Rozdział XXX

3.9K 203 77
                                    

*Nami

Budzę się o 4am, a to wszystko przez koszmar. Siadam na łóżku. Leo jeszcze śpi, więc postanawiam go nie budzić. I tak wystarczająco truję mu życie. Wstaję z łóżka, wyciągam czarne legginsy i czarny podkoszulek. Idę do łazienki, przebieram się i wychodzę z domu. Na dworze jest ciepło, jak na Anglię, i oczywiście jasno, ponieważ jest środek lata. Zaczynam biec, w stronę lasu, chociaż wiem, że tam pojawi się dużo wspomnienień. Byłam tam wiele razy, nawet po powrocie z Polski, kiedy wyrwałam się z prześladowania. Kocham to miejsce. Naprawdę. W połowie drogi zaczyna dzwonić mój telefon, więc odbieram. Dzwoni Leo.

-Nam, gdzie jesteś?-pyta delikatnie zaniepokojony. A mi od razu w głowie pojawiają się wyrzuty sumienia. Przecież może się o mnie martwić. Jestem samobójczynią, mogę wszystko, zwłaszcza po śmierci Shavany.

-Poszłam biegać-dyszę. Biegam dopiero od 15 minut, a nie mogę złapać powietrza. Widzę, że moja kondycja jest dupna, więc od dziś codziennie rano będę biegała.

-Czemu mnie nie obudziłaś?-pyta.-Mógłbym biec z tobą.

-No to czekam-mówię i dokładnie opisuję mu drogę do tego miejsca.

Rozłączam się z chłopakiem i opieram się o drzewo. Muszę chwilę odpocząć. Mogłam wziąć ze sobą wodę. Mój błąd. Chociaż ja niby jestem chodzącą wodą. Śmieję się na tą myśl. Po jakiś dziesięciu minutach dobiega do mnie Leo.

-Zawsze masz mnie informować, jak gdzieś wychodzisz, ogarniasz?-pyta, a ja się do niego przysuwam.

-Jezu, jaki brutal. Mógłbyś taki być w łóżku, wiesz.-Przygryzam wargę i patrzę na szeroko otwrte oczy chłopaka. Widzę, że stara Nami pomału umiera...

Nie pozwalam mu odpowiedzieć na to dziwne stwierdzenie. Biegnę dalej przed siebie, aż do mojego lasu. Matko, czy ja właśnie zabrałam go do lasu? Po tym okropnym tekście, który mu powiedziałam? Ponownie opieram się o drzewo i próbuję złapać oddech, jednocześnie patrząc się na Leo. On również jest zmęczony, nawet bardziej, niż ja.

-To, co wcześniej powiedziałam-zaczynam, ale śmiech chłopaka mi to przerywa.

-Ależ, Namilie, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem-mówi i cały czas się śmieje. Mi nie jest do śmiechu. Zrobiłam z siebie idiotkę.-I weź już nie przesadzaj.-Podchodzi do mnie.-Możesz chcieć ostrzej...

Zatykam uszy palcami.

-Nie chcę cię słyszeć-krzyczę.

Chłopak łapie mnie w talii i się nade mną nachyla.

-Możemy zacząć od dziwnego miejsca-szpecze.

Przygryzam wargę i głośno przełykam ślinę.

-Tomek mnie zgwałcił w lesie-przyznaję cicho.

-Dlatego las musi kojarzyć ci się z czymś lepszym.-Całuje mnie w usta.-A uwierz mi, że bardzo dużo kosztuję mnie stanie obok ciebie i patrzenie, jaka jesteś rozczochrana, spocona i gorąca.

Rumienię się. Nagle ręce Leo trafiają pod mój podkoszulek.

-No okay-mówię.-Będziesz mnie musiał coraz częściej zaspokajać, ostatnio.

Leo się śmieje. Jakoś sądzę, że mu to odpowiada. A ja mam nadzieję, że żaden miłośni przyrody nie będzie miał ochoty teraz wejść sobie do lasu...

Leo ściąga mój podkoszulek i zaczyna całować szyję, przez co jęczę. Schodzi pocałunkami niżej, rozpina stanik i się go pozbywa. Już jakoś się przed nim nie wstydzę, ale... Teraz patrzy się trochę zbyt długo na moje piersi, więc się zasłaniam.

