Rozdział XXIX

3.8K 237 38
                                    

*Nami

Budzę się rano z dobrym humorem, który nie trwa długo ze względu na to, że przypominam sobie wczorajszy dzień. I pustkę, jaką czułam. Zresztą dalej czuję, ale już nie chcę mi się płakać. Ale chciałabym się do kogoś przytulić i najlepszą taką osobą byłby Leo. Ale jego tu nie ma pewnie poszedł i zostawił mnie, jak Shavana i tata. Tak, jak wszyscy mnie zostawiają. Pomimo tego, że jeszcze przed chwilą nie chciało mi się płakać, to teraz wybucham jak małe dziecko. I ku mojemu zdziwieniu drzwi do pokoju się otwierają i widzę w nich zaniepokojonego Leo. Czyli jedna mnie nie zostawił.

-Nami...-zaczyna, ale mu przerywam.

-Ja... Ja po prostu myślałam, że sobie poszedłeś, Leo-tłumaczę. Oblizuję ust i kładę się z powrotem na łóżko. Po chwili Leo robi to samo. Kładzie moją głowę na swojej klacie, a ja mocniej go obejmuję.

-Nie zostawiłbym cię-wyznaje cicho.-Nawet nie ma takiej opcji.

Tuli mnie do siebie jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu się uspokajam. Chyba muszę wrócić trochę do żywych. Siadam na łóżku. Przecieram oczy; czuję, jakby były zmęczone. Pewnie są również czerwone-bardzo dużo wczoraj płakałam.

-Trochę mało z wczoraj pamiętam-mamroczę.-I mi zimno. I nie pamiętam, żebym się przebierała.

Chłopak ściąga z siebie bluzę i zakłada na mnie.

-No bo się nie przebierałaś-przyznaje.-Przebrałem cię.

Na jego słowa się rumienię, a on całuje mnie w ciepły policzek.

-Idę się ubrać-mówię i wstaję z łóżka. Na szybo wybieram jakieś ciuchy i idę do łazienki. Faktycznie wyglądam koszmarnie. Robię lekki makijaż, ubieram się i coś zauważam. Włosy. Niebieskie. Shavana miała czerwone.-Leo, zmień mi te włosy-wołam do chłopaka. Muszę brzmieć, jak mała, zagubiona dziewczynka. Która nie umie sobie poradzić sama. Leo przychodzi do mnie i delikatnie uśmiecha uśmiecha się na mój widok.

-Czemu mam ci zmienić włosy, Misiu?-pyta.

-Bo są niebieskie-tłumaczę.-Shavana miała czerwone. Nie chce sobie o tym przypominać. Obetnij je.

-Misiu...-Podchodzi do mnie.-Nie obetnę ci włosów.-Bierze mnie za ręce.

-To ja to zrobię-mówię i zaczynam się rozglądać po łazience, w poszukiwaniu nożyczek.

-Nami, zrobię ci koka, okay?-pyta.-Nie będziesz ich widzieć.

-Ty umiesz robić koki?-pytam, unosząc brwi.

-Tilly była modelką, sama rozumiesz.-Leo wzrusza ramionami. Odwraca mnie, bierze szczotkę i fotkę, i robi mi koka.

-Na osiemnastkę kupię ci zestaw młodego fryzjera-mówię.

Leo delikatnie się śmieje. Nie widzę, żeby było nam do śmiechu. Od razu się dołuje. Chłopak, widząc moją minę, ciągnie mnie do pokoju.

-Co mam jeszcze dla ciebie zrobić, Nami?-pyta. Kładzie mi ręce w talii.

-Mógłbyś wskrzesić mi siostrę-szepczę i przytulam się do jego ramienia.

-Chyba nie umiem-mówi cicho, a jego ręce znajdują się przy moim podkoszulku. Podnosi moją głowę do góry i patrzy mi w oczy.-Ale umiem coś innego.-Zaczyna mnie całować i popycha na łóżko.

