Rozdział XXXIV

3.6K 208 66
                                    

*Nami

Musiałam zostać w szpitalu jeszcze tydzień. Ale ten tydzień całkiem szybko minął.

Pierwszego dnia po obudzeniu oczywiście nie widziałam Leo, tylko mamę. Drugiego się to zmieniło; przyszedł po wizycie psychiatry, a później przychodził codziennie. Psychiatra też, oczywiście. Niby dają mi szansę na nie chodzenie do szpitala psychiatrycznego, ale i tak czuję się, jak świrus. Nie sądzę, że są tam świrusy, po prostu szpital psychiatryczny właśnie tak się kojarzy. Nie wyobrażam sobie siebie samotnie w psychiatryku. Zdecydowanie nie. I bez Leo... Niby nie chcę niszczyć mu życia, spotykając się z nim, ale nie umiem go zostawić. Zbyt bardzo go kocham, potrzebuję.

Teraz leżę sama w sali i słucham muzyki, ale skutecznie uniemożliwia mi to przyjście mojego psychiatry, z moją mamą i Leo.

-Ściągnij słuchawki-próbuje zakomunikować mi lekarza, a ja, słysząc go, wykonuję polecenie.-Dobrze. Jak się czujesz?-pyta.

-Jakbym umarła i ożyła-przyznaję.

-Ale jesteś śmieszna-komentuje Leo.

Ogólnie to opowiedział mi o tym, że już nie żyłam, że pokłócił się z Bogiem o to, a ja mam wyrzuty sumienia. Co mi strzeliło do głowy? Czemu ja nie myślałam? Jestem głupia.

-Twój chłopak ma rację. To nie jest powód do żartów-mówi lekarz. Nazywa się ogólnie Tom, ale, Boże, dla mnie będzie Tommym. Jest słodki. Ale poważny. Chyba nie da się go rozśmieszyć.

-Ja po prostu zachowuję się, jak psychopatka, którą jestem.-Posyłam mu uśmiech.

Tommy robi zdenerwowaną minę, co powoduje, że nie wygląda już ja Tommy. Wygląda teraz, jak wielki, potężny Thomas. Mam sieczkę z mózgu. Tom się nachyla.

-Posłuchaj mnie, Namilie. Byłem w psychiatryku. Może nie, jako pacjent, ale rozmawiałem z tymi ludźmi. I wiesz, nie ma tam tylko psychopatów. Są też ludzie, którzy po prostu mają jakieś problemy, nie mogą sobie z czymś poradzić aż za bardzo, jak ty teraz. Są tam osoby z lepszymi przypadkami, niż twój. Ale wiesz co? Są tam osoby, które po prostu wychodzą ze swojego pokoju i zaczynają tańczyć. Albo łapią się za lampy i zaczynają się huśtać. Albo prowadzą rozmowę sami ze sobą, bo mają schizofrenię. Jeśli będziesz się zachowywała tak, ja teraz, to prawdopodobnie skończysz wśród nich.-Tommy kończy swoją wypowiedź, oddalając się ode mnie.

A ja przypominam sobie mema, zrobionego przez fanki Leo. Była na nim coś mniej więcej takiego, że: "Twoja mina, kiedy ktoś cię zhejtuje, a ty próbujesz dojść do siebie.". Właśnie tak teraz pewnie wyglądam.

-Już się zamykam.-Unoszę ręce do góry. Tak, nie chcę iść do szpitala psychiatrycznego, ale ta próba samobójcza coś we mnie zmieniła. Okropnie się zmieniłam w ogóle od czasów mieszkania w Polsce. Teraz jestem inną osobą. Inną Nami.

-Dobrze, więc tak. Powinnaś iść do szpitala psychiatrycznego. Ale to nie jest miejsce dla ciebie. Powinnaś być z rodziną, w domu. Ale będzie to również wymagało kilku rzeczy, na które musisz się zgodzić. Po pierwsze, nie wychodzisz sama z domu. Po drugie, nie możesz przebywać w żadnym pomieszczeniu sama, nawet w łazience.

Jęczę i patrzę się na niego oburzona.

-Zero prywatności na tym świecie! I że niby z kim mam być w tej łazience?-pytam.

-To już nie moja sprawa, ale sądzę, że twój chłopak jest chętny i chyba się nie mylę-komentuje, kompletnie bez namiętnie.

Rumienię się na jego słowa, a mama spogląda na niego, a później na Leo. No co ty, mamo!?

looking for me • l.dWhere stories live. Discover now