po mojej myśli. Stoją tam Konrad, Tomek, Kacper i Eryk. Mam ochotę się zapaść pod ziemię, wrócić do Anglii, przytulić się do Leo, rozpłakać się, a później umrzeć z wiedzą, że nie muszę tu wracać. Ale odpoczęłam sobie dwa miesiące, muszę teraz zmierzyć się z rzeczywistością, nie ważne, jak byłaby okrutna.

Próbuję się uspokoić, udawać, że ich nie widzę, więc wyciągam telefon i wyłączam tryb samolotowy. Dostałam już SMSa od Leo i Shavany. Czytam obydwa.

Shavy: doleciałaś już do Polski? jak minęła podróż? :*

Szybko odpisuję jej, choć trzęsą mi się ręce, bo zbliżam się do wyjścia.

Ja: tak, a podróż nawet całkiem niezła. powiedz tacie, że żyję

I wiadomość od Leo.

Leo: już tęsknie, Woda! :* będziemy w Krk we wrześniu, musimy się spotkać. kocham, tęsknie i w ogóle :*

Nie, nie jesteśmy razem. Chloe nie raz pokazywała, jak bardzo by tego chciała, ale nie. Nie ma takiej opcji. Taki chłopak, jak Leo nie może tracić czasu na taką dziewczynę, jak ja. Mam mu już odpisywać, kiedy ktoś wyrywa mi telefon z ręki.

-Witaj nasz przyjaciółko!-krzyczy Eryk, ale to Tomek trzyma mój telefon.-Z kim tak bardzo piszesz?-pyta.

-Ze swoim byłym przyjacielem albo chłopakiem-rzuca Tomek i zaczyna się śmiać, a z nim reszta.

Pisze coś na moim telefonie, a ja boję się powiedzieć cokolwiek, choć to obiecałam przyjaciołom, że w końcu się im przeciwstawię, ale nie umiem. Wiem tylko, że mogę zapomnieć o przyjaźni Leo. Ale to może dla niego lepiej.

-Skąd masz iPhone'a?-pyta nagle Kacper. Znowu nie chce się odzywać.-Odpowiadaj, dziewczyno!-Potrząsa mną.

-Dostałam na urodziny, od taty-mamroczę, zaciskając zęby.

-Więc jutro dostaniesz prezent od nas, na długo go zapamiętasz-odzywa się w końcu Konrad, a Tomek oddaje mi telefon.

-Do zobaczenia jutro, Anglico-mówi, łapiąc mnie za rękę i zaciskając ją z całej siły.

Przełykam głośno ślinę i stoję przez jakiś czas w miejscu, czekając na to, żeby oddalili się wystarczająco. W końcu ruszam się z miejsca, sprawdzając wiadomość, napisaną słabym angielskim.

„Ja": zajebiście, że tęsknisz, już nigdy się nie zobaczymy. nienawidzę cię, ale nie miałam serca ci tego powiedzieć. wszystko, co mówiłam jest kłamstwem, zapomnij o mnie

Od razu, kiedy czytam tego SMSa, łzy napływają mi do oczu, żeby później się z nich wydostać.

Co mogę zrobić? Napisać do niego, czy nie? Nie chce tego kończyć. Kocham tego chłopaka, naprawdę. Nie pogodzę się nigdy z jego utratą. Ale on powinien mieć normalne życie, a nie przejmować się mną. Tylko, że ja też czasami powinnam pomyśleć o sobie... Już zaczynam mu odpisywać, kiedy on dzwoni.

Wzdycham i odbieram telefon.

-Leo, tak strasznie cię przeprasza, to oni napisali tego SMSa.-Czuję, że muszę brzmieć, jak kompletnie załamana, nawet ludzi na lotnisku się na mnie patrzą, więc wychodzę z budynku i kieruję się w stronę przystanku autobusowego.

-Nami, spokojnie. Myślałem, że coś jest nie tak. Nie musisz mnie przepraszać, księżniczko.

Jego słowa od razu mnie uspokajają.

-Musisz wrócić do Anglii albo ja przylecę do Polski, nie pozwolę, żeby ktoś cię krzywdził-ciągnie.-I uwierz mi, że mogę to zrobić, jadę do Cardiff i wchodzę do pierwszego lepszego samolotu, żeby u ciebie być.

-Nie, Leo-zaprzeczam szybko.-Nie. Dam sobie radę, obiecuję. I za niedługo cię odwiedzę.

-Nami... Jeśli zrobią ci coś strasznego to sobie tego nie wybaczę-mówi Leo, wzdychając.

-Dam sobie radę, przecież umiem się bić, widziałeś to na własne oczy.

-To prawda, ale... Nami, jeśli cię pobiją to wracasz do Anglii. Obiecaj mi to. Proszę cię.

Wzdycham. Muszę mu to obiecać, choć nie mam zamiaru tej obietnicy dotrzymać. Nie mogłaby zostawić mamy, tu ciągle o nią chodzi.

-Dobrze-zgadzam się.-Obiecuję.

-Kocham cię, Nam, trzymaj się-mówi i się rozłącza.

Akurat nadjeżdża autobus, więc wsiadam do niego i zaczynam się ogarniać, choć wychodzi mi to dosyć okropnie, ale mama nie może mnie widzieć w takim stanie. Kiedy wyglądam już w miarę normalnie, wychodzę z autobusu, który parkuje akurat koło naszego domu. Wchodzę do środka i witam się z mamą. Udaję najbardziej szczęśliwą, jak umiem. Oddaję jej pieniądze, które dostałam od taty na własne wydatki, bo wiem, że jej bardziej się przydadzą. Jak wszystko inne.

O 11pm idę spać, z myślą, że jutro zmierzę się z nimi. Znowu.

Czuję, jak serce zaczyna mi mocniej bić, więc staram się robić wszystko, żeby nie dostać ataku paniki. Zaczynam płakać. Dlaczego? Z bezsilności. Nie mam innego powodu do płaczu. Nie mam robić nic innego, niż płakać. To nawet nie ma sensu.

Opieram się o ścianę i podnoszę głowę do góry.

-No more pain. No more tears-nucę cicho.

Musi ci się udać, Nami. Musi.

---

Początek roku. Okay. No właśnie, jest okay. Nic się nie dzieję, witam się z klasą albo raczej z Weroniką, bo nikogo więcej nie obchodzę, ale nie widzę się z moimi prześladowcami. Cieszę się, ale coś czuję, że to, co zaplanowali na jutro jest... okropne. I jeszcze to, w jakim stroju muszę przyjść do szkoły. Coś czuję, że zaczyna się najgorszy okres w moim życiu. Ale jeśli chcę tęczy, najpierw muszę pogodzić się z deszczem.

---

Kurde, tak strasznie Was przepraszam za prawie dwutygodniową przerwę! Przykro mi! :( Ale obiecuję, że rozdziały będą się pojawiać na pewno raz w tygodniu, to mogę Wam obiecać, ale i tak postaram się częściej! <3

W mediach Stay strong.

Love Ya,

Klarissa xx

looking for me • l.dWhere stories live. Discover now