O tak, tego mi trzeba. Jakiegoś odstresowania, a Leo może mi to zapewnić. Ściąga ze mnie podkoszulek, a ja z niego. Chłopak przygryza mi wargę na co cicho jęczę. Ściąga mi spodnie. Leo łapie mnie za biodra i zaczyna całować brzuch. Podnosi na chwilę głowę.

-Nami... Nie muszę tego robić, ale... To cię rozluźni-mówi.

Kiwam głową.

-Zrób to-mówię.

Leo również kiwa głową. Delikatnie ściąga ze mnie majtki, a później bez zastanowienie zaczyna robić mi minetkę, porusza we mnie dwoma palcami, a ja jęczę. Po chwili dołącza do tego jeszcze język, a ja w tym samym momencie dochodzę. Nie zastawiając się dłużej siadam na kolanach chłopaka i zaczynam go całować. Chłopak jęczy i ściąga ostanią część mojego ubrania; wstaje, zdejmuje z siebie spodnie i bokserki, i wraca do mnie, razem z prezerwatywą. Zakłada ją na siebie i we mnie wchodzi. Głośno jęczę, ale próbuję powstrzymać to przygryzieniem wargi. Chłopak porusza się we mnie szybko i całuje w usta, specjalnie rozluźniając moje wargi. Delikatnie krzyczę; widzę uśmiech na twarzy Leo, kiedy to słyszy. Po około minucie dochodzi, a ja zaraz po nim. Wychodzi ze mnie i kładzie się obok. Oddycha głęboko tak, jak ja.

-Leo, może chodźmy do Charliego i Chloe, powiedzieć im o tym-proponuję po jakimś czasie.

Leo kiwa głową i zaczyna się ubierać. Idę w jego ślady.

-Tylko wiesz.-Uśmiecha się.-Poprawię ci włosy.

Sama wybucham lekkim śmiechem; takim, na jaki mnie stać.

Leo poprawia mi włosy i wychodzimy z domu. Idziemy do Charliego i Chloe. Dziewczyna jest akurta teraz u swojego chłopaka. Informuję ich o tym i znowu zaczynam płakać, pomimo wcześniejszej poprawy humoru. Chloe również zaczyna płakać; przytula się do Charliego i nie chcę się odzywać, więc po jakiś piętnastu minutach wychodzimy z domu Charliego. Uspokajam się ponownie; teraz umiem już trochę nad sobą zapanować.

W domu siedzimy przed telewizorem. Czasami łzy same wydostają się z moich oczu, ale Leo za każdym razem mnie całuje i próbuje jakoś pocieszyć. Chociaż jest to zwykłe pocieszenie; nie mówi, że będzie dobrze. I tak powinno być.

O 7pm przyjeżdża mama i rozmawiam z nią przez ten cały czas, aż do 11pm, kiedy Leo mówi, że powinnam iść spać. Mama się z nim zgadza i dziękuje, że taki dla mnie jest, a później sama mówi, że idzie spać. Kiedy ona wychodzi z łazienki, ja idę do niej z Leo.

-Jak ja wziąłam wczoraj prysznic?-pytam.

-No wiesz.-Leo się uśmiecha.-Trochę ci pomogłem. Na nic nie reagowałaś.

Rumienię się. Chłopak do mnie podchodzi i kładzie ręce na moich policzkach.

-Powtórka z rozrywki, hmm?-pyta, a ja tylko kiwam głową i zaczynam się rozbierać; Leo robi to samo. Pamiętam wczorajsze wydarzenie, jak przez mgłę, ale mogę stwierdzić, że Leo robi to samo, co wczoraj. Wychodzimy razem spod przysznica, ubieram się i idziemy spać.

Jutro pogrzeb.

---

Okay. XD

Zapraszam Was do grupy na FB, Banany Klary, polecam ogólnie. XD

W mediach Chandelier.

Love Ya,

Klarissa xx

looking for me • l.dWhere stories live. Discover now