XI

2.9K 228 51
                                    

Kolejne dni mijają tak samo. Rano wymioty i reszta dnia w łóżku z gorączką. Dobijało mnie to tak strasznie mocno. Joker siedział przez ten cały obok mnie. Harley przychodzi rzadziej. Dopiero po dwóch tygodniach wstaję z łóżka. Chodzę po domu szukając kogokolwiek.
- Chyba wiem co jest z Jess- słyszę słowa Harley zza drzwi. Zatrzymuję się przed drzwiami nasłuchując.
- Też się chyba domyślam... Kiedy mogę sprać Bena?- pyta Joker, po czym zaczyna się śmiać. Słyszę pisk Quinn. Oboje się śmieją długo i głośno.
- Zawiozę ją do lekarza. A później oboje spierzemy Bena. Jak dobrzy rodzice- odpowiada mu po długiej przerwie Harley. Znowu długa przerwa na śmiech.
- Nie jesteśmy dobrymi rodzicami- odpowiada jej Joker. W tym momencie stwierdzam, że nie chcę słyszeć nic więcej. Oddalam się zawiedziona. Moi rodzice myślą, że jestem w ciąży, ale to przecież niemożliwe. Przecież ja i Ben na pewno się zabezpieczyliśmy. Idę powoli w stronę jego pokoju. Pukam nieśmiało. Otwiera mi zaskoczony Ben.
- Wszystko ok Jess?- pyta, patrząc mi głęboko w oczy. Przytulam się do niego mocno, wpychając do pokoju. Zamykam za nami drzwi.
- Już jesteś gotowa na związek?- pyta mnie cicho. W moich oczach pojawiają się łzy.
- Moi rodzice myślą, że jestem w ciąży, ale ja nie chcę. Ben powiedz im, że nie jestem. Proszę ja nie jestem gotowa- łkam, bojąc się spojrzeć mu w oczy. Do Bena powoli docierają moje słowa. Przytula mnie mocniej i pozwala usiąść na łóżku. Ociera delikatnie moje policzki.
- Nic się nie martw- szepce mi do ucha. Podczas gdy wraz z Benem próbujemy zaakceptować zaistniałą sytuację do pokoju wchodzi June. Stoi w progu, patrząc na nas. Nie chcę patrzeć jej w oczy. Przeraża mnie myśl, że zobaczę w nich dumę. Co ja najlepszego zrobiłam? Ben nie ma jeszcze 18 lat.
- Może to lepiej, że jesteście tu oboję- mówi spokojnie June, wchodząc do środka. Śledzę ją wzrokiem, gdy siada na krześle przy biurku.
- Wiecie już?- pyta nad wyraz spokojnie. Czemu ona tak reaguje? Przecież nie jesteśmy gotowi. Ani ja, ani Ben.
- Dowiedzieliśmy się chwilę temu- potwierdza Ben, przytulając mnie nadal. Jestem zła na siebie. Zła, że dopuściłam do takiej sytuacji.
- Jeszcze dziś przyjedzie do rezydencji lekarz. Zbada cię i wtedy zaczniemy świętowanie. O mój Boże mam wnuka!- woła uradowana, a ja tylko spuszczam wzrok. June jeszcze długo opowiada nam o swojej ciąży i radości, gdy po raz pierwszy trzymała Bena w ramionach. Jak bardzo Harley bała się go podnieść, czy chociażby przytulić. Opowiada nam o radości jaką czuł Rick, ale ani mnie, ani Bena to nie pociesza. Gdy wreszcie po jej monotonnym monologu zostawia nas samych wstaję z łóżka, czuję jak serce podchodzi mi do gardła, a żołądek zaciska ze zdenerwowania. Na pożegnanie całuję Bena w czoło. Czas się przyzwyczaić. Już gorzej na pewno nie będzie. Za drzwiami zastaję czekającą na mnie Harley. Może ona myśli, że jeszcze nie wiem. Lecz jej oczy niestety ją zdradzają. Jest lekko poirytowana zaistniałą sytuacją i ja ją rozumiem. Przytulam się do niej lekko i pozwalam zaprowadzić na dół do piwnicy. Tam czeka już na nas lekarz. Zaczynam czuć okropny strach. A co jeżeli to wszystko jest prawdą? Jak ja sobie z tym poradzę? Jak?
- Panna Quinn mam rację?- pyta lekarz, a ja jestem w stanie tylko kiwnąć głową. Idę powoli w stronę ulubionego krzesła elektrycznego mamy. Raz kozie śmierć. Albo mi się uda, albo będę mieć naprawdę przechlapane...

Dziecko SzaleńcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz