Rozdział XX

4.8K 293 115
                                    

*Nami

Cztery dni później budzę się o 5am. Chyba do mojego mózgu dotarło, że idę dziś do szkoły. Denerwuję się całym tym dniem, choć nie powinnam. Powinnam się cieszyć, że w końcu normalnie będę się uczyć, razem z Shavaną. Ale widzę, że to nie takie prostę w moim wypadku. No bo... niby wiem, że będzie dobrze, ale i tak się boję.

Druga sprawa to Leo. Nie odzywaliśmy się do siebie odkąd on mnie pocałował. A dziś najprawdopodobniej przyleci do Bristolu. A ja będę musiała spróbować z nim porozmawiać. To znaczy... Shavana ciągle mi powtarza, że nic nie muszę, że jestem wolna. Ale jakoś nie umiem się do tego przystosować. Mimo wszystko muszę spróbować. Bo chcę, nie dlatego, że muszę. Kocham go.

Postanawiam nie wstawać jeszcze z łóżka, tylko posłuchać piosenek przynajmniej do 6am, a później będę się przygotowywać. Dostałam mundurek i tak dalej, będę miała nogi na wierzchu, to może być serio ciekawe. Słucham Martina Garrixa, jak zawsze. Chciałabym pójść na jego koncert. Ale koncertuje najczęściej w Miami. Więc jak na razie nie mam na co liczyć.

Ku mojemu zaskoczeniu budzę się ponownie o 6:30am. Dobrze, że zasnęłam. Ale czuję, że ktoś siedzi obok mnie... Odwracam głowę w drugą stronę i widzę nikogo innego, jak Leo. Od razu robię się czerwona, ale próbuję to ukryć.

-Boże, ale się przestraszyłam!-jęczę.

-No wiem, jestem straszny.-Leo się śmieje.

Czyżby... Zapomniał?

-Ale dzięki, że mnie obudziłeś, muszę iść do szkoły.

Wstaję z łóżka i biorę swój mundurek. Informuję Leo, że zaraz wracam i idę do łazienki. Ubieram się, myję zęby, czeszę włosy, a później patrzę na swoje odbicie w lustrze. Postanawiam zrobić sobie makijaż. Nie chcę wyglądać dziwinie. To znaczy będę plastikiem, ale bez blizn. Biorę kosmetyki Shavany, ale pójdę do sklepu w niedzielę czy sobotę.

Gotowa wracam do Leo, a on dalej siedzi na moim łóżku.

-Boisz się?-pyta, kiedy mnie widzi.

-Trochę-przyznaję.-Ale będę z Shavaną. Zresztą nie boję się teraz nikomu przywalić.-Śmieję się.

On też się uśmiecha, ale szybko przestaje.

-Po co ci ta tapeta?-pyta, unosząc brwi.

Wzdycham.

-Chcę być normalna-odpowiadam.

On do mnie podchodzi i kładzie ręce na moich ramionach.

-Dla mnie jesteś normalna i piękniejsza bez tej tapety-mówi całuje mnie w czoło, jak gdyby nigdy nic. Później odchodzi i znowu siada na łóżku.-Na którą do szkoły?

Pomału otrząsam się z szoku.

-8am. Do 2pm-tłumaczę.

-Słyszałem, że Shavana idzie na noc do swojego chłopaka, a tata ma nockę, mylę się?

Przygryzam wargę.

-Tata ma nockę, ale jak z Shavaną to nie wiem-przyznaję.

-Teraz już wiesz-mówi dziewczyną, stając w drzwiach.-Cały dom wolny całą noc.-Pokazuje palce na Leo i kiwa głową, a później patrzy się w moją stronę.-Gotowa na pierwszy dzień w nowej szkole?-pyta, łapiąc mnie za rękę.-Leo, przyjdź po Nami o 2pm, okay?

-Okay-mówi chłopaka, a ja i Shava wychodzimy z domu.

A w szkole. W szkole jest normalnie. Pozytywni ludzie. Nauczyciele. Po prostu spełniłam swoje szkolne marzenia.

looking for me • l.dWhere stories live. Discover now