XIII

2.8K 235 64
                                    

Zostajemy same w domu. Ja, June, Pamela, Harley i Tatsu. Harley jest dziś wyjatkowo szczęśliwa. Siedzi spokojnie i razem wszystkie oglądamy wiadomości. Na górze bawią się ci nieletni. Ben, Will i Yukko. Wiadomości są strasznie nudne, ale okazały się moim obowiązkiem. Nagle wszystkie zamieramy, gdy na ekranie pojawia się zdjęcie naszej rodziny i Batmana z Robinem.
- Niebezpieczni przestępcy schwytani. Batman wsadził do Arkham najgorsze szumowiny naszego miasta. Obywatele od dziś możeny spać spokojnie- słyszę jak Harley przeklina pod nosem. Reakcja June i Tatsu jest wyjatkowo podobna. Obie zrywają się z miejsca. Tylko Pamela nie reaguje.
- Jasna cholera. Mogłam się domyślić, że Batman nie da nam spokoju- mówi Harley. Rozglądam się niepewnie dookoła. Tatsu kończy zakładanie swojego stroju. June sprawdza amunicje w pistolecie. Harley rozbiera się niemal do naga, szukając swojego stroju. Tylko Pamela nadal siedzi w miejscu. Sięgam po jeden z pistoletów, leżących na ławie.
- Nie jedziesz Jess- mówi Harley, zwiazując włosy.
- Jestem dorosła- odpowiadam. Quinn podchodzi do mnie i przykłada mi dłonie do policzków.
- Masz chronić dom, rozumiesz? Masz chronić dzieci- mówi do mnie. Kiwam niepewnie głową. June uderza Pamele kilka razy w twarz. Ta szybko się zrywa z kanapy i zaczyna się przebierać. Po 15 minutach wychodzą, zostawiając mnie z dziećmi. Siedzę dalej przed telewizorem. Na dół schodzi Ben z Yukko na rękach.
- Gdzie poszły?- pyta mnie, siadając obok mnie.
- Złapali naszych ojców- mówię, pozwalając się przytulić. Yukko siada mi na kolanach. Po pewnym czasie na dół schodzi też Will. Siedzimy w czwórkę jak na szpilkach. To dziwne uczucie. Siedzieć i czekać na jakikolwiek znak, że im się udało. Lub nie. Zamykam oczy. Musi się udać. Musi. Po pewnym czasie dociera do mnie dźwięk rozpoczynający wiadomości. Otwieram oczy i wsłuchuję się w słowa prezenterki.
- Chwilę temu mówiliśmy, że można spać spokojnie. Teraz możecie się uspokoić jeszcze bardziej. Żony psychopatów znajdują się w psychiatryku. Niestety nie obeszło się bez ofiar. W szpitalu znajduje się nasz bohater Robin, a w kostnicy,  na nasze szczęście martwa już, Poison Ivy- mówi spokojnie, kończąc tym smutnym akcentem swoją przemowę. Zerkam niepewnie na Willa. Ten płacze, kuląc się na kanapie. Przytulam go, ale on mnie tylko odpycha. Zaczyna przeklinać, a ja jestem w stanie siedzieć i patrzeć na niego.
- Will spokój- mówi rozkazującym tonem Ben.
- Nie wiesz jak to jest stracić rodziców! Nie wiesz! Nikt z was nie wie!- krzyczy, mając niestety racje. Nie wiemy jak to jest stracić rodzinę.
- Dobra. Mam pomysł- mówi Ben, wstając. Patrzę na niego, gdy wstaję i przyjmuje pozycję podobną do pozycji jego ojca.
- Spłodzili nas. Jesteśmy silni. Nikt nie uderzy dziecka. Dlatego to my jesteśmy ich ostatnią nadzieją. Zrobimy nasz mały Legion Samobójców i uratujemy rodziców. Pomoże nam Zoe. Kto chce się zemścić?- pyta nas, pochylając się nad Willem.
- Do boju Suicide Squad Junior!- woła Will. Dzwonimy po Zoe i zaczynamy się szykować na walkę...

Dziecko SzaleńcaWhere stories live. Discover now