Rozdział XXII

5.1K 260 94
                                    

Uwaga, rozdział zawiera sceny 18+, czytasz na własną odpowiedzialność! Nie spinać, serio. Seks to normalna rzecz. Miłego! <3

*Nami

Jestem w szkole. Ostatni dzień i jadę na miesiąc do Leo.

Jest już piąty lipca. Tym razem tak kończymy rok szkolny, o dziwo. Ostatnie dziesięć miesięcy minęło okropnie szybko. Całe moje życie się zmieniło. Na lepsze, jak teraz widzę. Znalazłam sobie przyjaciół, mam święty spokój od prześladowania. Ostatni rok w szkole to najlepszy rok, jaki miałam. Nie przejmuję się ludźmi-choć oczywiście znaleźli się tacy, którym przeszkadzało wiele rzeczy, na przykład moje blizny. Może na początku się tym przejmowałam, ale z biegiem czasu przestało mnie to interesować. Później również zaczęłam się z takimi bić, a dzięki Shavy nikt się o tym nie dowiadywał. Wszyscy się jej boją, mnie też już zaczęli się bać. Fajnie tak jest. Przez całe życie musisz się kogoś bać, a teraz inni boją się ciebie. Oczywiście wszyscy wiedzą, że to, co robię jest na żarty. Nie umiałbym kogoś skrzywdzić na poważnie. Nie po tym, co mi się stało.

Jesteśmy na ostatniej lekcji i jest to WF. Gramy w siatkówkę, czyli to, co kocham. Zaczęłam chodzić nawet na treningi w Anglii-trener mówi, że nie wyobraża sobie tej drużyny beze mnie. No więc teraz gramy, a moja drużyna oczywiście wygrywa. Shavana jest wkurzona przez to, więc pewnie później mnie pobije-ostatnio to codzienność. To znaczy już tak łatwo się nie daję, zawsze jej oddaję. A teraz ma przyjść po mnie Leo, więc nie będzie tak łatwo.

Oczywiście mecz kończy się wygraną naszej drużyny.

-Nienawidzę cię!-krzyczy Shavana.

Śmieję się.

-Jak gramy w koszykówkę to też cię nienawidzę!-odkrzykuję.

Nauczyciel krzyczy, że możemy już iść do domu i życzy nam miłych wakacji. Shavy do mnie podbiega i przerzuca mnie sobie na plecy.

-Mam rozumiesz, że jedziesz dziś do Leo, tak?-pyta, z uśmiechem. Kiwam głową.-Pamiętaj, żeby wziąć sobie ładne rzeczy. Pod ubranie, oczywiście.

-Shavana!-krzyczę, oburzona.-Postaw mnie na ziemie, przy okazji-proszę.

-Okay, twój mężczyzna idzie i tak.-Postawia mnie na ziemi, a ja patrzę przed siebie i widzę Leo, który stoi uśmiechnięty. Również się uśmiecham i biegnę do chłopaka, po czym rzucam mu się w ramiona.

-Tęskniłaś?-pyta chłopak.

Uśmiecham się do niego i go całuję.

-Bardzo-odpowiadam.-Nie mogę się doczekać, aż będziemy u ciebie-przyznaję.

-A pierwszy dzień mamy tylko dla siebie-mówi.

Wow. To będzie zdecydowanie ciekawe.

Przebieram się w mundurek i wychodzę razem z Leo i Shavaną ze szkoły. Kiedy jestem w domu, przebieram się w jeansy i podkoszulek. Schodzę na dół i żegnam się z tatą i Shavaną.

-Spodobają ci się te urodziny, zobaczysz.-Shavana do mnie mruga.-Wzięłaś tą wizę?

-No wzięłam, ale ciągle nie wiem, po co-przyznaję.

Shavana otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale Leo jej na to nie pozwala, kładąc jej tam rękę.

-Idziemy, Nami-informuje mnie i odchodzi od niej. Bierze mnie za rękę.-Następną część wakacji spędzamy w Bristolu.

Mój tata się śmieje.

-Zapraszamy-mówi, a później ja i Leo wychodzimy z domu.

Jedziemy na lotnisko. Tam mamy lot do Cardiff. Po drodze oczywiście spotykamy fanki Leo. Jak zawsze nie wszystkie są do mnie przyjaźnie nastawione, ale zdążyłam się już przyzwyczaić. W samolocie dowiaduję się, że ani Victorii, ani Tilly, ani Joey'a nie ma w domu. To trochę straszne. Myślę, że coś się wydarzy między nami. Ale jestem już na to gotowa. Tylko z Leo. Od gwałtu minęło już jedenaście miesięcy. A ja ciągle ufam Leo. Jeśli tylko coś zaczniemy, zgodzę się. Tylko chciałabym, żeby to było naturalne, a nie "Muszę na nią uważać, bo była zgwałcona". Jestem pewna, że Leo mnie zrozumie.

looking for me • l.dWhere stories live. Discover now