-Byłem ciekawy, ile wtrzymasz-tłumaczy ze śmiechem. Bierze moje ręce i bez zastanowienia zaczyna całować moje piersi. Obydwie jego ręce przejeżdżają po moim brzuchu, a później wkłada ja w moje majtki. Biorę szybki oddech, próbuję nie jęczeć zbyt głośno, ale Leo pewnie i tak mnie do tego zmusi.

A później robi coś najbardziej niespodziewanego, czyli wkłada we mnie po dwa palce z obu rąk. Zaczynam piszczeć, a on się śmieje. Podnosi kolano i spuszcza moje spodnie, nie przerywając czynności, którą wykonuje. Cały czas pojękuję, a Leo robi wszystko, żebym szybko nie doszła; wyciąga ze mnie palce, a później znowu wkłada. W końcu, spocona jeszcze bardziej, niż wcześniej, dochodzę. Leo się uśmiecha i całuje mnie w usta.

-I jak?-pyta.-Brutalnie?

Próbuję dojść do siebie po tym, co zrobił.

-J-jak ty...-zaczynam, ale nie umiem tego dokończyć.

-Wyglądasz, jak dziecko we mgle, czyli ci się podobało-przyznaje Leo, a ja lekko drżę.-Twoja kolej-mówi i się uśmiecha, a ja bez większego zastanowienia odpycham go delikatnie od siebie, klękam i dosłownie zaczynam się nim bawić, przyciskając jego męskość. Słyszę jego jęk, co muszę przyznać mi się podoba. Powoli ściągam mu spodnie, a później bokserki. Jak zawsze ten widok delikatnie mnie zawstydza, ale staram się tego nie okazać. Biorę go w rękę, delikatnie dotykam. A później wkładam do ust i zaczynam ssać. Chłopak cały czas jęczy. I pewmie chciałabym mu się odwdzięczyć nie szybkim dojściem, ale nie mogę się powstrzymać, a chłopak spuszcza mi się w buzi. Wciąga mnie do siebiemi szybko całuje.

-Obudziliśmy cały Bristol-szepcze.-Wracajmy-proponuje, a ja kiwam głową.

Ubieramy się w ciszy. Ruszamy przed siebie; tym razem nie biegniemy.

-Misiu?-zaczyna Leo, kiedy jesteśmy już bliżej domu.

-Tak?

-Jesteś cudowna, wiesz o tym?-pyta.

-Skoro tak sądzisz...-szpeczę.

Leo całuje mnie w czoło, łapie za rękę i wchodzimy do domu.

---

Msza w kościele już się skończyła. Teraz powinniśmy iść na cmentarz, ale ja nie dam rady. Stroję więc z Leo obok kościoła, płaczę i czekam, aż ten cały koszmar się skończy. Chłopak stoi tylko obok mnie; nawet mnie nie przytula, ale mi to nie przeszkadza.

Do domu, po pogrzebie, wracamy o 6pm. Mam ogłasza jakąś naradę rodzinną, chociaż Leo nie należy do rodziny. Siadamy wszyscy w salonie.

-Nami-zaczyna mama.-Musimy wracać do Polski. Nie zostawię Anny.

Przewracam oczami.

-Nie mogę mieszkać z tatą i Shavaną?-pytam, wytrącając ją tym z równowagi. Zresztą nie tylko ją-Leo patrzy na mnie, jakbym go skrzywdziła.

-Dziecko drogie-zaczyna ponownie mama-wiedziałam, że nie będziesz chciała. Więc mam inne rozwiązanie. Zamieszkamy w Walii. Blisko Cardiff. Tylko... Musiałabyś mieszkać ze mną i Anną w jednym domu.

-Niech będzie-mówię i wzruszam ramionami.

-Dobra, widzę, że się z tobą dziś nie dogadam.-Mama macha ręką.-Wychodzę. Będę rano. Leciemy jutro do Polski na pięć dni. Leo, też masz bilet, o ile chcesz.

-Chcę-przyznaje.

Mama żegna się z nami i wchodzi z domu.

Idę wziąć prysznic. Później rozmawiam i całuję się z Leo do dość później godziny. I idziemy spać.

---

Nie wyszedł on tak, jak miał wyjść. XD

I zboczony też jest zajebiście. XD

Zapraszam do Bananów Klary na Facebooku.

W mediach Take me home.

Love Ya,

Klarissa xx

looking for me • l.dWhere stories live. Discover now