W życiu każdego nastolatka nadchodzi taki czas, że ma ochote się zabić, u mnie jest on właśnie dziś. Test zawodowy. Jakie masz preferencje i tak dalej. Najgorsze co może być, a na dodatek obecność Bena obok jest strasznie rozpraszająca. Robi do mnie głupie miny, przez co cały czas walczę ze sobą, by nie zacząć się śmiać. Nauczyciel nie jest z tego zadowolony, ale jak to buntownicy, mamy go gdzieś. Po teście idę z Benem na lunch. Karen co prawda chciała iść z nami, ale nie czułaby się dobrze w naszym towarzystwie. W towarzystwie wariatów. Po drodze do małej kafejki odbieramy Williama ze szkoły. Uśmiecha się do nas. Jest tym szczęściarzem, który chodzi do najlepszej podstawówki w kraju. Jako ten inteligentny. Siadamy w trójkę przy stoliku i czekamy na kelnera. Ten zjawia się dopiero po dziesięciu minutach. Widzę jak Bena i Willa rozsadza złość, dlatego to ja zamawiam dla nas kakao i bułkę słodką.
- Trzeba go było zabić- mówi Ben. Patrzę mu w oczy i widzę tak wielką złość na obsługę, że nie wątpię, iż byłby w stanie to zrobić. On i Will nie przywykli do czekania.
- Ja to bym go zjadł- mówi mały, oblizując się i klepiąc po brzuchu. Zaczynam się śmiać, przez co ludzie zaczynają zwracać na nas uwagę. Widzę, że chłopakom to wszystko jedno, dlatego też daję sobie z tym spokój. Dostajemy nasze zamówienie dopiero po kilkunastu minutach.
- Tu jest rachunek- mówi młody kelner, podając mi paragon.
- Proszę go zapisać na nazwisko Flagg- mówi Ben, a mężczyzna natychmiast blednie.
- Pan Flagg, ja nie... Przepraszam...
- Tłumaczyć to się będziesz mojemy ojcu samobójco- przerywa mu Ben i patrzy na małego Willa, który grzecznie czeka, aż pozwolimy mu zjeść bułkę. Uśmiecham się do nich. William przyjmuję to jako zachętę i zaczyna pałaszować.
- To prezent od firmy- mówi kelner i szybko się wycofuje.
- Wow- mówię cicho, patrząc na profil Bena, który mruczy pod nosem przekleństwa. Will tak błagalnie patrzy na moją bułkę, że oddaje mu połowę.
- Kim był ojciec Williama?- pytam, gdy mały idzie do toalety. Wiem tyle, że już nie żyje. I że mama Willa bardzo go kochała.
- Killer Croc- odpowiada mi. Nic mi to nie mówi dlatego patrzę na niego wyczekująco.
- Waylon Jones, był inny. Był jak to mi tłumaczył ojciec "dowodem na to, że ewolucja może się cofnąć" usłyszał to od Amandy Waller. Wyglądał jak potwór i ludzie go tak traktowali i nim został, do czasu gdy poznał Pamelę. Wszystko się u niego zmieniło, bo znalazł kobietę, która kocha go takiego jakim jest. Niestety umarł.- patrzę na Bena nadal nie dokońca rozumiejąc. Killer Croc był potworem i ojcem. Ale czy był podobny do mojego ojca? Mój ojciec przecież też nie wygląda normalnie, prawda?
YOU ARE READING
Dziecko Szaleńca
FanfictionCIĄG DALSZY "WARIATÓW" Batman zabił małą Jess Quinn, nie czekajcie on jej nie zabił. Udał że zabija dziecko Harley i Jokera, by zająć się wychowaniem dziewczynki. Jess nie zna prawdy. Jest normalna. Czy córka dwójki najwiekszych psychopatów może być...