...

2.4K 222 33
                                    

Ignoruję ból. Nie jest mi on potrzebny, więc staram się go zamknąć w jak najdalszej podświadomości. Nie podobają mi się krwawe ślady, które za sobą zostawiamy, ale przecież nie będę sprzątać, gdy się włamuję. Idziemy powoli korytarzem. Staram się nasłuchiwać wszelkich głosów, ale to nie jest takie proste, jakby się wydawało. Kucam na skraju korytarza. Chcę podświadomie chronić Willa. Nagle czyjaś dłoń, i to nie jest dłoń Willa, spoczywa na moim barku. Odwracam niepewnie głowę i mój wzrok spotyka się z oczami Alfreda. Niemal klnę pod nosem, lecz powstrzymuje mnie myśl, że Will jest tuż obok. Wstaję powoli gotowa na każdy ruch Alfreda.
- Panna Wayne wreszcie w domu. Pan Bruce z pewnością się ucieszy- mówi do mnie lokaj, a ja stoję jak głupia i wpatruję się w niego. Czy on nie wie o tym, że zdradziłam Batmana? Czy on nie wie, że jestem córką morderców i psychopatów? Myśli kłebią mi się w głowię, gdy idę za Alfredem. Will drepcze tuż za mną. Lokaj wprowadza nas do jadalni i czeka, aż usiądziemy. Patrzę na niego nieufnie i łapię pod stołem Willa za rękę. Wpadliśmy w bagno po uszy. Gdy przynoszą zastawione półmiski, zerkam na nie niepewnie. Czy jedzenie jest zatrute? Alfred nalewa nam soku i obserwuje nasze twarze. Staram się nie pokazać mu jak bardzo się boję zaistniałej sytuacji. W tym momencie do pokoju wchodzi Bruce Wayne. Widzę jak Will zaczyna wpadać w furię. To on zabił jego matkę.
- Dziękuję Alfredzie zostaw nas samych- mówi do lokaja i czeka, aż wyjdzie. Zaciskam mocniej dłoń na broni. Nas żywych do niewoli nie weźmie. Batman siada przy stole. Zaczyna jeść przygotowane przez Alfreda dania.
- Jak ci się mieszka w rezydencji Jokera?- pyta jakby chciał być dobrym ojcem.
- Bardzo dobrze- odpowiadam mu. Patrzymy sobie obojętnie w oczy. Czy ja już nic dla niego nie znaczę? Obserwuję Selinę, gdy dołącza do kolacji. Wszystko przebiega jak kiedyś. Nudno i oficjalnie. Wraz z Willem nie jestem w stanie niczego przełknąć. Zrobiliśmy strasznie głupią rzecz. Daliśmy się złapać. Dobrzy przestępcy nigdy nie dają się złapać, a my się poddaliśmy. Jesteśmy do kitu.
- A teraz Alfredzie przyprowadź naszego gościa honorowego. To po niego pewnie przyszły dzieci- mówi ozięble Bruce, patrząc na moją reakcję. Udaję mi się zachować kamienną twarz. Lokaj po chwili przyprowadza Jokera. Chcą go chyba upokorzyć brakiem ubrania i nie myciem go, ale on stoi tam dumny i wyprostowany, nieprzejmujący się zaschniętą krwią na jego ciele. Stoi tam i się uśmiecha, jak to tylko on potrafi. Nie patrzy na mnie. Nie patrzy na Willa. Nie patrzy na nikogo. Serce mi się ściska z żalu. To wszystko to moja wina. Wstaję powoli i chcę do niego podejść, lecz Batman łapię mnie za nadgarstek.
- Nie dotykamy eksponatów- mówi strasznie przymilnym tonem, od którego robi mi się niedobrze. Nazwał mojego ojca eksponatem. A to świnia. Wyrywam się mu i patrzę chardo w oczy. Nie mam zmiaru uciekać. Przystawiam mu pistolet do piersi i jestem gotowa nacisnąć spust. W oczach Bruca zauważam strach i niepewność. Teraz do niego dociera, że mnie nie zna. Nie wie czy mam tyle odwagi, by zabić Batmana. Powoli naciskam na spust, aby on denerwował się jeszcze bardziej. Aby się mnie bał. Dzielą mnie już milimetry do strzału. Jestem przygotowana na rozlew krwi i całą resztę.
- Jess nie- słyszę cichy głos Jokera. Nie chcę go słuchać. Tak bardzo nie chcę. Chcę się zemścić. Zabić tego durnego Batmana. Dużego chłopca w kostiumie. Ostatnimi siłami odsuwam się od niego i podnoszę dłonie w geście poddania. Nie rozumiem czemu miałam nie zabijać Batmana, ale to Joker jest szefem. Pozwalam zaprowadzić siebie, Willa i Jokera do Batjaskini. Bruce i Alfred przywiązują nas do krzeseł. Gdy wychodzą zaczynam się trząść ze złości. Zawiodłam zbyt wiele osób.
- Jestem z ciebie dumny Jess- mówi Joker, po czym milknie, tak samo jak ja i Will. Teraz może być już tylko gorzej.

Dziecko SzaleńcaWhere stories live. Discover now