...

2.3K 192 53
                                    

Podczas gdy Harley przykłada do mojej głowy paralizator, głosy się nasilają. Powiedz im, że mają przestać. Pozwolisz sobą pomiatać?  Będziemy z Alexem. Ułoży się.
- Przestań!- krzyczę. Zaczyna mnie boleć głowa. Przez mój umysł przepływa prąd. Nie mam pojęcia co próbuje zrobić Quinn, ale to mnie coraz bardziej przeraża. Coraz mniej jestem w stanie wykrzytusić. Ona nas zabije. Taka z niej matka. Ona nas skrzywdzi. Jess walcz z nią.
- Nie potrafię- szepce, walcząc z chęcią omdlenia. Joker patrzy mi w oczy. Czy on płacze? Nie. Pewnie mi się przewidziało. Joker nigdy nie płacze. Nigdy. Nawet on wie, że Harley nas zabije. Zrób coś z tym. Debilko umrzemy! Jej krzyki w niczym mi nie pomagają. Nie wiem kim jest, ani dlaczego pojawiła się w moim umyśle. Nie mam bladego pojęcia. Przed oczami pojawiają mi się mroczki. Czuję, że tracę panowanie nad sobą. Nad moim ciałem. Właśnie w momencie, w którym stwierdzam, że już dłużej nie dam rady, Harley osuwa się na kolana.
- Nie dam rady Puddin. Nie dam rady- zanosi się szlochem. Zaczynam płakać. Przestała, ale to nadal nie oznacza, że ma serce. Ona chce nam zrobić krzywdę. Uciekaj. Idź do Alexa. Zabierz go stąd i ucieknijcie. Propozycja jest na tyle ciekawa, że zaczynam się szarpać. Joker odwiązuje mnie od łóżka. Szybko się zrywam i wybiegam z pokoju. Za sobą słyszę kroki Harley. Nie wiem czemu próbuje mnie gonić. Otwieram gwałtownie drzwi od piwnicy i wyciągam stamtąd Alexa. Moje serce wali jak oszalałe, a ja czuję się jak po mocnej dawce kofeiny.
- Ona mi każą ciebie uratować. Mówi, że muszę- mówię do niego, wskazując na głowę. Nim zdąży odpowiedzieć, wyciągam go z rezydencji. Każdy krok zaczyna mi sprawiać ból, ale nie poddaje się. Nie wolno mi się poddać. Nie w takiej chwili. Brawo maleńka. Jestem z ciebie dumna. Ciągnę za sobą Alexa, tak długo, aż mam pewność, że Harley sobie odpuściła. Upadam na kolana i zaczynam zwijać się z bólu. Moją czaszkę rozsadza mi ktoś od środka, a przynajmniej tak się czuję. Alex klęka obok mnie. Choć wygląda o wiele gorzej niż ja, on dał radę utrzymać się na nogach. Przez chwilę mierzy mi puls. Żyje. Ja żyję. Alex ja żyję! Głos w mojej głowie zaczyna się niezdrowo podniecać. Staram się ją uciszyć, ale to nie jest łatwe.
- Zabiorę cię do domu, a ty się prześpij po drodze- mówi do mnie czule Alex. Uśmiecham się z wysiłkiem. A raczej ja myślę, że się uśmiecham. Pewnie wygląda to jak grymas bólu. Waller podnosi mnie i niesie w stronę, której nie poznaję. Mimo starachu i bólu, udaje mi się zasnąć w jego ramionach.

Dziecko SzaleńcaWhere stories live. Discover now