Rozdział XII

4.4K 237 20
                                    

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem, proszę! Miłego! <3

*Nami

Kiedy się budzę, czuję nieokreśloną radość. Znacie to uczucie... Budzisz się, jesteś zadowolony. Ale to trwa kilka sekund, bo później przypominasz sobie wszystkie rzeczy, które musisz zrobić i które wydarzyły się już w twoim życiu. I to boli. Serio, nie polecam tego uczucia. Lepiej się obudzić z uśmiechem na twarzy, czując, że ten dzień będzie dobry. A nie z pamięcią gwałtu. Nie. Okropieństwo.

Przecieram oczy. Patrzę się w stronę zegarka, który wskazuje 8:53. No tak, nie nastawiłam budzika, bo poszłam spać. Powinnam iść do szkoły, pomimo spóźnienia, ale nie dam rady. Nie dam rady zobaczyć dziś w oczy Tomkowi. Nigdy. Boję się tylko, że przyjdą po mnie do domu. Ale tym razem spróbuję zrobić coś, żeby z nimi nie wyjść.

Chcę odblokować telefon, ale jest chyba rozładowany. No tak, przed pójściem spać miałam mało procent baterii, a nie wyłączyłam piosenek. Wstaję z łóżka, a nogi od razu się pode mną uginają, więc ląduję na ziemi. Kręci mi się w głowie. Zamykam na chwilę oczy, żeby się uspokoić. Myśl o wodzie, jak zawsze pomaga.

Wstaję w końcu i podłączam telefon do ładowania. Wyciągam szarą bluzę i czarne getry, idę do łazienki, gdzie biorę długi prysznic, myję włosy i próbuję zapomnieć o całym świecie, ale blizny mi to uniemożliwiają. Właściwie to nie są blizny-to zwykłe, okropne rany. A zostaną już ze mną na zawsze, jako właśnie blizny. Wychodzę spod prysznica i prawie od razu się ubieram, bo nie mogę na siebie patrzeć. Biorę szczotkę do włosów i podchodzę do lustra, żeby je rozczesać. Dokładnie przyglądam się dwóm kreskom na twarzy. Jeśli mam być szczera, to nie wyglądają tak strasznie źle. Nie wiem, czy to zalety mojej mordy, ale całkiem mi się podobają. Wolałabym jednak ich nie mieć, ale lubię odnajdywać plusy we wszystkim. Rozczesuję włosy i robię sobie koka. Patrzę się jeszcze przez chwilę w swoje odbicie i wzdycham. Ta, już nie jestem dziewicą. Bo ktoś mnie zgwałcił. Marzenie każdej szesnastolatki. Wychodzę z łazienki i idę do kuchni po jakieś tabletki przeciwbólowe. Boli mnie brzuch i głowa, więc będą one niezbędne.

Wracam do pokoju i uruchomiam swój telefon. Nie mam żadnego innego urządzenia elektrycznego, więc czekam, aż się włączy, choć podejrzewam, że Leo poruszył już całą Walią. Bo przecież mieliśmy pisać zawsze przed szkołą, a ja mam wyłączony telefon. I tak faktycznie jest. Dziewiętnaście nieodebranych połączeń i trzydzieści dwa SMSy, bo przecież nie tylko on ma na tym świcie telefon. Piszę między innymi:

Leo: Nami, żyjesz?

Leo: martwię się

Leo: uwierz mi, że nic mnie nie powstrzyma przed przyjechaniem do Polski

Leo: odpisz mi po prostu

Leo: co się stało?

Są jeszcze od Charliego i Chloe.

Charlie: Leo mnie męczy

Charlie: odpisz mu po prostu

Charlie: dobra, teraz ja też zaczynam się martwić

Chloe: Nami!

Chloe: no proszę cię!

Chloe: nie odpisujesz nawet Leo, a to już jest poważna sprawa

I jeden od mamy.

Mama: Poszłaś do szkoły?

Najpierw odpisuje jej, że nie, bo się źle czułam, po czym dostaję SMS z napisem „Ok :)". I dzwonię do Leo, bo to chyba najlepsze rozwiązanie. Chłopak odbiera od razu po pierwszym sygnale.

looking for me • l.dOnde histórias criam vida. Descubra agora