Rozdział XXIV

4.8K 245 63
                                    

*Nami

Po tych ponad jedenastu godzinach jesteśmy w Miami. W Anglii jest 3:30pm; tymczasem tutaj jest 11:30am. I chcę mi się spać. Bardzo. W ogóle nie spałam w samolocie, bo nie mogłam się skupić. Ale przeczytałam książkę, którą pożyczyłam od Shavany. Hopeless. Właściwie tak dużo się nauczyłam...

Leo zamawia taksówkę i jedziemy do naszego hotelu, który okazuje się najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Serio, jest cudowny. Jeden duży, pomarańczowy pokoju z łóżkiem dla dwóch osób. Jedno wielkie okno z widokiem na ocean. Duży telewizor, kanapa, stół z krzesłami. Wszystko zachowane w pomarańczowych kolorach. Łazienka również jest pomarańczowa. Duży prysznic jest idealny. Serio, przezroczysty i tak cudowny i w ogóle.

-I jak ci się podoba?-pyta Leo. Widać na jego twarzy, że również jest zmęczony.

-Jezu, tu jest cudownie!-krzyczę. Przytulam go.-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!

On odwzajemnia mój uścisk.

-Cudownie, że się cieszysz, ale chyba pójdę spać-mówi.

-Ja się totalnie rozbudziłam, nie dam rady zasnąć-przyznaję.

Słyszę, jak Leo wzdycha.

-Spokojnie.-Śmieję się.-Dam sobie radę sama.

-Na pewno?-pyta.-Bo mogę...-Widzę, jak przewraca oczami.-Kogo ja oszukuję, idę spać, ale ty też się później połóż, okay?

Kiwam głową. Patrzę mu się w oczy i się uśmiecham. Całuję go usta.

-Dawno nie byłaś tak zadowolona-zauważa.-Cieszę się.

Jest tak okropnie zmęczony, że mam ochotę zacząć się śmiać, ponieważ nie mówi, tylko mamrocze.

-Jesteś słodki, kiedy jesteś zmęczony.-Ponownie go całuję.-Kocham cię.

-Ja ciebie też, ale nie śmiej się ze mnie, Misiu-mówi, delikatnie się ode mnie odsuwa i idzie w stronę łóżka, ściągając z siebie cichy. Uśmiecham się na ten widok.

-Miłych snów, Śpiąca Królewno-mówię.

-Zapłacisz mi za wyśmiewanie się ze mnie.-Pokazuje na mnie palcem i kładzie w łóżku. Ziewa.-Musisz zapłacić...-Ziewnięcie.-... za baaardzo dużo rzeczy, Misiu. A teraz cicho.

Uśmiecham się. Wydaję mi się, że chłopak już zasnął, więc nawet do niego nie zaczynam. Podchodzę do walizki i wyciągam z niej krótkie jeansowe spodenki i biały podkoszulek. Uważam, że nawet na takie cichy jest zbyt gorąco, ale za bardzo nie chcę pokazywać swojego ciała; ktoś jeszcze się przestraszy. Przynajmniej Leo się podoba, a raczej on tak twierdzi. Biorę ze sobą jeszcze szczotkę do włosów, szczoteczkę do zębów i pastę. No i oczywiście-kosmetyki. Wiem, że Leo nie lubi, kiedy się maluję, ale muszę to tym razem zrobić. Nie chcę, żeby ktoś mnie zobaczył z tą twarzą. Pewnie i tak się rozmażę, ale... Jakoś dam radę. Idę do łazienki, biorę prysznic w tym najlepszym prysznicu i na świcie, ubieram się, czeszę włosy, myję zęby i robię makijaż. Wychodzę z łazienki i patrzę się na Leo. Śpi. Taak słodko. Jego fanki muszą to widzieć. Wyciągam telefon chłopaka z jego kieszeni i robię mu zdjęcie na Snapa. Podpisuję je Good night, Leondre! ♥ i dodaję je na My story. Patrzę na screeny tego zdjęcie i wybucham cichym śmiechem. Jest ich już ponad sto.

Wychodzę z pokoju na korytarz, który jest równie piękny, jak wszystkie inne rzeczy w tym miejscu. Cały w białych kafelkach z porozkładanymi kwiatkami na ziemi. Cudownie tu jest. Naprawdę lepiej nie mogłam sobie tego wymarzyć. Boże, Leo jest naprawdę cudowny! Jeszcze na koncert... Ah! Schodzę na dół, gdzie mam wychodzić z hotelu, ale czuję zapach kawy, więc postanawiam iść do jadalni. Biorę sobie kubek z kawą i siadam na tarasie, z którego widać ocean. I wtedy do głowy przychodzi mi pomysł, żeby iść na plażę, więc zaraz po wypiciu napoju go realizuję. Przez drogę wszyscy wlepiają we mnie wzrok, ale widzą mnie po raz pierwszy, więc co się dziwić. Do pokoju wracam o 6pm, ponieważ droga zajmuje bardzo dużo czasu, ale mi się podobało. Było cudownie. Po koncercie Martina przyjdę tu z Leo. Będzie cudownie. W pokoju rozbieram się i od razu kładę spać. Podejrzewam, że obudzę się idealnie na koncert...

looking for me • l.dWhere stories live. Discover now